-Uważaj!- krzyknął Felix, jeden z moich współpracowników.
Z opóźnieniem zauważyłam odłamki szyby pędzące w moją
stronę. Uchyliłam się szybko, jednak jeden z kawałków przeciął mi rękę.
Chwyciwszy bandaż leżący na biurku, pewnie pozostawiony tam w biegu, zrobiłam
sobie prowizoryczny opatrunek. Szybko wybiegłam na korytarz. Wokół roiło się od
biegających w panice ludzi. Na zawsze nieskazitelnie czystej podłodze leżał
teraz gruz, kawałki krzeseł, nawet jakieś ubrania.
-Hermiona, musisz tu przyjść!- usłyszałam krzyk jednego z
uzdrowicieli, który dobiegał z sali 308.
Szybko udałam się w tamtym kierunku, ale widok, który tam
zastałam sprawił, że cofnęłam się. Na łóżku leżała moja pacjentka, która
pojawiła się w Mungu, bo wylała sobie na rękę wrzący Eliksir Snu. Jutro miała
wrócić do domu. Patrząc na nią w tym momencie nie wiedziałam, czy owego jutra
dożyje.
Wszędzie walało się szkło z rozbitej zaklęciem szyby. Ciało
kobiety wyginało się w bólu. Moja drobna rana była niczym wobec tego, co
dotknęło tą kobietę. W każdą osłoniętą część jej ciała wbiły się odłamki tego,
co wcześniej było szybą. Poruszyłam się dopiero, gdy z ust kobiety wytrysnęła
krew.
-Musimy ją operować! Natychmiast- powiedziałam do Mary,
młodej i niedoświadczonej uzdrowicielki.
-Nie mamy jak! Ci ludzie w pelerynach są wszędzie, ledwo
udało nam się ewakuować pacjentów. Niektóry nadal tu przebywają i w tym
momencie najważniejsze jest to, by jak najszybciej ich stąd wyprowadzić.
-Nie możemy jej transportować! Ona się zaraz wykrwawi-
odpowiedziałam jej roztrzęsiona.
Chwilę później wszystko przestało mieć znaczenie. Szpital
zatrząsł się, a sufit jakby zaczął się rozpadać. Złapałam się łóżka pacjentki,
która wciąż zwijała się z bólu, jednak na niewiele to się zdało.
Zauważyłam jeszcze, jak w stronę Mary płynie struga
zielonego światła, ale nim zdążyłam ją ostrzec, ona już leżała martwa. Z moich
oczu popłynęły łzy.
Do sali wszedł mężczyzna w czarnej pelerynie i z maską na
twarzy. Gdy mnie zobaczył, na jego usta wpłynął szyderczy uśmiech.
-Witaj, Granger- powiedział niskim, zachrypniętym głosem,
którego zabrzmiał znajomo.
Odsunęłam się od niego, jednocześnie próbując zerkać na
pacjentkę i krzątającego się przy niej uzdrowiciela. Robił, co mógł, ale
wiedziałam że jedynie szybko i sprawnie przeprowadzona operacja jest w stanie
uratować jej życie.
-Myślałaś, że możesz wtargnąć do naszego świata bez żadnych
konsekwencji?- zaczął mężczyzna w masce, zbliżając się do mnie- Sądziłaś, że
zagarniesz nasze moce, nie wiadomo zresztą jakim sposobem, i że pozostanie to bez
odpowiedzi ze strony prawdziwych czarodziei? Nie dość, że podstępem wkradłaś
się do naszego świata, to jeszcze próbowałaś stać się arystokratką! Ty, zwykła
szlama.
Nie zauważyłam, gdy wypowiedział zaklęcie, ba, byłam tak
przejęta jego słowami, że nie zauważyłam nawet, gdy wyciągnął różdżkę.
I w tym samym momencie za moimi plecami rozległ się hałas,
towarzyszący upadającemu ciału. Spojrzałam za siebie załzawionymi oczami i
zdałam sobie sprawę, że zostałam tylko ja, ledwo żyjąca kobieta za mną i ten
mężczyzna w masce.
-Spójrz na to tak Granger..- kontynuował mężczyzna, coraz
bardziej zbliżając się do mnie. Zdawał się zupełnie nie przejmować tym, że w
ciągu ostatnich kilku minut pozbawił życia dwójkę niczemu winnych ludzi.
