czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 29.




Siedziałam na łóżku w mojej sypialni, czekając na Ginny. Od samego rana szukałam odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór w towarzystwie Malfoya, a jedyną rzeczą, którą udało mi się zrobić był wielki bałagan. Dlatego właśnie, zdesperowana i rozemocjonowana pół godziny temu zadzwoniłam po Rudą. Na całe szczęście w ostatnim czasie nasze stosunki ociepliły się na tyle, bym mogła na nią liczyć nawet w tak głupiej sytuacji. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, jak najszybciej rzuciłam się ich stronę. Weasley’ówna, widząc moją minę i ubranie, które miałam na sobie dostała ataku głupiego śmiechu, którego nie mogła powstrzymać aż do wejścia do mojej sypialni.  Gdy tylko przekroczyła jej próg oczy zaiskrzyły jej na widok wszystkich ubrań porozrzucanych wszędzie, gdzie tylko się dało. Prawie natychmiast rzuciła się ku czerwonej, długiej sukni bez ramiączek i ułożyła ją na jedynej wolnej części łóżka. Obok niej położyła krótką, zgniłozieloną suknię z wycięciem na plecach i klasyczną „małą czarną”.
-Łap tą- powiedziała i rzuciła we mnie czerwoną suknią. Idź, przymierz ją i zaraz zobaczymy, jak ona na Tobie leży.
Po przymierzeniu ostatniej już sukienki i wysłuchaniu narzekań Rudej ustaliłyśmy, o dziwo zgodnie, że najlepsza będzie „mała czarna”, do której Ginny z zadziwiającą łatwością dobrała odpowiednie buty i biżuterię.
Dziewczyna postanowiła, że musi pozostać u mnie do mojego wyjścia, bo po pierwsze: musi zobaczyć, jak będę się prezentowała w efekcie końcowym, a po drugie: nie przepuści tak łatwo okazji, by zobaczyć Malfoy’a.
Godzinę przed planowanym przyjściem Dracona ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy je otworzyłam pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy był ogromny bukiet tulipanów we wszystkich chyba kolorach tych kwiatów, jakie istnieją.
-Panna Granger?- spytał ktoś zza kurtyny kwiatów.
-Tak, to ja- odpowiedziałam niepewnie, zerkając na Ginny stojącą w wejściu do kuchni, która prawie zzieleniała z zazdrości.
-Proszę tylko tutaj pokwitować- powiedział młody chłopak stojący przede mną, a gdy to zrobiłam wręczył mi kwiaty i rzucając „Do widzenia, życzę miłego wieczoru” odszedł szybko.
Wciąż zaskoczona poszłam do kuchni i nie zwracając uwagi na Ginny, która prawie skakała pod sufit z ekscytacji, położyłam bukiet na stole i zaczęłam szukać jakiegoś liściku.  Ku radości zarówno mojej, jak i Rudej wśród tulipanów znajdowała się mała karteczka, na której treść została wykaligrafowana starannym, ładnym pismem, które znałam, i na którego widok mimo woli moje serce zaczęło bić szybciej. Ginny natomiast ciekawa treści liściku i zaskoczona moją skamieniałością zajrzała mi przez ramię i odczytała na głos:



„Mam nadzieję, że bukiet Ci się spodobał- uznałem, że róże byłyby zbyt pompatyczne. Nie mogę się doczekać naszej kolacji. Ubierz się jakoś ładnie, Granger.

