piątek, 3 maja 2013

Rozdział 27.



                                                               ~*~


Zegar stojący obok kominka wskazywał godzinę 23:30. Wpatrywałam się w leżącą przede mną małą karteczkę z Jego adresem. Wiedziałam, że po tym co od niego usłyszałam to ja musiałam wykonać jakiś krok. Coś kazało mi uciec. Przecież to było takie proste. Uciekałam już od niego tyle razy, że można to było nazwać tradycją. Nie chciałam, by mnie skrzywdził, bałam się tego. Jednakże miłość zawsze wiąże się z cierpieniem, czy więc nie bałam się miłości?
Myśli tłukły się w mojej głowie a ja mimo to nie mogłam skonstruować jakiejś jednej- sensownej. Nie chciałam odwlekać tego w nieskończoność, bo po pierwsze: im więcej czasu bym nad tym myślała, tym bardziej bym się w tym gubiła, a po drugie: Malfoy nie był i nie będzie typem chłopaka, który będzie czekał w nieskończoność na jedną dziewczynę. Co mi więc pozostało?
Oczy zaczęły kleić mi się ze zmęczenia- miałam za sobą naprawdę ciężki dzień. Podjęłam więc decyzję, by pójść już spać. Była to decyzja błaha i nie miała większego wpływu na moje życie, ale czułam się naprawdę dumna, że ją podjęłam. Pozwalało mi to uwierzyć, że w związku z Draconem też w końcu podejmę jakąś sensowną decyzję.
Myślałam, że zasnę gdy tylko moja głowa dotknie poduszki- tak się jednak nie stało. Przewracałam się z boku na bok, a sen- mimo mojego zmęczenia, nie chciał nadejść. Nigdy nie miałam takich trudności z podjęciem decyzji. Zawsze kroczyłam wyznaczonymi i wytartymi ścieżkami. Odkąd jednak Malfoy zagościł w moim życiu, pojawiło się w nim wiele rozwidleń. Nowe drogi, nieznane, które mogły wprowadzić do mojego życia wiele wspaniałych chwil i ukazać mi nowe, nowe dla mnie doznania. Czy jednak wybranie nowych dróg nie było równoznaczne z porzuceniem starych? Tego też się bałam- zmian. Ale czy zmiany nie są częścią naszego życia tak, jak śmierć? Trudno mi to ocenić.
W mojej głowie echem odbijały się pytania, na które na razie nie znałam odpowiedzi- nie wiem, czy kiedykolwiek je poznam. Nurtowało mnie coś jeszcze, coś bardzo istotnego. Czy on naprawdę się zmienił? Bałam się, że może on po pewnym czasie wrócić do starych zwyczajów i zachowań- tych których tak nienawidziłam. Tych, o których pragnęłam zapomnieć ale nie potrafiłam. Ludzie już tacy są- mają głupi zwyczaj pamiętania o rzeczach, o których nie powinni pamiętać.

Obudziłam się, gdy zegar elektroniczny stojący na szafce nocnej wskazywał 7:30. Nie pamiętałam, kiedy zasnęłam ale nie było to istotne- podeszłam do okna pełna chęci do wykonania kolejnych kroków, które mogły zapisać się złotymi literami w mojej własnej Księdze Życia. Noc i sen sprowadziły na mnie coś w rodzaju oczyszczenia i ukojenia. A decyzja, nad którą tak długo się głowiłam podjęła się sama. Już wcześniej postanowiłam, że jakąkolwiek decyzję podejmę, powiadomię o niej Malfoya osobiście, niezależnie od tego, jaka ona będzie.
Po odrobieniu porannej toalety, już ubrana, poszłam do kuchni. Po szybkim śniadaniu chwyciłam moją torebkę i wyszłam na zalaną słońcem ulicę.
Z torebki wyciągnęłam na chwilę wizytówkę Malfoya, by jeszcze raz spojrzeć na adres jego miejsca pracy, choć wszystkie dane zawarte na tej małej kartce znałam już na pamięć. Dziwiło mnie moje wczorajsze zachowanie. Czy dorosła osoba powinna się tak zachowywać? Te rozmyślania sprawiły, że się zarumieniłam.
 „Dylematy godne małolaty”- rozśmieszył mnie ten rym. Uniosłam lekko głowę i jeszcze raz się zaśmiałam, a to, co planowałam zrobić nie wydawało mi się już w żadnym stopniu straszne.
                                                                 


                                                                ~*~



Draco Malfoy siedział w biurze już od siódmej rano. Przerzucał papiery z jednego miejsca na drugie, wściekły na swojego szefa, który zostawił go samego wśród wielu niedokończonych spraw. O godzinie 9:00 postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Popijając kawę zerkał na kartkę, który ktoś pozostawił w jego mieszkaniu po włamaniu., choć jego treść znał na pamięć.