-Spotykając się z Malfoy’em, mogłaś przez chwilę korzystać z
uroków arystokratycznego życia, prawda? Niewiele szlam ma taką możliwość. Twoje
schadzki z młodym Malfoy’em i tak zbyt długo uchodziły Wam na sucho.. Prędzej
czy później, ktoś i tak zrobiłby ci krzywdę.. Nie jesteś mile widzianą osobą w
naszym świecie, Hermiono Granger. Swoją drogą, czasem nawet Ci współczuję. Nie
należysz ani do świata mugoli, ani tym bardziej do świata czarodziei. Czyż nie
lepiej być martwym, niż tkwić dłużej w tej nicości? Obiecuję, że nie będzie
bolało…
Po tych słowach skierował różdżkę w moją stronę i ostatnim
co zobaczyłam, było zielone światło.
Usiadłam na łóżku, cała spocona, oddychając ciężko. Obok
mnie zauważyłam zaniepokojonego Draco.
-Hermiona, wszystko w porządku? Strasznie głośno
krzyczałaś..- powiedział cicho, a ja spróbowałam wziąć kolejny głęboki wdech,
by się uspokoić. Spojrzałam za okno, a następnie swój wzrok ponownie
skierowałam na chłopaka siedzącego obok mnie.
-To był tylko zły sen- powiedziałam bardziej do siebie niż
do niego-Zły sen.
Przymknęłam powieki, ale nie było to dobrym wyjściem, gdyż w
mojej głowie odżyły traumatyczne obrazy z mojego koszmaru. Bardzo
realistycznego koszmaru.
-Chcesz mi opowiedzieć, co Ci się śniło?- spytał Draco,
odrobinę zmieszany. Zauważyłam, że zachowywał się tak tylko w sytuacjach, w
których kompletnie nie wiedział, co robić.
-Ja.. Chyba chciałabym wziąć prysznic.
Spojrzał na zegar, który wskazywał godzinę piątą trzydzieści
nad ranem, po czym pokiwał głową. Nie wiedziałam, czy oznaczało to
przyzwolenie, czy może zwykłe pogodzenie się z moją decyzją, ale nie
zamierzałam się go o to wypytywać.
Gdy już stałam bosymi stopami na zimnych kafelkach w
łazience, pozwoliłam na ujście moim emocjom. Łzy płynęły po moich policzkach, a
z ust wydobył się cichy szloch. Wiedziałam, że to irracjonalne, wylewać łzy z powodu
jakiegoś głupiego snu, ale zbytnio przeraziły mnie obrazy, które ujrzałam, by
myśleć racjonalnie.
Powoli pozbyłam się koszulki, w której spałam oraz bielizny
i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek, a ciepła woda powoli sprawiała, że
się uspokajałam. Oparłam czoło o zimne kafelki, a dłonie zacisnęłam w pięści.
Nigdy jeszcze nie miałam tak realistycznego snu, a równocześnie snu który by
tak mną wstrząsnął. Wykonałam jeszcze kilka głębszych wdechów i zakręciłam
wodę. Po wyjściu owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem i wyszłam z łazienki,
by wziąć ubrania, które wczoraj wyciągnęłam z garderoby Narcyzy.
Przechodząc przez pokój obejrzałam się na łóżko Dracona, ale
jego w nim nie było. Rozczarowało mnie to, ale postanowiłam poszukać go trochę
później i wróciłam do łazienki, by się ubrać.
Po wyjściu zauważyłam, że Draco już wrócił- ubrany i
odświeżony.
-Koniec tego dobrego- zaczął złowróżbnym tonem, a ja
spojrzałam na niego zdziwiona- Mam do załatwienia dzisiaj jeszcze jedną ważną
sprawę, ale do południa powinienem się wyrobić. Jako, że mój ostatni wyjazd się
nie udał, proponuję Ci teraz tygodniowe wakacje w Hiszpanii.
Cholerny Malfoy, zawsze mnie czymś zaskoczy.
-Draco, ale ja mam pracę..
-Ja też, czyżby jakaś nasza wspólna cecha?- spytał z chytrym
uśmiechem na twarzy, za który miałam ochotę go uderzyć.
Wyzwala we mnie niebezpiecznie ambiwalentne uczucia.
-Malfoy! Jestem uzdrowicielem, muszę ratować ludzkie życie…
-Przy okazji niszcząc własne?
Myślałam chwilę nad jego słowami ale nie mogłam przyznać mu
racji. Nim otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, on odezwał się ponownie.
