czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 29.




Siedziałam na łóżku w mojej sypialni, czekając na Ginny. Od samego rana szukałam odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór w towarzystwie Malfoya, a jedyną rzeczą, którą udało mi się zrobić był wielki bałagan. Dlatego właśnie, zdesperowana i rozemocjonowana pół godziny temu zadzwoniłam po Rudą. Na całe szczęście w ostatnim czasie nasze stosunki ociepliły się na tyle, bym mogła na nią liczyć nawet w tak głupiej sytuacji. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, jak najszybciej rzuciłam się ich stronę. Weasley’ówna, widząc moją minę i ubranie, które miałam na sobie dostała ataku głupiego śmiechu, którego nie mogła powstrzymać aż do wejścia do mojej sypialni.  Gdy tylko przekroczyła jej próg oczy zaiskrzyły jej na widok wszystkich ubrań porozrzucanych wszędzie, gdzie tylko się dało. Prawie natychmiast rzuciła się ku czerwonej, długiej sukni bez ramiączek i ułożyła ją na jedynej wolnej części łóżka. Obok niej położyła krótką, zgniłozieloną suknię z wycięciem na plecach i klasyczną „małą czarną”.
-Łap tą- powiedziała i rzuciła we mnie czerwoną suknią. Idź, przymierz ją i zaraz zobaczymy, jak ona na Tobie leży.
Po przymierzeniu ostatniej już sukienki i wysłuchaniu narzekań Rudej ustaliłyśmy, o dziwo zgodnie, że najlepsza będzie „mała czarna”, do której Ginny z zadziwiającą łatwością dobrała odpowiednie buty i biżuterię.
Dziewczyna postanowiła, że musi pozostać u mnie do mojego wyjścia, bo po pierwsze: musi zobaczyć, jak będę się prezentowała w efekcie końcowym, a po drugie: nie przepuści tak łatwo okazji, by zobaczyć Malfoy’a.
Godzinę przed planowanym przyjściem Dracona ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy je otworzyłam pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy był ogromny bukiet tulipanów we wszystkich chyba kolorach tych kwiatów, jakie istnieją.
-Panna Granger?- spytał ktoś zza kurtyny kwiatów.
-Tak, to ja- odpowiedziałam niepewnie, zerkając na Ginny stojącą w wejściu do kuchni, która prawie zzieleniała z zazdrości.
-Proszę tylko tutaj pokwitować- powiedział młody chłopak stojący przede mną, a gdy to zrobiłam wręczył mi kwiaty i rzucając „Do widzenia, życzę miłego wieczoru” odszedł szybko.
Wciąż zaskoczona poszłam do kuchni i nie zwracając uwagi na Ginny, która prawie skakała pod sufit z ekscytacji, położyłam bukiet na stole i zaczęłam szukać jakiegoś liściku.  Ku radości zarówno mojej, jak i Rudej wśród tulipanów znajdowała się mała karteczka, na której treść została wykaligrafowana starannym, ładnym pismem, które znałam, i na którego widok mimo woli moje serce zaczęło bić szybciej. Ginny natomiast ciekawa treści liściku i zaskoczona moją skamieniałością zajrzała mi przez ramię i odczytała na głos:



„Mam nadzieję, że bukiet Ci się spodobał- uznałem, że róże byłyby zbyt pompatyczne. Nie mogę się doczekać naszej kolacji. Ubierz się jakoś ładnie, Granger.

                                                    D.Malfoy                                                                                     


Ostatnie zdanie tak przypominało mi dawnego Malfoy’a, że wzruszenie ścisnęło mi gardło- jako idiotka z sadystycznymi zapędami tęskniłam czasem za dawnym Draco.
-Hermiono!- to Ginny próbowała przywołać mnie na ziemię. Została niecała godzina, a ja muszę Ci jeszcze zrobić makijaż i ułożyć fryzurę.
Westchnęłam na to przeciągle, ale nie sprzeczałam się z nią, bo miała rację. 
Tylko i wyłącznie dzięki jej zabiegom mogłam piętnaście minut przed planowanym przyjściem Malfoy’a stać przed lustrem i podziwiać swoje odbicie. Weasley miała niezaprzeczalny dryg i dużą wprawę, bo nigdy nie sądziłam, że będę mogła wyglądać tak dobrze.
-Kocham Cię, Ginny- powiedziałam, obracając się przed lustrem.
-Wiem przecież- powiedziała z udawaną nonszalancją. Malfoy padnie, gdy Cię zobaczy.
-Wolałabym, żeby nie padł zanim nie porozmawiamy- odrzekłam jej tylko, starając się ukryć rumieniec wstydu, co było dość trudne ze względu na to, że na głowie miałam koka.
Weasley na moją odpowiedź tylko zachichotała cicho.
Równo o dwudziestej do moich drzwi zadzwonił dzwonek. Poszłam je otworzyć na miękkich nogach i z szybko bijącym sercem, co bardzo, ale to bardzo mi się nie podobało. Ginny w tym czasie już szykowała się do wyjścia ze złowieszczym uśmiechem na twarzy. Jednym krótkim szarpnięciem otworzyłam drzwi a jego widok sprawił, że moje serce na chwilę zwolniło swój bieg, aby już po chwili bić dwa razy szybciej niż wcześniej.
-Witaj, Hermiono- powiedział ze swoim standardowym uśmiechem, od którego miękły mi kolana.
Doprawdy, muszę wziąć się w garść, bo jeśli dalej tak będę na niego reagowała, to w końcu umrę na zawał serca.
-Witaj- powiedziałam wreszcie z uśmiech. Wejdź, proszę- starałam się utrzymywać głos w ryzach i mam nadzieję, że mi się to udawało.
-Mam gościa, ale ona już wychodzi, prawda? –rzuciłam w stronę kuchni widząc, a raczej nie widząc, by Ruda szykowała się do wyjścia.
Draco był lekko zaskoczony, ale widząc kto wychodzi z kuchni uśmiechnął się szelmowsko, na co Ginny odpowiedziała mu uśmiechem. Od tej słodyczy zrobiło mi się niedobrze, więc rzuciłam w stronę Weasley:
-Dziękuję Ci za wszystko, DO WIDZENIA.
Mogłabym się założyć, że Ruda musiała powstrzymywać śmiech.
-Och, nie ma za co!- jeśli zaraz nie wyjdzie, to chyba ją uszkodzę.
-Do zobaczenia, Hermionko. Paa, Draco- tak, machaj do niego dłużej Ginny, a Twoje życie będzie dużo krótsze, niż byś chciała.