                                                    D.Malfoy                                                                                     


Ostatnie zdanie tak przypominało mi dawnego Malfoy’a, że wzruszenie ścisnęło mi gardło- jako idiotka z sadystycznymi zapędami tęskniłam czasem za dawnym Draco.
-Hermiono!- to Ginny próbowała przywołać mnie na ziemię. Została niecała godzina, a ja muszę Ci jeszcze zrobić makijaż i ułożyć fryzurę.
Westchnęłam na to przeciągle, ale nie sprzeczałam się z nią, bo miała rację. 
Tylko i wyłącznie dzięki jej zabiegom mogłam piętnaście minut przed planowanym przyjściem Malfoy’a stać przed lustrem i podziwiać swoje odbicie. Weasley miała niezaprzeczalny dryg i dużą wprawę, bo nigdy nie sądziłam, że będę mogła wyglądać tak dobrze.
-Kocham Cię, Ginny- powiedziałam, obracając się przed lustrem.
-Wiem przecież- powiedziała z udawaną nonszalancją. Malfoy padnie, gdy Cię zobaczy.
-Wolałabym, żeby nie padł zanim nie porozmawiamy- odrzekłam jej tylko, starając się ukryć rumieniec wstydu, co było dość trudne ze względu na to, że na głowie miałam koka.
Weasley na moją odpowiedź tylko zachichotała cicho.
Równo o dwudziestej do moich drzwi zadzwonił dzwonek. Poszłam je otworzyć na miękkich nogach i z szybko bijącym sercem, co bardzo, ale to bardzo mi się nie podobało. Ginny w tym czasie już szykowała się do wyjścia ze złowieszczym uśmiechem na twarzy. Jednym krótkim szarpnięciem otworzyłam drzwi a jego widok sprawił, że moje serce na chwilę zwolniło swój bieg, aby już po chwili bić dwa razy szybciej niż wcześniej.
-Witaj, Hermiono- powiedział ze swoim standardowym uśmiechem, od którego miękły mi kolana.
Doprawdy, muszę wziąć się w garść, bo jeśli dalej tak będę na niego reagowała, to w końcu umrę na zawał serca.
-Witaj- powiedziałam wreszcie z uśmiech. Wejdź, proszę- starałam się utrzymywać głos w ryzach i mam nadzieję, że mi się to udawało.
-Mam gościa, ale ona już wychodzi, prawda? –rzuciłam w stronę kuchni widząc, a raczej nie widząc, by Ruda szykowała się do wyjścia.
Draco był lekko zaskoczony, ale widząc kto wychodzi z kuchni uśmiechnął się szelmowsko, na co Ginny odpowiedziała mu uśmiechem. Od tej słodyczy zrobiło mi się niedobrze, więc rzuciłam w stronę Weasley:
-Dziękuję Ci za wszystko, DO WIDZENIA.
Mogłabym się założyć, że Ruda musiała powstrzymywać śmiech.
-Och, nie ma za co!- jeśli zaraz nie wyjdzie, to chyba ją uszkodzę.
-Do zobaczenia, Hermionko. Paa, Draco- tak, machaj do niego dłużej Ginny, a Twoje życie będzie dużo krótsze, niż byś chciała.
Gdy wreszcie wyszła, Malfoy zaczął się głośno śmiać. Miałam go właśnie skarcić za to, ale uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy od bardzo dawna słyszę, by śmiał się tak szczerze- dlatego po chwili do niego dołączyłam. Gdy trochę ochłonęliśmy, Draco obejrzał mnie od góry do dołu, na co się zarumieniłam.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział to tak, jakby to było oczywiste. 
Komplement z jego ust zabrzmiał milion razy lepiej niż gdyby wypowiadał go ktoś inny.
-Możemy już wychodzić?- spytał, a ja drgnęłam lekko, wytrącona nagle ze swoich myśli.
-Oczywiście- odpowiedziałam szybko i sięgnęłam po płaszcz, który Malfoy niemal natychmiast wyjął mi z ręki i pomógł włożyć.
Westchnęłam jedynie- zaczyna się.
Po wyjściu przed moją klatkę, Draco podszedł do stojącej niedaleko taksówki i otworzył przede mną jej drzwi. Malfoy korzystający z mugolskich środków transportu? Tego jeszcze nie było. Zajęłam miejsce w taksówce, a sekundę później i Malfoy w niej siedział. Ruszyliśmy od razu, co znaczyło, że nasz kierowca dobrze wiedział, gdzie jechać i była to kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła tego dnia.
Gdy stanęliśmy, Draco wysiadł szybko, by chwilę później otworzyć przede mną drzwi. Zdziwiłam się, gdy wysiadłam, tyle że zaskoczenie, którego doznałam nie było pozytywne. Gdy nasza taksówka odjechała rozejrzałam się dookoła miejsca, w którym się znajdowaliśmy, licząc na to, że coś przeoczyłam. Wciąż jednak widziałam tylko obskurne kamienice. Obok nas znajdował się znak informujący o ulicy, na której teraz byliśmy. Rozpoznałam ją, ale nie podniosło mnie to na duchu. No bo po co Malfoy zabrał mnie do najbiedniejszej dzielnicy w Londynie?
-Słodko wyglądasz, Granger- powiedział, a ja uświadomiłam sobie, że od kilku minut zdziwiona rozglądam się po okolicy.
-Chodźmy już- powiedział, ale ja nie ruszyłam się z miejsca, więc spojrzał na mnie pytająco.
-Nie pójdę dopóki nie powiesz mi, dokąd mnie zabierasz- odrzekłam i założyłam ręce na piersi.
Podszedł do mnie powoli i stanął blisko. Za blisko.
-Nie daj się prosić, Hermiono- powiedział cicho i wyswobodził moją rękę, by już po chwili zamknąć moją dłoń w swojej. Sekundę później wszystko zawirowało i rozpoznałam objawy towarzyszące teleportacji łącznej. Zirytowało mnie to. Szybko jednak zapomniałam o mojej irytacji, gdy spostrzegłam, gdzie się znajdujemy.
-Nigdy nie oceniaj książki po okładce- powiedział Draco stojący obok mnie. I miej zawsze zaufanie do mnie, Granger. Możemy już iść na tą kolację?
Nie mogłam się nie zgodzić. Nie po tym, jak zabrał mnie do Rio de Janeiro. 



