czwartek, 17 października 2013

Rozdział 34

Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Cieszyłam się, gdy znajdowałam się na uboczu; wtedy zwykle wszystkie pochwały i laury zbierali moi przyjaciele. Oni się z tego cieszyli, a mi nie było to potrzebne do szczęścia.
W tamtym momencie jednak, gdy stałam na podwyższeniu, ubrana w gustowną, białą suknię ślubną, a dookoła mnie biegały trzy krawcowe, co chwile wykrzykujące jakiś polecenia, poczułam się spełniona.
Suknia, którą sobie wybrałam leżała na mnie niemal idealnie. Spoglądając w ogromne lustro wiszące naprzeciw miejsca, w którym stałam, widziałam młodą, zadbaną kobietę, z której oczu bił zachwyt.
To wszystko dzięki Niemu.
Od dnia, w którym mi się oświadczył mijały dzisiaj trzy miesiące.
Od dnia, w którym przyjęłam jego oświadczyny minęły dziewięćdziesiąt dwa dni.
Dziewięćdziesiąt dwa dni szczęścia, które mi dawał.
Trzy miesiące ze świadomością, że jest mój.
Już niedługo mieliśmy stanąć na ślubnym kobiercu i przyrzekać sobie miłość aż do śmierci.
Draco miał być mój już do końca.
Na samą myśl o tym moje oczy wypełniały się łzami. Nie płakałam już jednak ze smutku, rozpaczy, czy też złości.
Łzy, do których doprowadzał mnie Malfoy były ostatnimi czasy tylko łzami szczęścia.
Dał mi to, czego tak bardzo pragnęłam.
Podarował mi czułość, ciepło, zaufanie, szczęście, poczucie bezpieczeństwa.
Ofiarował mi samego siebie.
Czy nasze życie jest kolorowe? Nie do końca.
Bywają dni, kiedy mam go dość. Dni, w których zbytnio przypomina mi dawnego Malfoy’a, tego z czasów szkolnych. Dni, w których wychodzę z jego mieszkania trzaskając drzwiami z wściekłości, błagając Merlina o cierpliwość dla tego dupka. Draco jednak nigdy nie daje mi zbyt wiele czasu na wściekłość. Zawsze idzie za mną, zawsze przeprasza, a ja zawsze mu ulegam.
Ginny mówi, że się docieramy.
Moja mama mówi, że u młodych ludzi to normalne.
Harry twierdzi, że oboje z Draconem jesteśmy uparci niczym osły i nasze charaktery w połączeniu tworzą mieszankę iście wybuchową, niczym eksperymenty Seamusa.
Wydaje mi się, ze to Potter ma rację, ale nie martwi mnie to.
Może i czasem nie potrafię z nim wytrzymać, ale ważniejsze wydaje mi się to, że bez niego nie potrafię już żyć.
Za trzy tygodnie oficjalnie stanę się panią Malfoy. Zacznę nosić nazwisko kiedyś tak bardzo przeze mnie znienawidzone.
Naszymi świadkami mają zostać Ginny, teraz już Potter oraz Blaise, który od dwóch miesięcy jest samotny.
Udało mu się jednak podnieść po nieszczęściu, jakie go spotkało i stara się normalnie żyć. Wciąż podrzuca nam do domu księgi imion, bo- jak mówi- lepiej mieć wszystko przygotowane zawczasu. Jestem dumna,  że udało mu się pozbierać i cieszę się, że wyszedł na prostą, nawet jeśli jego żarty często drażnią mnie i Draco, a moich rodziców wręcz zawstydzają. Tak, Diabełek potrafi być czasem mistrzem faux pas.
Udało mi się również odzyskać część mojego dawnego życia. Cotygodniowe spotkania na obiad, lub chociaż herbatkę z moimi rodzicami i Draconem to już niemal tradycja. Kilka razy w miesiącu spotykamy się również z Ginny i Harrym oraz Ronem i Elizą.
Draco czasem nadal reaguje alergicznie gdy widzi, jak Ron obejmuje lub całuje jego siostrę, ale chyba pogodził się z tym, że są razem szczęśliwi.
Zarówno Eliza, jak i Draco bali się reakcji ojca na wieść, że jego jedyny syn związał się z osobą nieczyste krwi, a córka z jej zdrajcą.
Lucjusz Malfoy jednak przepadł bez wieści. Poszukiwany w całym kraju przez aurorów, w sprawie jego domniemanego śmieriożerstwa prawdopodobnie wyjechał poza granicę.
Szczerze mówiąc, nikt tu za nim szczególnie nie tęsknił, choć czasem wydaje mi się, że Draconowi go brakuje.
Mimo wszystko, był to jego ojciec- stracił matkę, a teraz jeszcze jego- niektórym ciężko byłoby się po tym pozbierać.
Czasem, gdy spoglądałam na młodego Malfoy’a pogrążonego we śnie byłam wdzięczna Lucjuszowi i Narcyzie- to dzięki nim mogłam mieć szczęście o jakim mi się nie śniło.
Mam Jego i dziękuję za to każdemu bóstwu z osobna.
-Panno Granger, już wszystko gotowe, może się pani przebrać- powiedziała jedna z krawcowych, brunetka o uroczym uśmiechu, którą polubiłam już od pierwszej rozmowy.
-Dziękuję bardzo- odpowiedziałam, ostrożnie zeszłam z podestu i udałam się do przebieralni.


Gdy dotarłam do mojego mieszkania, uśmiech sam wypłynął mi na usta. Lubiłam ten mój mały azyl i wiedziałam, że ciężko będzie mi się z nim rozstać.
Już niedługo miałam zamieszkać razem z Draco w uroczej rezydencji, którą niedawno wspólnie wybraliśmy. Kłótni było co niemiara, bo mój przyszły mąż nie chciał się zgodzić na mały dom zamiast ogromnej willi, gdyż uważał, że Malfoy’om nie wypada mieszkać skromnie.
Po wielu potyczkach i chwilach zwątpienia, że uda nam się znaleźć coś odpowiedniego, trafiliśmy na ten dom.
Zauroczyłam się nim od razu, a i Draconowi przypadł on do gustu.
To właśnie w nim mieliśmy rozpocząć nasze nowe życie.
Wchodząc do łazienki, by wziąć szybki prysznic wciąż rozmyślałam o tym, jak wiele wydarzyło się podczas tych trzech miesięcy.
Najważniejszy był dzień, w którym Draco powiedział, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Nie były to tylko puste słowa, o czym przekonałam się niecały miesiąc później. Właśnie wtedy bowiem, Draco stanął przed moimi drzwiami z kobietą, która znaczyła dla mnie bardzo dużo.
Udało mu się odnaleźć moją ukochaną ciocię.
Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się mu za to, co dla mnie zrobił.


Poranne spacery pustymi jeszcze ulicami Londynu były jedną z tych rzeczy, które uwielbiałem. Zwykle tłoczne miejsca, w których trzeba było uważać, by na kogoś nie wpaść, wyglądały wtedy zupełnie inaczej, jak dla mnie- zdecydowanie lepiej, niż wtedy, gdy były oblegane przez tłumy. Dopiero wtedy miejsca te dawały się odkryć tak naprawdę; w ciszy i samotności wszystko przedstawia się inaczej.
W moim życiu tak naprawdę nigdy nie byłem sam, ale mimo to byłem samotny.
Nie byłem sam, bo ciągle ktoś stawał obok mnie, najczęściej dyktując mi, co mam robić, a czego nie. Sterując mną, moim życiem i odbierając mi wolną wolę.
Byłem samotny, bo nie miałem nikogo, kto by mnie tak naprawdę rozumiał. Kogoś, kto mimo tego, jaki jestem i jaki nie jestem zaakceptował by mnie do końca.
Właśnie wtedy na mojej drodze pojawiła się Ona.
Nikt nigdy nie wywołał u mnie tyle sprzecznych uczuć. Do tej pory zresztą to robi.
Denerwuje mnie swoją upartością, tym że często nie daje mi dojść do słowa, że zawsze chce postawić na swoim, że często mnie nie słucha. Są to jednak rzeczy, za które ją kocham. Uwielbiam ją za wszystko- to właśnie ona całkowicie zawładnęła moim światem.
Ciężko jest mi uwierzyć, że już niedługo będzie tylko moja. Już na zawsze.
Do tej pory nie mogę uwierzyć też w to, że nareszcie mogę odetchnąć spokojnie, że równie spokojnie mogę spać.
Zgłoszenie się do Potter’a, by ten pomógł mi chronić bliskie mi osoby było najlepszym wyjściem. Choć nigdy nie lubiłem- i do tej pory nie lubię-prosić kogoś o pomoc cieszę się, że
Wtedy zdecydowałem się na ten krok.
Chłopcu, Który Przeżył i jego ludziom udało się wyłapać Śmierciożerców, którzy pod wodzą mojego dawnego kumpla- Nott’a- próbowali przywrócić idee Czarnego Pana.
Kiedyś był mi bliski, ale gdy go złapali  i oddawali dementorom, nie czułem współczucia. Po jego aresztowaniu tajemnicze listy od ABC przestały przychodzić.
Mimo całkiem sprawnych działań służ Potter’a, mojemu ojcu udało się uciec. Nie wiem, gdzie jest i co się z nim dzieje i nie obchodzi mnie to.
Mam nadzieję, że nadal żyje i że nie bedzie już nikogo krzywdził. Tylko tyle, choć znając go, można powiedzieć: aż tyle.
Gdy przyglądam się mojemu życiu, które teraz wiodę czuję, ze jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą.
Moja siostra mówi to samo, choć akurat tego nie jestem pewien. Bądź co bądź, to jednak Weasley i nie podoba mi się, że się spotykają. Jeśli moja siostra zechce kiedyś zostać panią Weasley, to chyba rzucę na siebie avadę.
Hermiona mówi, że najważniejsze jest to, że moja siostra jest szczęśliwa. Szczęśliwa z Weasley’em? Ciężko mi w to uwierzyć.
Jest jednak dorosła i sama może decydować o sobie, o czym za każdym razem, gdy kłócimy się o jej chłopaka, mi przypomina. Staram się jednak akceptować to, bo nie chciałbym stracić jej przez głupie kłótnie.
W ten sam sposób nie chciałbym stracić Granger.
Kłócę się z nią często, zwykle o byle głupoty. Schemat często jest podobny; kłótnia, podniesione głosy, trzask drzwi, gdy ona wychodzi i drugi- gdy wychodzę ja. Za nią. By zdążyć. By nie zaprzepaścić szansy, którą otrzymałem od losu.
Ona jest moim szczęściem.
Jest moją podporą i ona mnie ocaliła.
Wszystko, co teraz mam zawdzięczam jej.
Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się jej za to, co dla mnie zrobiła.


Czasem wybucham - wiem o tym
czasem nie słucham - wiem o tym
nigdy nie ufam - wiem o tym
ale nic nie uspokaja mnie tak jak jej dotyk