Gdy wreszcie wyszła, Malfoy zaczął się głośno śmiać. Miałam go właśnie skarcić za to, ale uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy od bardzo dawna słyszę, by śmiał się tak szczerze- dlatego po chwili do niego dołączyłam. Gdy trochę ochłonęliśmy, Draco obejrzał mnie od góry do dołu, na co się zarumieniłam.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział to tak, jakby to było oczywiste. 
Komplement z jego ust zabrzmiał milion razy lepiej niż gdyby wypowiadał go ktoś inny.
-Możemy już wychodzić?- spytał, a ja drgnęłam lekko, wytrącona nagle ze swoich myśli.
-Oczywiście- odpowiedziałam szybko i sięgnęłam po płaszcz, który Malfoy niemal natychmiast wyjął mi z ręki i pomógł włożyć.
Westchnęłam jedynie- zaczyna się.
Po wyjściu przed moją klatkę, Draco podszedł do stojącej niedaleko taksówki i otworzył przede mną jej drzwi. Malfoy korzystający z mugolskich środków transportu? Tego jeszcze nie było. Zajęłam miejsce w taksówce, a sekundę później i Malfoy w niej siedział. Ruszyliśmy od razu, co znaczyło, że nasz kierowca dobrze wiedział, gdzie jechać i była to kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła tego dnia.
Gdy stanęliśmy, Draco wysiadł szybko, by chwilę później otworzyć przede mną drzwi. Zdziwiłam się, gdy wysiadłam, tyle że zaskoczenie, którego doznałam nie było pozytywne. Gdy nasza taksówka odjechała rozejrzałam się dookoła miejsca, w którym się znajdowaliśmy, licząc na to, że coś przeoczyłam. Wciąż jednak widziałam tylko obskurne kamienice. Obok nas znajdował się znak informujący o ulicy, na której teraz byliśmy. Rozpoznałam ją, ale nie podniosło mnie to na duchu. No bo po co Malfoy zabrał mnie do najbiedniejszej dzielnicy w Londynie?
-Słodko wyglądasz, Granger- powiedział, a ja uświadomiłam sobie, że od kilku minut zdziwiona rozglądam się po okolicy.
-Chodźmy już- powiedział, ale ja nie ruszyłam się z miejsca, więc spojrzał na mnie pytająco.
-Nie pójdę dopóki nie powiesz mi, dokąd mnie zabierasz- odrzekłam i założyłam ręce na piersi.
Podszedł do mnie powoli i stanął blisko. Za blisko.
-Nie daj się prosić, Hermiono- powiedział cicho i wyswobodził moją rękę, by już po chwili zamknąć moją dłoń w swojej. Sekundę później wszystko zawirowało i rozpoznałam objawy towarzyszące teleportacji łącznej. Zirytowało mnie to. Szybko jednak zapomniałam o mojej irytacji, gdy spostrzegłam, gdzie się znajdujemy.
-Nigdy nie oceniaj książki po okładce- powiedział Draco stojący obok mnie. I miej zawsze zaufanie do mnie, Granger. Możemy już iść na tą kolację?
Nie mogłam się nie zgodzić. Nie po tym, jak zabrał mnie do Rio de Janeiro. 



