Wszystkie bajki kończą się zwykle tymi samymi słowami.
Niezależnie od przeciwności, jakie bohaterowie napotykają na swojej drodze, na
końcu zawsze pojawia się ten sam tekst.
I żyli długo i szczęśliwie.
Jest jednak bajka, jedna, jedyna, która zwykle kończy się
inaczej.
Tą bajką jest rzeczywistość.
Każdy może spróbować napisać własne zakończenie dla tej
bajki, choć los może nas często zaskoczyć.
Wierzycie w przeznaczenie?
Ja wierzę.
Trudno mi przyjąć do wiadomości fakt, jakoby Draco znalazł
się w moim życiu przypadkiem. Takie przypadki się nie zdarzają.
Spoglądam na siedzącego obok mnie młodego Malfoya i wiem, że
nie chcę nigdzie iść. To, co mam zupełnie mi wystarcza. Próbujemy napisać
własne zakończenie naszej bajki. Jak dla mnie nieistotne jest, gdzie będziemy w
danym momencie w życiu, ważne byśmy byli razem. Gdy powiedziałam to Draconowi
zgodził się ze mną, ale- jakże to do niego podobne, zawsze musi mieć jakieś
„ale”- dodał, że on lepiej by się czuł w jakimś nadmorskim pałacyku, gdzie
towarzyszyłyby nam skrzaty. Doprawdy, czasem trudno jest wykrzesać z niego choć
odrobinę romantyzmu.
-Mamo, mamo a Toby mi powiedział, że jeśli nie oddam mu
mojej Czekoladowej Żaby, to w nocy przyjdzie po mnie wielki, rudy potwór!-
krzyczała rozentuzjazmowana nasza czteroletnia córeczka, wręcz idealna kopia
Draco.
-Ale to prawda! Jestem Twoim starszym bratem i powinnaś się
ze mną dzielić- odparł sześcioletni Toby, z wyglądu podobny do mnie, z
charakteru zaś nieprawdopodobnie podobny do ojca.
-Nic Ci nie dam, Ty zjadłeś już swoją żabę!
-Dobrze, jak chcesz, ale ten rudy potwór…
-O czym Ty mówisz Toby? Jaki potwór?- spytałam go, patrząc
jednak na próbującego stłumić śmiech Draco.
Witajcie w mojej codzienności.
-Taki ogromny, cały rudy, z piegami, który zjada WSZYSTKO!
Nazywa się Wiewiór, tatuś mi o nim opowiadał.
-Nie mogłeś być bardziej oryginalny?- spytałam Malfoya,
próbując być groźna, ale niestety zdradził mnie mój uśmiech.
-Nie martw się, Emily- powiedział do córki Draco- Wiewiór w
gruncie rzeczy jest nieszkodliwy i na pewno nie je małych dziewczynek.
Chwilę później nasze dzieci, przekomarzając się, wybiegły do
ogrodu. Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęliśmy śmiechem, a chwilę później
byliśmy już z Emily i Tobym.
Nazywam się Hermiona Granger, a to moja bajka. Zakończenie
dopiszcie sobie sami.
~*~
Koniec... Nie musiałam długo zastanawiać się, jak zakończyć tą historię, bo od początku wiedziałam, że zakończenie ma być szczęśliwe.
Chcę wierzyć w to, że happy endy zdarzają się w życiu, i że może zdarzyć się i w moim.
Dziękuję Wam za tą historię, bo bez Was by nie powstała. Nie była wybitna, rozdziały nie pojawiały się regularnie, ale dzięki Wam BYŁA. Mimo, że to opowiadanie już się skończyło, to wciąż będę tu zaglądać. Ot tak, z przyzwyczajenia.
Dziękuję Wam, bo bez Was nie dobrnęłabym do końca.
Dziękuję.
Świata blogowego jeszcze nie opuszczam, bowiem mam coś do zakończenia.
Zapraszam Was na tą historię, jeśli jeszcze nie macie mnie dość.