poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 30.


Opowiadałam Draco wszystko, co tylko mogłam mu opowiedzieć. Mówiłam o moim mieszkaniu, o rodzicach, przyjaciołach, mojej pracy, pacjentach.  Mój monolog przerwałam tylko w chwili, gdy kelner przyniósł nasze danie, i gdy podniosłam do ust kieliszek z winem, bo zaschło mi w gardle. Malfoy był doskonałym słuchaczem- już na początku tego wieczoru dowiedział o mnie więcej niż wiedziała moja najlepsza przyjaciółka. Gdy skończyłam opowiadać mu o moich planach na wakacje, które niestety nie były do końca możliwe do zrealizowania, zamilkłam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, podczas której zapatrzyłam się na mój talerz z smakowicie wyglądającą potrawą.
-Żałuję, że tak dużo czasu zajęło mi dojście do tego, że zwyczajnie mi Ciebie brakowało- powiedział cicho, odwracając wzrok na miasto.
Kolejny raz zaskoczył mnie tak bardzo, że przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie wydobyć z siebie słowa.
-Draco…?- powiedziałam prawie szeptem.
Spojrzał na mnie pytająco, a ja głośno przełknęłam ślinę.
-Czy Ty… Wiem, że rostałeś się ze swoją żoną.. Dlaczego?- gdy tylko skończyłam to pytanie już żałowałam, że je zadałam.
Między nami panowała względna cisza, którą jednak już po chwili przerwał Draco.
-Na początku sądziłem, że może jakoś się nam uda.. Nie wierzyłem w to, że jestem w stanie poczuć do niej coś więcej niż sympatię, ale łudziłem się, że to wystarczy.. Wystarczy do zbudowania rodziny. Dopiero po ślubie zrozumiałem, że tak naprawdę nigdy nam się nie uda. Po pewnym czasie przestaliśmy się nawet do siebie odzywać, bo po prostu nie mieliśmy wspólnych tematów.. Później przyszedł etap, w którym owszem, porozumiewaliśmy się ze sobą, ale zawsze były to tylko i wyłącznie kłótnie. Kłóciliśmy się o najmniejsze drobiazgi, a ja nie widziałem w tym swojej winy.. Dopiero teraz dostrzegam, że choć do siebie nie pasowaliśmy, to mogłem załatwić to inaczej. Jednak wtedy potrafiłem jedynie ją niszczyć. Niszczyłem ją słowami, Hermiono i dopiero teraz widzę, jak źle postępowałem. Tak bardzo chciałem, żeby mój nowy dom nie przypominał mojego domu rodzinnego, że stworzyłem to samo. To, przed czym tak bardzo uciekałem. Teraz nawet nie wiem, co się z nią dzieje- ostatni raz widziałem ją przed sprawą rozwodową. Byłem wtedy zdziwiony, że nic ode mnie nie chciała. Myślałem, że to dlatego, że boi się, że gdyby coś chciała, to ją zniszczę. Byłem blisko, ale nadal się myliłem. Ona nie chciała nic ode mnie, bo ja już ją zniszczyłem. Nie chciała o mnie pamiętać i swoją drogą- nie dziwię się jej. Nie zasługiwałem na nią… Chcąc uciec przed przeszłością zawsze do niej wracam. To silniejsze ode mnie, Hermiono. A wiesz, co jest najgorsze? Mój egoizm. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaki jestem i że najlepiej jest dla mnie wtedy, gdy jestem sam. Mimo to, pragnę Twojego towarzystwa i oczekuję.. Nie, ja CHCĘ, żebyś była częścią mojego życia.
Kolejny raz zadziwił mnie tak, że przez chwilę nie potrafiłam nic powiedzieć. Wpatrywałam się w niego, a słowa uwięzły mi w gardle. On też patrzył na mnie, nic nie mówiąc. Trwaliśmy w ciszy przez minutę, dwie a może kilka- nie jestem w stanie ocenić. Wzrok utkwiony miałam w jego stalowoniebieskich tęczówkach, które mnie wręcz hipnotyzowały. Przyciągały. Może i był egoistą, ale czy ja nie byłam taka sama? Też chciałam, by ze mną był. Chciałam, by był przy mnie, gdy go potrzebuję. Chciałam, by był mój, i tylko mój. Byliśmy tacy sami.
