Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Cieszyłam się, gdy
znajdowałam się na uboczu; wtedy zwykle wszystkie pochwały i laury zbierali moi
przyjaciele. Oni się z tego cieszyli, a mi nie było to potrzebne do szczęścia.
W tamtym momencie jednak, gdy stałam na podwyższeniu, ubrana
w gustowną, białą suknię ślubną, a dookoła mnie biegały trzy krawcowe, co
chwile wykrzykujące jakiś polecenia, poczułam się spełniona.
Suknia, którą sobie wybrałam leżała na mnie niemal idealnie.
Spoglądając w ogromne lustro wiszące naprzeciw miejsca, w którym stałam,
widziałam młodą, zadbaną kobietę, z której oczu bił zachwyt.
To wszystko dzięki Niemu.
Od dnia, w którym mi się oświadczył mijały dzisiaj trzy
miesiące.
Od dnia, w którym przyjęłam jego oświadczyny minęły
dziewięćdziesiąt dwa dni.
Dziewięćdziesiąt dwa dni szczęścia, które mi dawał.
Trzy miesiące ze świadomością, że jest mój.
Już niedługo mieliśmy stanąć na ślubnym kobiercu i
przyrzekać sobie miłość aż do śmierci.
Draco miał być mój już do końca.
Na samą myśl o tym moje oczy wypełniały się łzami. Nie
płakałam już jednak ze smutku, rozpaczy, czy też złości.
Łzy, do których doprowadzał mnie Malfoy były ostatnimi czasy
tylko łzami szczęścia.
Dał mi to, czego tak bardzo pragnęłam.
Podarował mi czułość, ciepło, zaufanie, szczęście, poczucie
bezpieczeństwa.
Ofiarował mi samego siebie.
Czy nasze życie jest kolorowe? Nie do końca.
Bywają dni, kiedy mam go dość. Dni, w których zbytnio
przypomina mi dawnego Malfoy’a, tego z czasów szkolnych. Dni, w których
wychodzę z jego mieszkania trzaskając drzwiami z wściekłości, błagając Merlina
o cierpliwość dla tego dupka. Draco jednak nigdy nie daje mi zbyt wiele czasu
na wściekłość. Zawsze idzie za mną, zawsze przeprasza, a ja zawsze mu ulegam.
Ginny mówi, że się docieramy.
Moja mama mówi, że u młodych ludzi to normalne.
Harry twierdzi, że oboje z Draconem jesteśmy uparci niczym
osły i nasze charaktery w połączeniu tworzą mieszankę iście wybuchową, niczym
eksperymenty Seamusa.
Wydaje mi się, ze to Potter ma rację, ale nie martwi mnie
to.
Może i czasem nie potrafię z nim wytrzymać, ale ważniejsze
wydaje mi się to, że bez niego nie potrafię już żyć.
Za trzy tygodnie oficjalnie stanę się panią Malfoy. Zacznę
nosić nazwisko kiedyś tak bardzo przeze mnie znienawidzone.
Naszymi świadkami mają zostać Ginny, teraz już Potter oraz
Blaise, który od dwóch miesięcy jest samotny.
Udało mu się jednak podnieść po nieszczęściu, jakie go
spotkało i stara się normalnie żyć. Wciąż podrzuca nam do domu księgi imion,
bo- jak mówi- lepiej mieć wszystko przygotowane zawczasu. Jestem dumna, że udało mu się pozbierać i cieszę się, że
wyszedł na prostą, nawet jeśli jego żarty często drażnią mnie i Draco, a moich
rodziców wręcz zawstydzają. Tak, Diabełek potrafi być czasem mistrzem faux pas.
Udało mi się również odzyskać część mojego dawnego życia.
Cotygodniowe spotkania na obiad, lub chociaż herbatkę z moimi rodzicami i
Draconem to już niemal tradycja. Kilka razy w miesiącu spotykamy się również z
Ginny i Harrym oraz Ronem i Elizą.
Draco czasem nadal reaguje alergicznie gdy widzi, jak Ron
obejmuje lub całuje jego siostrę, ale chyba pogodził się z tym, że są razem
szczęśliwi.
Zarówno Eliza, jak i Draco bali się reakcji ojca na wieść,
że jego jedyny syn związał się z osobą nieczyste krwi, a córka z jej zdrajcą.
Lucjusz Malfoy jednak przepadł bez wieści. Poszukiwany w
całym kraju przez aurorów, w sprawie jego domniemanego śmieriożerstwa
prawdopodobnie wyjechał poza granicę.
Szczerze mówiąc, nikt tu za nim szczególnie nie tęsknił,
choć czasem wydaje mi się, że Draconowi go brakuje.
Mimo wszystko, był to jego ojciec- stracił matkę, a teraz
jeszcze jego- niektórym ciężko byłoby się po tym pozbierać.
Czasem, gdy spoglądałam na młodego Malfoy’a pogrążonego we
śnie byłam wdzięczna Lucjuszowi i Narcyzie- to dzięki nim mogłam mieć szczęście
o jakim mi się nie śniło.
Mam Jego i dziękuję za to każdemu bóstwu z osobna.
-Panno Granger, już wszystko gotowe, może się pani przebrać-
powiedziała jedna z krawcowych, brunetka o uroczym uśmiechu, którą polubiłam
już od pierwszej rozmowy.
-Dziękuję bardzo- odpowiedziałam, ostrożnie zeszłam z
podestu i udałam się do przebieralni.
Gdy dotarłam do mojego mieszkania, uśmiech sam wypłynął mi
na usta. Lubiłam ten mój mały azyl i wiedziałam, że ciężko będzie mi się z nim
rozstać.
Już niedługo miałam zamieszkać razem z Draco w uroczej
rezydencji, którą niedawno wspólnie wybraliśmy. Kłótni było co niemiara, bo mój
przyszły mąż nie chciał się zgodzić na mały dom zamiast ogromnej willi, gdyż
uważał, że Malfoy’om nie wypada mieszkać skromnie.
Po wielu potyczkach i chwilach zwątpienia, że uda nam się
znaleźć coś odpowiedniego, trafiliśmy na ten dom.
Zauroczyłam się nim od razu, a i Draconowi przypadł on do
gustu.
To właśnie w nim mieliśmy rozpocząć nasze nowe życie.
Wchodząc do łazienki, by wziąć szybki prysznic wciąż
rozmyślałam o tym, jak wiele wydarzyło się podczas tych trzech miesięcy.
Najważniejszy był dzień, w którym Draco powiedział, że
jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Nie były to tylko puste słowa, o czym
przekonałam się niecały miesiąc później. Właśnie wtedy bowiem, Draco stanął
przed moimi drzwiami z kobietą, która znaczyła dla mnie bardzo dużo.
Udało mu się odnaleźć moją ukochaną ciocię.
Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się mu za to, co dla
mnie zrobił.
Poranne spacery pustymi jeszcze ulicami Londynu były jedną z
tych rzeczy, które uwielbiałem. Zwykle tłoczne miejsca, w których trzeba było
uważać, by na kogoś nie wpaść, wyglądały wtedy zupełnie inaczej, jak dla mnie-
zdecydowanie lepiej, niż wtedy, gdy były oblegane przez tłumy. Dopiero wtedy
miejsca te dawały się odkryć tak naprawdę; w ciszy i samotności wszystko
przedstawia się inaczej.
W moim życiu tak naprawdę nigdy nie byłem sam, ale mimo to
byłem samotny.
Nie byłem sam, bo ciągle ktoś stawał obok mnie, najczęściej
dyktując mi, co mam robić, a czego nie. Sterując mną, moim życiem i odbierając
mi wolną wolę.
Byłem samotny, bo nie miałem nikogo, kto by mnie tak
naprawdę rozumiał. Kogoś, kto mimo tego, jaki jestem i jaki nie jestem
zaakceptował by mnie do końca.
Właśnie wtedy na mojej drodze pojawiła się Ona.
Nikt nigdy nie wywołał u mnie tyle sprzecznych uczuć. Do tej
pory zresztą to robi.
Denerwuje mnie swoją upartością, tym że często nie daje mi
dojść do słowa, że zawsze chce postawić na swoim, że często mnie nie słucha. Są
to jednak rzeczy, za które ją kocham. Uwielbiam ją za wszystko- to właśnie ona
całkowicie zawładnęła moim światem.
Ciężko jest mi uwierzyć, że już niedługo będzie tylko moja.
Już na zawsze.
Do tej pory nie mogę uwierzyć też w to, że nareszcie mogę
odetchnąć spokojnie, że równie spokojnie mogę spać.
Zgłoszenie się do Potter’a, by ten pomógł mi chronić bliskie
mi osoby było najlepszym wyjściem. Choć nigdy nie lubiłem- i do tej pory nie
lubię-prosić kogoś o pomoc cieszę się, że
Wtedy zdecydowałem się na ten krok.
Chłopcu, Który Przeżył i jego ludziom udało się wyłapać
Śmierciożerców, którzy pod wodzą mojego dawnego kumpla- Nott’a- próbowali
przywrócić idee Czarnego Pana.
Kiedyś był mi bliski, ale gdy go złapali i oddawali dementorom, nie czułem
współczucia. Po jego aresztowaniu tajemnicze listy od ABC przestały
przychodzić.
Mimo całkiem sprawnych działań służ Potter’a, mojemu ojcu
udało się uciec. Nie wiem, gdzie jest i co się z nim dzieje i nie obchodzi mnie
to.
Mam nadzieję, że nadal żyje i że nie bedzie już nikogo
krzywdził. Tylko tyle, choć znając go, można powiedzieć: aż tyle.
Gdy przyglądam się mojemu życiu, które teraz wiodę czuję, ze
jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą.
Moja siostra mówi to samo, choć akurat tego nie jestem
pewien. Bądź co bądź, to jednak Weasley i nie podoba mi się, że się spotykają.
Jeśli moja siostra zechce kiedyś zostać panią Weasley, to chyba rzucę na siebie
avadę.
Hermiona mówi, że najważniejsze jest to, że moja siostra
jest szczęśliwa. Szczęśliwa z Weasley’em? Ciężko mi w to uwierzyć.
Jest jednak dorosła i sama może decydować o sobie, o czym za
każdym razem, gdy kłócimy się o jej chłopaka, mi przypomina. Staram się jednak
akceptować to, bo nie chciałbym stracić jej przez głupie kłótnie.
W ten sam sposób nie chciałbym stracić Granger.
Kłócę się z nią często, zwykle o byle głupoty. Schemat
często jest podobny; kłótnia, podniesione głosy, trzask drzwi, gdy ona wychodzi
i drugi- gdy wychodzę ja. Za nią. By zdążyć. By nie zaprzepaścić szansy, którą
otrzymałem od losu.
Ona jest moim szczęściem.
Jest moją podporą i ona mnie ocaliła.
Wszystko, co teraz mam zawdzięczam jej.
Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się jej za to, co dla
mnie zrobiła.