-Należy Ci się urlop, Mionka. Jesteś zmęczona, powinnaś
wypocząć. Wydaje mi się, że trochę rzeczy zwaliło Ci się ostatnio na głowę. Zabiorę
Cię tam, czy tego chcesz, czy nie, ale chyba lepiej byś uprzedziła swoich
pracodawców.
Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem, a przynajmniej taką
mam nadzieję, na co on jedynie wzruszył ramionami.
-Dochodzi wpół do siódmej, muszę niedługo wychodzić.. Może
zjesz teraz ze mną śniadanie?
Pokiwałam na to jedynie głową i poszłam za nim do jadalni.
Wolałam nie ryzykować tym, że znowu zgubiłabym się w tym ogromnym budynku.
Szedłem powoli, korytarzem opuszczonego domu, uważając by
moja noga nie wpadła w jedną z wielu dziur, które zdobiły podłogę. Miejsce, w
którym się znajdowałem niezaprzeczalnie musiało być kiedyś piękne. Ze ścian
korytarza, zwisały pozostałości obrazów. Na jego końcu zauważyłem herb
rodzinny, dobrze widoczny, pomimo tego, że dom ten przez kilka lat stał pusty.
Otworzyłem jedne z wielu drzwi, czemu towarzyszyły seria skrzypnięć. Najciszej
jak potrafiłem wszedłem do środka. Pokój, w którym się znalazłem zdawał się być
w lepszym stanie niż reszta domu. Mimo tego, że starałem się być cicho, deski
podłogowe zaskrzypiały pod naciskiem mojego ciała. Szybko podszedłem do łóżka,
stojącego pod oknem. Mimo bliskości tego okna, obok łóżka stać musiała lampa,
bo przez zaniedbane, pokryte kurzem szyby, wpadało niewiele światła.
Z kieszeni długiego płaszcza wyciągnąłem fiolkę z eliksirem,
a następnie przykucnąłem obok łóżka.
Leżała na nim kobieta, której całe ciało było posiniaczone.
Na opuchniętej wardze zastygły resztki krwi, a pod okiem utworzył się fioletowy
siniak. Powoli, unosząc jej głowę wlewałem jej do ust po kilka kropli eliksiru.
Lekko się zakrztusiła, ale już po chwili leżała z powrotem na poduszce,
oddychając miarowo.
Zegar stojący na szafce pokazywał, ze jest już godzina ósma
piętnaście. Za pół godziny powinienem podać jej kolejną dawkę eliksiru.
Usiadłem w starym, zapadającym się fotelu i zapatrzyłem na kobietę.
Przywoływała wszystkie wspomnienia, które chciałem jak najszybciej wyrzucić z
mojej głowy, ale wiedziałem, że nie mam innego wyjścia niż robić to, co robię.
Wolę nie myśleć o tym, co Hermiona zrobi, gdy się o tym dowie. Szczerze mówiąc
lepiej by było, gdyby się o tym nie dowiedziała, ale z drugiej strony liczę na
to, że już niedługo będę mógł jej o tym opowiedzieć. Kobieta przewróciła się na
drugi bok. Słyszałem, że mamrotała coś przez sen, ale byłem zbyt zmęczony, by
zastanawiać się, co takiego mówi. Wstałem i zgarnąwszy z regału pierwszą lepszą
książkę, usiadłem wygodniej w fotelu i pogrążyłem się w lekturze.
Dzisiaj znalazłam Twój blog, przez ,zupełny przypadek i zaczęłam czytać . Wciągnęło mnie, naprawdę świetnie piszesz, ten sen był taki realny.... I nie do końca rozumiem ostatni akapit kim była ta kobieta i czy tym mężczyzna był Draco, o co w tym chodzi czy Draco powie o liście i nowym zagrożeniu, w mojej głowie tyle pytań ;) mam nadzieje, ze niedługo poznam na nie odpowiedz :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za takie pochwały! ;) Miło mi, że udało mi się Cię zainteresować, i mam nadzieję ,że w kolejnym rozdziale odnajdziesz odpowiedzi na swoje pytania oraz że Cię on nie rozczaruje.
UsuńPozdrawiam :)
Chciałabym nominować Cię do Liebster Award :) Wszystkie informacje znajdziesz u mnie:http://kiedy-nie-mozesz-zyc-bez-wroga-dh.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńBuźka!
Serafino.Ink,Heart.25