Uliczne latarnie oświetlały ludzi spacerujących po mieście. W oddali na niebie widać było latające lampiony szczęścia. Również para nastolatków , obok której na chwilę się zatrzymaliśmy zapalała taki lampion. Gdy poszliśmy dalej minęła nas dwójka dzieci, które na twarzy miały różnokolorowe maski. Chłonęłam widoki tego miasta oczarowana jego pięknem. Zawsze chciałam zwiedzić Rio, ale wcześniej brakowało mi czasu i okazji.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna, że mnie tu zabrałeś! – Draco na te słowa jedynie uśmiechnął się do mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Próbowałam zobaczyć wszystko, co się tam znajdowało, ale było tego za dużo, a my cały czas szliśmy. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Malfoy’a, ale gdy go na tym przyłapywałam jedynie uśmiechał się złośliwie. W pewnej chwili zatrzymał się, a ja chcąc nie chcąc musiałam zrobić to samo.  Staliśmy przed pięknie oświetloną i zapewne strasznie drogą restauracją. Draco gestem zaprosił mnie do środka- tam lokal prezentował się jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Prawie od razu po wejściu do wnętrza restauracji podszedł do nas wysoki, przystojny kelner.
-Czy mają państwo rezerwację?- spytał płynnie, ale z zauważalnym akcentem.
-Tak, na nazwisko Malfoy- odpowiedział mu Draco.
Mężczyzna zerknął na kartkę, którą miał ze sobą, a gdy znalazł to, czego szukał pokiwał głową.
-Proszę za mną- rzucił w naszą stronę z uśmiechem.
Szliśmy za nim długim korytarzem, a następnie weszliśmy razem do windy. Gdy stał koło Malfoy’a nie mogłam ich nie porównywać.
„Nasz” kelner był co prawda wysoki, ale w przeciwieństwie do Dracona był brunetem o ciemnej karnacji i prawie czarnych oczach. Mimo, że niezaprzeczalnie był przystojny to jednak brakowało mu „tego czegoś”, co z pewnością posiadał były Ślizgon. Moje rozmyślania przerwał cichy gong, który oznajmił, że nasza winda dotarła na miejsce. Kelner ruszył dalej, a my w ciszy podążaliśmy za nim. W pewnym momencie skręcił, a gdy się zatrzymał zaparło nie dech w piersiach. Mężczyzna wskazał nam nasz stolik, odsunął przede mą krzesło i podał Menu. Gdy podał je Draco powiedział coś do niego, ale tego już nie usłyszałam- byłam zbyt pochłonięta obserwowaniem wszystkiego, co mogłam objąć wzrokiem. 
Znajdowaliśmy się na ogromnym tarasie, z którego mieliśmy widok na miasto. Mimo, że był już wieczór, to było tam ciepło, a świece stojące prawie wszędzie wspaniale wszystko oświetlały.
Draconie Malfoy’u zdobyłeś właśnie u mnie ogromnego plusa.
-Co o tym wszystkim myślisz?- spytał mnie wspominany chłopak z widocznym zainteresowaniem.
Na chwilę oderwałam wzrok od cudownego widoku, by spojrzeć na Malfoy’a.
-Chciałabym Ci bardzo podziękować- zaczęłam. Zawsze o tym marzyłam, Draco i nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak… tak szczęśliwa- po tych słowach spojrzał na mnie tak cudownym wzrokiem, że moje serce chyba zatrzymało się na chwilę.
Gdy odwrócił swoje spojrzenie, mimowolnie zrobiłam to samo- w naszą stronę zbliżał się kelner. Zezłościło mnie to trochę, bo przerwał tą krótką chwilę, podczas której Malfoy z zimnego drania przemienił się w księcia z bajki- mojego księcia.
-Czy zdecydowali się już państwo na coś?- spytał mężczyzna z czarującym uśmiechem.
-Hermiona?- to mnie Draco oddał pałeczkę.
Spojrzałam na menu i spośród różnych dań, wybrałam to, którego nazwa najbardziej przypadła mi do gustu.
-Poproszę danie z numerem 37- powiedziała z uśmiechem do kelnera.
-Imagine dragons, bardzo dobry wybór- odpowiedział mi mężczyzna również z uśmiechem.
Draco, słysząc nazwę potrawy wybuchnął śmiechem. No tak, smoki. Policzki zapiekły mnie i poczułam, że się czerwienię.
-Dla mnie to samo- powiedział Malfoy, szczerząc się jak idiota.
Kelner patrzył to na niego, to na mnie nie rozumiejąc ani wesołości Draco, ani mojego zawstydzenia, ale się nie odzywał.
-Mogę do tego zaproponować czerwone wino- powiedział po chwili, cały czas się uśmiechając.
Draco spojrzał na mnie i pytająco uniósł brwi. Kiwnęłam więc głową, a następnie spojrzałam na kelnera.
-Tak poprosimy to wino- powiedział Draco do mężczyzny, nie obrzucając go ani jednym spojrzeniem.
Kelner pokiwał głową, podziękował i odszedł, zabierając ze sobą karty dań. Spojrzałam na Malfoy’a, który wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, że po krótkiej chwili musiałam odwrócić wzrok. Skierowałam go na miasto, które zachwycało swym urokiem
-Możesz mi opowiedzieć coś o sobie?- odezwał się Draco, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz i tym podobne. Od zakończenia wojny nie mieliśmy ze sobą kontaktu, dlatego wiem o Tobie bardzo mało, chociaż chciałbym wiedzieć więcej- zakończył swoją wypowiedź, a mi wzruszenie ścisnęło gardło.
Nic nie mogłam poradzić na to, jak na mnie działał, choćbym nie wiem jak bardzo chciała.










sobota, 11 maja 2013

Rozdział 28.

Na początek kilka ogłoszeń parafialnych ;)
Ponieważ dla tego bloga przewiduję jeszcze tylko kilka rozdziałów, a przyzwyczaiłam się, że (może nie systematycznie) prowadzę bloga, piszę, wymyślam. Przyzwyczaiłam się do Was wszystkich, dlatego postanowiłam założyć kolejnego bloga Dramione. Historia będzie inna (a taką mam przynajmniej nadzieję) niż ta przedstawiona na tym blogu, również moi bohaterowie i ich uczucia będą inni niż Ci tutaj. Mam nadzieję, że przypadnie Wam on do gustu, dlatego zapraszam Was tutaj: http://ich-historia-draco-hermiona.blogspot.com/ , już dzisiaj pojawi się tam prolog ;) A teraz zapraszam Was na ciąg dalszy tej historii.

                                                                       ~*~



Korytarz był długi, ale przytulny, tak jak reszta tego budynku. Mijałam kolejne drzwi, szukając gabinetu Malfoy’a, a serce mimo woli biło mi coraz szybciej. Nagle z drzwi po lewej ktoś wyszedł. Konkretny ktoś. Ktoś kogo szukałam.
Zdziwił się na mój widok i to bardzo, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się tak uwielbiany przeze mnie uśmiech.
-Co Ty tu robisz, Hermiono?- spytał, po czym ruchem ręki zaprosił mnie do swojego gabinetu.
Rozejrzałam się szybko po jego miejscu pracy, które- muszę przyznać, bardzo przypadło mi do gustu.
-Chciałam porozmawiać. Dokończyć temat, który rozpoczęliśmy.. Rozpocząłeś- dokończyłam kulawo, widząc uniesioną brew Malfoy’a.
-Napijesz się czegoś?- spytał, jednocześnie odsuwając mi krzesło, bym mogła usiąść. Gdy już usiadłam w wygodnym, skórzanym fotelu, Draco obszedł biurko i usiadł, zapewne na swoim stałym miejscu.
-Nie, dziękuję- powiedziałam, czując że coraz trudniej utrzymać mi głos w ryzach. Wtedy, w samolocie powiedziałeś..
-Wiem, co mówiłem, Granger- przerwał mi. Na chwilę zamilkłam, oschłość jego głosu, jak i sama wypowiedź nie nastrajały mnie do wyznania uczuć.
-Nie musiałaś się fatygować i tu przychodzić tylko po to, by mnie o tym poinformować- dodał, ale jego głos stracił na oschłości.
Wtedy zrozumiałam. Draco myślał, że chcę go odrzucić. To właśnie wywnioskowałam z jego zachowania. Czy mógł aż tak to przeżywać?
-Myślisz, że..? –zaczęłam, ale po chwili zamilkłam- nie chciałam o to pytać.
-Przyszłam tu, by Ci powiedzieć, że.. Potrzebuję Cię, Draco.
Nigdy, podczas tych wszystkich lat naszej znajomości- zarówno tej „dobrej” jak i „złej”, nie widziałam Malfoy’a tak zdziwionego. Korzystając z tego, postanowiłam dokończyć to, co zaczęłam, chociaż serce biło mi nierównym rytmem, a moje kolana i ręce trzęsły się niemiłosiernie.
-Odkąd wyruszyliśmy razem na wyprawę, a później walczyliśmy przeciw Voldemort’owi.. Stałeś mi się bliższy. Nigdy nie sądziłam, że po tylu latach wzajemnej niechęci, by nie powiedzieć nienawiści będziemy w stanie nawiązać poprawne relacje. A jednak stało się coś więcej. Stałeś się częścią mojego życia. Nie wiem, czy to jest część, która jest niezbędna, ale w chwili obecnej jesteś mi o wiele bardziej potrzebny niż wcześniej. Nie wiem, czy czuję do Ciebie coś więcej niż tylko egoistyczną potrzebę posiadania Cię, ale chciałabym, byś był obok mnie.
Czy naprawdę ja to powiedziałam? Kolejny raz pojawił się instynkt ucieczki. Pójście na łatwiznę. Mimo to, siedziałam tam dalej wpatrując się z okno- na spojrzenia na Dracona zabrakło mi odwagi.
-Nigdy nie sądziłem, że usłyszę takie słowa z Twoich ust i to skierowane w moją stronę. Chociaż miejsce nie jest do końca odpowiednie na takie spotkania…- powiedział, uśmiechając się łobuzersko. 
-Jakby samolot był odpowiedniejszym miejscem- dopowiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.
-Granger, czy mogłabyś choć raz mi nie przerywać?- uniosłam lekko głowę i pokiwałam nią, chociaż niechętnie. Moje odruchy i uczucia były w tym momencie nieprzewidywalne nawet dla mnie.
-Jesteś dla mnie ważna, ale to już wiesz. Chciałabym, byś wiedziała też, że chociaż się zmieniłem, a przynajmniej mam taką nadzieją, to jednak moja przeszłość wciąż we mnie żyje. Nie wiem, czy uda mi się do końca pozbyć tego wszystkiego, co wpajano mi od początku. Wiesz też, że na moim lewym przedramieniu cały czas pozostaje Mroczny Znak.. Śmierciożercą zostanę już do końca życia, Hermiono.
Ostatnie zdanie mną wstrząsnęło, choć przecież zdawałam sobie sprawę z tego już wcześniej. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć na jego wyznanie, ponieważ ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu.
-Proszę- rozległ się głos Malfoya, który jak mi się zdawało, był przesycony złością. Do środka weszła całkiem ładna, długonoga blondynka w eleganckim stroju.
-Draco, Pan Smith czeka już od półgodziny, zaczyna się niecierpliwić.
-Cholera, zupełnie o nim zapomniałem- powiedział Malfoy, w ogóle nie spoglądając na kobietę.
-Powiedz mu, że przyjmę go za pięć minut.
Na jego słowa skinęła jedynie głową i wyszła.
-Przepraszam, ale to jeden z moich najważniejszych klientów i muszę się nim zająć- powiedział Malfoy, rzucając na mnie co jakiś czas spojrzenie swoich hipnotyzujących oczu.
-To ja powinnam Cię przepraszać, odwiedziłam Cię tutaj w godzinach pracy.
-Może..- zaczął Malfoy, widząc, że już podniosłam się z mojego miejsca- Może dałabyś zaprosić się jutro na kolację?- spoglądałam na niego niedowierzając. Kolejny raz mnie zaskoczył. – Będziemy mogli dokończyć przerwaną nam rozmowę- dokończył z uśmiechem, od którego zmiękły mi kolana. Muszę chyba popracować nad panowaniem nad sobą i moimi odruchami.
-Bardzo chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem, a następnie ruszyłam w stronę drzwi, które Draco przede mną otworzył.
-Do zobaczenia-powiedział z uśmiechem, którego powinni zakazać.
-Do zobaczenia, Draco- powiedziałam z pewnym opóźnieniem. –Masz naprawdę ładną współpracownicę- powiedziałam na zakończenie z przekąsem.
-Wiem, ale jednak wolę brunetki- krzyknął za mną, gdy kroczyłam już korytarzem ku wyjściu. Kilka słów, które wypowiedział na zakończenie sprawiły, że z mojej twarzy do końca tego dnia nie schodził uśmiech. 




piątek, 3 maja 2013

Rozdział 27.



                                                               ~*~


Zegar stojący obok kominka wskazywał godzinę 23:30. Wpatrywałam się w leżącą przede mną małą karteczkę z Jego adresem. Wiedziałam, że po tym co od niego usłyszałam to ja musiałam wykonać jakiś krok. Coś kazało mi uciec. Przecież to było takie proste. Uciekałam już od niego tyle razy, że można to było nazwać tradycją. Nie chciałam, by mnie skrzywdził, bałam się tego. Jednakże miłość zawsze wiąże się z cierpieniem, czy więc nie bałam się miłości?
Myśli tłukły się w mojej głowie a ja mimo to nie mogłam skonstruować jakiejś jednej- sensownej. Nie chciałam odwlekać tego w nieskończoność, bo po pierwsze: im więcej czasu bym nad tym myślała, tym bardziej bym się w tym gubiła, a po drugie: Malfoy nie był i nie będzie typem chłopaka, który będzie czekał w nieskończoność na jedną dziewczynę. Co mi więc pozostało?
Oczy zaczęły kleić mi się ze zmęczenia- miałam za sobą naprawdę ciężki dzień. Podjęłam więc decyzję, by pójść już spać. Była to decyzja błaha i nie miała większego wpływu na moje życie, ale czułam się naprawdę dumna, że ją podjęłam. Pozwalało mi to uwierzyć, że w związku z Draconem też w końcu podejmę jakąś sensowną decyzję.
Myślałam, że zasnę gdy tylko moja głowa dotknie poduszki- tak się jednak nie stało. Przewracałam się z boku na bok, a sen- mimo mojego zmęczenia, nie chciał nadejść. Nigdy nie miałam takich trudności z podjęciem decyzji. Zawsze kroczyłam wyznaczonymi i wytartymi ścieżkami. Odkąd jednak Malfoy zagościł w moim życiu, pojawiło się w nim wiele rozwidleń. Nowe drogi, nieznane, które mogły wprowadzić do mojego życia wiele wspaniałych chwil i ukazać mi nowe, nowe dla mnie doznania. Czy jednak wybranie nowych dróg nie było równoznaczne z porzuceniem starych? Tego też się bałam- zmian. Ale czy zmiany nie są częścią naszego życia tak, jak śmierć? Trudno mi to ocenić.
W mojej głowie echem odbijały się pytania, na które na razie nie znałam odpowiedzi- nie wiem, czy kiedykolwiek je poznam. Nurtowało mnie coś jeszcze, coś bardzo istotnego. Czy on naprawdę się zmienił? Bałam się, że może on po pewnym czasie wrócić do starych zwyczajów i zachowań- tych których tak nienawidziłam. Tych, o których pragnęłam zapomnieć ale nie potrafiłam. Ludzie już tacy są- mają głupi zwyczaj pamiętania o rzeczach, o których nie powinni pamiętać.

Obudziłam się, gdy zegar elektroniczny stojący na szafce nocnej wskazywał 7:30. Nie pamiętałam, kiedy zasnęłam ale nie było to istotne- podeszłam do okna pełna chęci do wykonania kolejnych kroków, które mogły zapisać się złotymi literami w mojej własnej Księdze Życia. Noc i sen sprowadziły na mnie coś w rodzaju oczyszczenia i ukojenia. A decyzja, nad którą tak długo się głowiłam podjęła się sama. Już wcześniej postanowiłam, że jakąkolwiek decyzję podejmę, powiadomię o niej Malfoya osobiście, niezależnie od tego, jaka ona będzie.
Po odrobieniu porannej toalety, już ubrana, poszłam do kuchni. Po szybkim śniadaniu chwyciłam moją torebkę i wyszłam na zalaną słońcem ulicę.
Z torebki wyciągnęłam na chwilę wizytówkę Malfoya, by jeszcze raz spojrzeć na adres jego miejsca pracy, choć wszystkie dane zawarte na tej małej kartce znałam już na pamięć. Dziwiło mnie moje wczorajsze zachowanie. Czy dorosła osoba powinna się tak zachowywać? Te rozmyślania sprawiły, że się zarumieniłam.
 „Dylematy godne małolaty”- rozśmieszył mnie ten rym. Uniosłam lekko głowę i jeszcze raz się zaśmiałam, a to, co planowałam zrobić nie wydawało mi się już w żadnym stopniu straszne.
                                                                 


                                                                ~*~



Draco Malfoy siedział w biurze już od siódmej rano. Przerzucał papiery z jednego miejsca na drugie, wściekły na swojego szefa, który zostawił go samego wśród wielu niedokończonych spraw. O godzinie 9:00 postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Popijając kawę zerkał na kartkę, który ktoś pozostawił w jego mieszkaniu po włamaniu., choć jego treść znał na pamięć.


Jeśli myślałeś, głupcze, że to już koniec to się pomyliłeś. Następcy Czarnego Pana powstają, silniejsi niż On i jego poplecznicy. Nie odwracaj się od nas, bo wtedy my odwrócimy się od Ciebie- będzie to miało konsekwencje, które poniesiesz nie tylko Ty, ale i Twoja siostra, przyjaciel i ta mała szlama. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo nas nie oszukasz. Niedługo dostaniesz od nas wiadomość, z datą i miejscem naszego spotkania- wierzymy w Twoją inteligencję, więc i w to, że przyjdziesz. Do zobaczenia, Draconie.
                                                                                                                                    ABC.


Nie sądził, że po klęsce Czarnego Pana będzie jeszcze kiedykolwiek odczuwał ten rodzaj strachu. Gdyby chodziło tylko o niego!
Wstał i zaczął spacerować po gabinecie, by choć trochę się uspokoić. Zastanawiał się, co takiego znaczy słowo „niedługo” użyte w liściku. Kilka dni, tydzień, miesiąc? Myślał też nad tym, czy powinien porozmawiać o tej sytuacji z Elizą, Blaisem i Hermioną, bo niewątpliwie chodziło o nich. Czy jednak nie powinien się od nich odwrócić, właśnie teraz? Zadając się z nimi narażał ich na niebezpieczeństwo, a z drugiej strony przecież jakoś musiał ich chronić. W pewnej chwili do głowy wpadła mu pewna myśl, a po chwili wykształcił się z niej całkiem sensowny pomysł. Jednak żeby go zrealizować musiałby odsunąć na bok swoją dumę, uprzedzenia a nawet się przed kimś ugiąć. Czy było go stać na takie poświęcenie w interesie innych? Kiedyś takie rozwiązanie nawet nie przyszłoby mu na myśl. Teraz jednak się zmienił. Bo ludzie mają właśnie taką zaletę- potrafią się zmienić. Choćby nie wiem jakie zbrodnie popełnili potrafią odmienić swój los i odwrócić się od złej przeszłości.


                                                               ~*~


Stanęłam przed ogromnym, szklanym budynkiem i wzięłam kilka głębszych wdechów. Jedna, krótka chwila zawahania i już kroczyłam po miękkim dywanie w ogromnym holu. Podeszłam do kontuaru, za którym siedziała drobna blondynka o nieprzyjemnym wyrazie twarzy.
-Dzień dobry- powiedziałam do niej, mając nadzieję, że to nie jedna z tych jędzowatych recepcjonistek, od których ciężko dowiedzieć się czegokolwiek. Kobieta zamiast odpowiedzieć, tylko wpatrywała się we mnie tępo.
-Chciałam zobaczyć się z Panem Malfoyem- dodałam.
-Była Pani umówiona?- powiedziała jakby recytowała znaną na pamięć formułkę, i chyba właśnie tak było.
-Nie byłam, ale Pan Malfoy na pewno…
-Przykro mi.. Ale mogę zaproponować Pani spotkanie z innym naszym prawnikiem. Jeśli jednak zależy Pani na Panu Malfoy, to mogę Panią umówić na…13 grudnia.
-Przecież to za prawie 5 miesięcy!- cóż, skoro ta lalusia nie chce mi pomóc, sama sobie poradzę. 
-Przykro mi, ale Pan Malfoy jest… Co Pani wyprawia!?- krzyknęła, ale nie zwracałam już na nią uwagi, bo szłam w kierunku wind. Kroczyłam zadowolona ze swojej spostrzegawczości i z tego, że zauważyłam na wiszącej za kontuarem tablicy numer piętra i pokoju, w którym urzęduje Malfoy. Weszłam do windy, wcisnęłam guzik z cyfrą 8 i ruszyłam, by budować swoją przyszłość.