-Teraz nie potrafię nawet powiedzieć, co dzieje się u mojego niegdyś najlepszego przyjaciela- powiedział Draco, chyba dlatego, że skoro już się otworzył, to chciał kontynuować.
-Nie wiem, jak mu się układa, co u niego i jego żony.. Nic o nim nie wiem. Zamknąłem się w swoim świecie nie dopuszczając go do niego.. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy. Nie wiem nawet, czy on chciałby utrzymywać ze mną jakikolwiek kontakt..
-Chciałby- powiedziałam cicho, przerywając mu.
Spojrzał na mnie zaskoczony, więc kontynuowałam.
-Blaise ma się świetnie i wiem, że gdybyś tylko chciał.. On przyjmie Cię z otwartymi ramionami, Draco- dokończyła, pochylając się w stronę chłopaka.
On również pochylił się w moją stronę, a po chwli na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Najzwyklejszy w świecie. Taki, który widujemy w życiu setki razy. Na jego twarzy jednak, ten uśmiech spotykałam bardzo rzadko. Z ust, które ułożyły się dla mnie w uśmiechu, swój wzrok przerzuciłam na jego oczy, które dziwnie się iskrzyły.
-Masz może ochotę na nocny spacer uroczymi uliczkami tego miasta?- spytał nagle, a ja wróciłam do swojej poprzedniej pozycji.
On chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. I chyba chciałabym, żeby w rzeczywistości tak było- żeby zaskakiwał mnie jak najdłużej się da.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli, a następnie lekko pokiwałam głową na znak zgody. Chłopak odpowiedział mi uśmiechem, a następnie przywołał do nas kelnera.
Po uregulowaniu rachunku, mężczyzna odprowadził nas do wyjścia, życząc nam udanej nocy na co Draco zaczął się dziwnie śmiać. Zgromiłam go wzrokiem, a „naszego” kelnera obdarzyłam uśmiechem.
-Malfoy, jesteś nierefolmowalny- powiedziałam, gdy oddaliliśmy się trochę od restauracji.
-Za to Ty za łatwo wpadasz we wściekłość, Granger- odpowiedział mi, używając takiego samego tonu, jak ja.
Nie mogłam się nie roześmiać.
W pewnym momencie, idąc obok niego w świetle nocnych latarni poczułam, że coś lekko musnęło moją dłoń. Była to dłoń Draco, który jakby nie mógł się zdecydować na ten gest. Postanowiłam więc wziąć to w swoje ręce- dosłownie i przenośni, i splotłam moje palce z jego. Wydawał się tym lekko zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, który sprawiał że moje serce dostawało palpitacji. Wpatrywał się chwilę w nasze splecione dłonie, a następnie swój wzrok skierował na mnie. Mimowolnie podniosłam drugą dłoń do ust, chcąc stłumić ziewnięcie. Gdy to zauważył jego uśmiech pogłębił się, a ja czułam, że się rumienię.
-Chcesz już wracać?- spytał delikatnie, przybliżając się do mnie.
Pokiwałam energicznie głową, w geście zaprzeczenia, ale zdradził mnie mój organizm- z moich ust wydostało się kolejne ziewnięcie.
-I pewnie w ogóle nie jesteś zmęczona?- spytał ironicznie chłopak.
-To może w takim razie- mówił dalej, przyglądając mi się uważnie- Dasz mi się zaprosić na lampkę wina? Tyle, że tym razem w moim domu- cholerny Malfoy, czy on choć raz mógłby zrobić to, czego od niego oczekuję?
Westchnęłam głośno, ale coś w jego wzroku sprawiło, że nie mogłam mu odmówić.
-Dobrze, bardzo chętnie- powiedziałam, i nim się zorientowałam świat zawirował, a my znaleźliśmy się przed jego domem.