Uliczne latarnie oświetlały ludzi spacerujących po mieście. W oddali na niebie widać było latające lampiony szczęścia. Również para nastolatków , obok której na chwilę się zatrzymaliśmy zapalała taki lampion. Gdy poszliśmy dalej minęła nas dwójka dzieci, które na twarzy miały różnokolorowe maski. Chłonęłam widoki tego miasta oczarowana jego pięknem. Zawsze chciałam zwiedzić Rio, ale wcześniej brakowało mi czasu i okazji.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna, że mnie tu zabrałeś! – Draco na te słowa jedynie uśmiechnął się do mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Próbowałam zobaczyć wszystko, co się tam znajdowało, ale było tego za dużo, a my cały czas szliśmy. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Malfoy’a, ale gdy go na tym przyłapywałam jedynie uśmiechał się złośliwie. W pewnej chwili zatrzymał się, a ja chcąc nie chcąc musiałam zrobić to samo.  Staliśmy przed pięknie oświetloną i zapewne strasznie drogą restauracją. Draco gestem zaprosił mnie do środka- tam lokal prezentował się jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Prawie od razu po wejściu do wnętrza restauracji podszedł do nas wysoki, przystojny kelner.
-Czy mają państwo rezerwację?- spytał płynnie, ale z zauważalnym akcentem.
-Tak, na nazwisko Malfoy- odpowiedział mu Draco.
Mężczyzna zerknął na kartkę, którą miał ze sobą, a gdy znalazł to, czego szukał pokiwał głową.
-Proszę za mną- rzucił w naszą stronę z uśmiechem.
Szliśmy za nim długim korytarzem, a następnie weszliśmy razem do windy. Gdy stał koło Malfoy’a nie mogłam ich nie porównywać.
„Nasz” kelner był co prawda wysoki, ale w przeciwieństwie do Dracona był brunetem o ciemnej karnacji i prawie czarnych oczach. Mimo, że niezaprzeczalnie był przystojny to jednak brakowało mu „tego czegoś”, co z pewnością posiadał były Ślizgon. Moje rozmyślania przerwał cichy gong, który oznajmił, że nasza winda dotarła na miejsce. Kelner ruszył dalej, a my w ciszy podążaliśmy za nim. W pewnym momencie skręcił, a gdy się zatrzymał zaparło nie dech w piersiach. Mężczyzna wskazał nam nasz stolik, odsunął przede mą krzesło i podał Menu. Gdy podał je Draco powiedział coś do niego, ale tego już nie usłyszałam- byłam zbyt pochłonięta obserwowaniem wszystkiego, co mogłam objąć wzrokiem. 
Znajdowaliśmy się na ogromnym tarasie, z którego mieliśmy widok na miasto. Mimo, że był już wieczór, to było tam ciepło, a świece stojące prawie wszędzie wspaniale wszystko oświetlały.
Draconie Malfoy’u zdobyłeś właśnie u mnie ogromnego plusa.
-Co o tym wszystkim myślisz?- spytał mnie wspominany chłopak z widocznym zainteresowaniem.
Na chwilę oderwałam wzrok od cudownego widoku, by spojrzeć na Malfoy’a.
-Chciałabym Ci bardzo podziękować- zaczęłam. Zawsze o tym marzyłam, Draco i nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak… tak szczęśliwa- po tych słowach spojrzał na mnie tak cudownym wzrokiem, że moje serce chyba zatrzymało się na chwilę.
Gdy odwrócił swoje spojrzenie, mimowolnie zrobiłam to samo- w naszą stronę zbliżał się kelner. Zezłościło mnie to trochę, bo przerwał tą krótką chwilę, podczas której Malfoy z zimnego drania przemienił się w księcia z bajki- mojego księcia.
-Czy zdecydowali się już państwo na coś?- spytał mężczyzna z czarującym uśmiechem.
-Hermiona?- to mnie Draco oddał pałeczkę.
Spojrzałam na menu i spośród różnych dań, wybrałam to, którego nazwa najbardziej przypadła mi do gustu.
-Poproszę danie z numerem 37- powiedziała z uśmiechem do kelnera.
-Imagine dragons, bardzo dobry wybór- odpowiedział mi mężczyzna również z uśmiechem.
Draco, słysząc nazwę potrawy wybuchnął śmiechem. No tak, smoki. Policzki zapiekły mnie i poczułam, że się czerwienię.
-Dla mnie to samo- powiedział Malfoy, szczerząc się jak idiota.
Kelner patrzył to na niego, to na mnie nie rozumiejąc ani wesołości Draco, ani mojego zawstydzenia, ale się nie odzywał.
-Mogę do tego zaproponować czerwone wino- powiedział po chwili, cały czas się uśmiechając.
Draco spojrzał na mnie i pytająco uniósł brwi. Kiwnęłam więc głową, a następnie spojrzałam na kelnera.
-Tak poprosimy to wino- powiedział Draco do mężczyzny, nie obrzucając go ani jednym spojrzeniem.
Kelner pokiwał głową, podziękował i odszedł, zabierając ze sobą karty dań. Spojrzałam na Malfoy’a, który wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, że po krótkiej chwili musiałam odwrócić wzrok. Skierowałam go na miasto, które zachwycało swym urokiem
-Możesz mi opowiedzieć coś o sobie?- odezwał się Draco, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz i tym podobne. Od zakończenia wojny nie mieliśmy ze sobą kontaktu, dlatego wiem o Tobie bardzo mało, chociaż chciałbym wiedzieć więcej- zakończył swoją wypowiedź, a mi wzruszenie ścisnęło gardło.
Nic nie mogłam poradzić na to, jak na mnie działał, choćbym nie wiem jak bardzo chciała.










2 komentarze:

  1. Super. Liczę, że szybko zauważę nową notkę. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został dodany do Stowarzyszenia.
    Zapraszamy do udziału w życiu bloga. Pozdrawiam serdecznie.
    Ross.

    OdpowiedzUsuń