Jeśli myślałeś, głupcze, że to już koniec to się pomyliłeś. Następcy Czarnego Pana powstają, silniejsi niż On i jego poplecznicy. Nie odwracaj się od nas, bo wtedy my odwrócimy się od Ciebie- będzie to miało konsekwencje, które poniesiesz nie tylko Ty, ale i Twoja siostra, przyjaciel i ta mała szlama. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo nas nie oszukasz. Niedługo dostaniesz od nas wiadomość, z datą i miejscem naszego spotkania- wierzymy w Twoją inteligencję, więc i w to, że przyjdziesz. Do zobaczenia, Draconie.
                                                                                                                                    ABC.


Nie sądził, że po klęsce Czarnego Pana będzie jeszcze kiedykolwiek odczuwał ten rodzaj strachu. Gdyby chodziło tylko o niego!
Wstał i zaczął spacerować po gabinecie, by choć trochę się uspokoić. Zastanawiał się, co takiego znaczy słowo „niedługo” użyte w liściku. Kilka dni, tydzień, miesiąc? Myślał też nad tym, czy powinien porozmawiać o tej sytuacji z Elizą, Blaisem i Hermioną, bo niewątpliwie chodziło o nich. Czy jednak nie powinien się od nich odwrócić, właśnie teraz? Zadając się z nimi narażał ich na niebezpieczeństwo, a z drugiej strony przecież jakoś musiał ich chronić. W pewnej chwili do głowy wpadła mu pewna myśl, a po chwili wykształcił się z niej całkiem sensowny pomysł. Jednak żeby go zrealizować musiałby odsunąć na bok swoją dumę, uprzedzenia a nawet się przed kimś ugiąć. Czy było go stać na takie poświęcenie w interesie innych? Kiedyś takie rozwiązanie nawet nie przyszłoby mu na myśl. Teraz jednak się zmienił. Bo ludzie mają właśnie taką zaletę- potrafią się zmienić. Choćby nie wiem jakie zbrodnie popełnili potrafią odmienić swój los i odwrócić się od złej przeszłości.


                                                               ~*~


Stanęłam przed ogromnym, szklanym budynkiem i wzięłam kilka głębszych wdechów. Jedna, krótka chwila zawahania i już kroczyłam po miękkim dywanie w ogromnym holu. Podeszłam do kontuaru, za którym siedziała drobna blondynka o nieprzyjemnym wyrazie twarzy.
-Dzień dobry- powiedziałam do niej, mając nadzieję, że to nie jedna z tych jędzowatych recepcjonistek, od których ciężko dowiedzieć się czegokolwiek. Kobieta zamiast odpowiedzieć, tylko wpatrywała się we mnie tępo.
-Chciałam zobaczyć się z Panem Malfoyem- dodałam.
-Była Pani umówiona?- powiedziała jakby recytowała znaną na pamięć formułkę, i chyba właśnie tak było.
-Nie byłam, ale Pan Malfoy na pewno…
-Przykro mi.. Ale mogę zaproponować Pani spotkanie z innym naszym prawnikiem. Jeśli jednak zależy Pani na Panu Malfoy, to mogę Panią umówić na…13 grudnia.
-Przecież to za prawie 5 miesięcy!- cóż, skoro ta lalusia nie chce mi pomóc, sama sobie poradzę. 
-Przykro mi, ale Pan Malfoy jest… Co Pani wyprawia!?- krzyknęła, ale nie zwracałam już na nią uwagi, bo szłam w kierunku wind. Kroczyłam zadowolona ze swojej spostrzegawczości i z tego, że zauważyłam na wiszącej za kontuarem tablicy numer piętra i pokoju, w którym urzęduje Malfoy. Weszłam do windy, wcisnęłam guzik z cyfrą 8 i ruszyłam, by budować swoją przyszłość.









1 komentarz:

  1. w takim momencie? xd serio?
    Boże cudownie! :D czekam na więcej :)

    POzdrawiam.

    OdpowiedzUsuń