Nie mogłam ukryć, że dom Dracona robi na mnie wrażenia. Nie był tak dużo jak jego dom rodzinny, ale był też większy niż dom przeciętnego człowieka. Gestem zaprosił mnie do środka. Po wejściu stanęłam przez chwilę, bo ten dom lekko przytłoczył mnie swoimi rozmiarami- w porównaniu do mojego miszkania, a wręcz mieszkanka, był ogromny. Cóż, pewne rzeczy się jednak nie zmieniają. Rozglądałam się po wnętrzu, zdziwiona ciepłymi barwami, które w nim dominowały.
-Chodź za mną- powiedział wesoło Malfoy, a ja ruszyłam za nim.
Poprosił mnie, bym usiadła na dużej, skórzanej sofie, a sam poszedł do kuchni po kieliszki i wino. Kanapa była strasznie wygodna, dlatego bez zastanownienia zdjęłam szpilki, którymi katowałam moje nogi cały wieczór, i podciągnęłam stopy pod kolana. Wpatrywałam się w ogień, który płonął w kominku i w fotografie, które umieszczone były na ścianie obok. Nigdy nie posądziłabym Dracona o taki sentyment. Przyglądałam się zdjęciom zauważyłam, że na żadnym z nich nie ma Lucjusza Malfoy’a. Było kilka zdjęć Narcyzy, zdjęć jej i Draco, Elizy, Blaise’a, a jego nie było. Wzruszenie ścisnęło moje gardło, gdy spostrzegłam dwie fotografie, na których byłam widoczna. Na jednej z nich machałam uśmiechnięta do obiektywu, a obok mnie stał Draco, wywracając oczami. Druga przedstawiała mnie siedzącą na hogwarckich błoniach. Wzrok miałam utkwiony w książce, w pewnej chwili jednak podnosiłam go, a na mojej twarzy pojawiał się szczery, całkiem ładny uśmiech. Nie pamiętałam, kiedy zostało zrobione to zdjęcie, ale nie miałam czasu się nad tym rozwodzić, bo na stoliku przede mną Draco postawił dwa kieliszki, do których następnie wlał wino.
-Wypijmy za naszą przyszłość- powiedział, podając mi kieliszek.
-Naszą?- spytałam, mrużąc oczy.
Obdarował mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, a następnie nim się spostrzegłam, jego twarz znalazła się blisko mojej. Bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Owionął mnie jego słodki oddech, a następnie poczułam, że Draco wyjął mi delikatnie z rąk kieliszek, nie oddalając swojej twarzy od mojej. Wiedziałam, że oczekuje na jakiś mój ruch i jeszcze zanim go wykonałam, zanim go w ogóle przemyślałam już wiedziałam, jaki będzie. Przechyliłam się lekko do przodu i moje usta dotknęły jego ust. Nigdy nie będę się już dziwić, że każda dziewczyna w Hogwarcie, i nie tylko, chciała być jego dziewczyną. Jego usta zostały stworzone do całowania- mogę to przyznać z ręką na sercu. Z każdą chwilą odległość między nami stopniowo się zmniejszała, a my przekraczaliśmy kolejne granice. Nie protestowałam, gdy jego ręce błądziły po moim ciele. Nie protestowałam, gdy sięgnęły do zamka mojej sukienki, i nie protestowałam też później, gdy go rozpięły. Przekraczaliśmy granice. Nie liczyło się to, że wypite wino obojgu nam szumi w głowach. Nie liczyło się to, że znajdujemy się na kanapie. Nie liczyło się to, że oboje byliśmy dorosłymi ludźmi, i że w związku z ty powinniśmy podejmować dorosłe decyzje. Nic się nie liczyło. Nie istniało dla mnie nic, prócz niego i choć byliśmy bardzo blisko siebie, dla mnie wciąż to było za daleko. Nie zaprotestowałam, gdy Draco delikatnie mnie podniósł i zaczął iść w stronę schodów. Niósł mnie, a ja delikatnie rozpinałam guziki jego pomiętej już koszuli. Bo przekraczaliśmy granice. Gdy wniósł mnie do pokoju o zielonych ścianach, który był zapewne jego sypialnią, i położył mnie na łóżku, oboje byliśmy już tak siebie spragnieni, że nie mogliśmy logicznie myśleć. Oddaliśmy się przyjemności. Przekroczyliśmy ostatnią granicę.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz