środa, 27 marca 2013

Rozdział 8.


Kolejne godziny w domu Malfoyów były dość głośne. Draco starał się przekonać siostrę, by z nimi nie wyjeżdżała. Ona przekonywała go, że da sobie radę, bo jest tylko rok młodsza od niego . Prosiła, błagała, mimo to jej brat był nie ugięty.
-A może dalibyście wreszcie spokój?- spytał w końcu znudzony kłótnią Zabini.
-Oczywiście – powiedziała z wyniosłą miną najmłodsza pociecha Malfoyów, Elizabeth.
-Skończę, kiedy tylko on w końcu powie, że mogę z Wami jechać.
-Eliza, nie! Czy Ty nie rozumiesz , że to jest niebezpieczne!?
-Niebezpieczne, niebezpieczne! Czy Ty nie masz innego argumentu? Bo ten mnie jakoś nie przekonuje! I wiesz, co Ci powiem ? I tak pojadę. Nie zostanę dłużej  w tym domu,nie ma mowy! Jeśli nie weźmiecie mnie ze sobą, wyjadę gdzieś sama, a wtedy tona pewno mnie zabiją. A Ty ZAWSZE musisz postawić na swoim. ZAWSZE! Jesteś taki sam jak ojciec!
Po tych słowach dziewczyna wybiegła, trzaskając drzwiami.Drugie trzaśnięcie pokazywało, że dziewczyna jest już w swoim pokoju.
Draco Malfoy usiadł na swoim łóżku i schował głowę w dłoniach.
-Bracie.. – zaczął Blais, ale Malfoy pokręcił głową.
-Ona ma rację.. Obie mają rację, Eliza i Gran.. Hermiona. Ale ja się o nią martwię, jest dla mnie najważniejsza, nie chcę jej stracić..!
-Idź do niej. – Draco spojrzał na niego jak na idiotę.
-Żeby mnie zabiła? Jasne, dzięki, nawet Ty chcesz się mnie pozbyć.
-Nie zabije Cię- powiedział Zabini – Ale powiedz jej to , co właśnie powiedziałeś mi. Że jest dla ciebie najważniejsza, i że się o nią martwisz..
-I co myślisz, że tak po prostu pójdę i jej to powiem?Zgłupiałeś do reszty!?
-A co ? – spytał Zabini z jadowitym uśmieszkiem.- Boisz się, że ktoś się dowie, że Malfoy ma uczucia?
-Skończ. – Malfoy nie był w stanie powiedzieć nic innego .
-Dobrze. W takim razie ja do niej pójdę, powiem, że może z nami jechać.
-Nie ma mowy! Czy ja nie wyrażam się jasno?
-Słyszałeś ją! Jeśli nie pojedzie z nami, wyjedzie sama! A dobrze wiesz, że to zrobi, jest tak samo uparta jak Ty.
Malfoy nie odpowiedział, więc Zabini wyszedł z jego pokoju i udał się do pokoju młodszej siostry swojego przyjaciela, przeklinając w duchu iście Malfoyowski charakter rodzeństwa.


Hermiona Granger siedziała przy biurku w swoim pokoju i pisała list . Pożegnalny. Miała zamiar zostawić go dla cioci, żeby się nie martwiła. Z każdą kolejną linijką listu z jej oczu wypływały łzy. Nie mogła uporządkować swoich myśli. Ciężko było jej to wszystko zostawić, bo mimo wszystko, nie chciała, by ktokolwiek przez nią cierpiał, a wiedziała, że jeśli zrobi to co chce, to tak będzie… Z każdą podjętą przez nią decyzją pojawiały się nowe problemy, nowe cierpienia.. Czasem chciała być taka jak Malfoy. Zimna,opanowana, nie okazująca więcej uczuć niż to potrzebne. Ale tak się nie dało,ona nie była Malfoyem. Spojrzała na zegar, którzy wskazywał 22:30. Żałowała, że umówili się tak wcześnie, nie była pewne, czy jej ciocia będzie już wtedy spała.
Gdy skończyła piać list, podeszła do łóżka i chwyciła malutką torebkę. Rozmiar tej torebki mógł zmylić, ponieważ znajdowało się w niej dużo więcej rzeczy niż mogłoby się zmieścić w największych torbach podróżnych. A to dlatego, że dziewczyna użyła niewykrywalnego zaklęcia zmniejszająco- zwiększającego . W torebce znajdowało się wszystko, czego mogli potrzebować.
W pewnym momencie dziewczyna uśmiechnęła się. Przypomniała jej się mina Malfoya, gdy Blais wspomniał o tym, że jego siostra też ma z nimi wyjechać.
-Nadopiekuńczy braciszek- mruknęła pod nosem i zaczęła sprawdzać, czy w torebce jest wszystko.


Chwilę przed północą dziewczyna wymknęła się ze swojego pokoju. Zaczęła kierować się ku schodom, jednak w ostatniej chwili zmieniła zdanie i skręciła w przeciwną stronę. Lekko uchyliła drzwi pokoju swojej cioci.Kobieta spała, nieświadoma, że być już nigdy nie zobaczy swojej ukochanej Hermiony. Dziewczyna nie pozwoliła sobie na płacz. Używając zaklęcia sprawiła, że list dla cioci przeleciał prze pokój i opadł na szafkę obok łóżka, nie powodując żadnego, nawet najmniejszego hałasu. Ostatni raz spojrzała na ciocię i wyszła z jej pokoju, wcześniej cichutko zamykając za sobą drzwi.


Draco Malfoy nie bawił się w podobne ceregiele. Po spakowaniu wszystkich rzeczy, pewny, że ma wszystko i że jest gotowy trzy razy cicho zapukał do pokoju siostry. Eliza wyszła z niego niemal natychmiast. Cicho przemknęli po korytarzach ogromnego domu, nie zostawiając żadnej wiadomości rodzicom, wyszli z domu, znikając w otaczającej go ciemności.


Blais Zabini, podobnie jak jego przyjaciele, postanowił nie pozostawiać rodzicom żadnej wiadomości. Odległość dzielącą jego pokój od drzwi wyjściowych pokonał bez przeszkód. Będąc przy drzwiach chwyciła kurtkę i miał zamiar wyjść, jednak zza jego pleców rozległ się głos:
-A Ty dokąd się wybierasz, mój drogi?


Duży zegar, który znajdował się w parku wybił północ. Po chwili do stojącej obok wysokiego drzewa dziewczyny dołączyła dwójka innych ludzi. Po krótkiej rozmowie i przedstawieniu sobie kobiet, cała trójka zaczęła rozglądać się, by zauważyć jeszcze jednego chłopaka.
-To do niego nie podobne- powiedział cicho Malfoy – Blais nigdy się nie spóźnia.
-Może .. Może zaraz przyjdzie, przecież dopiero wybiła północ.- powiedziała młoda, ładna blondynka.
-Myślicie, że mogło mu się coś stać?- spytała drżącym głosem Hermiona.
-Nie, to przecież Blais .. Radził sobie w wielu sytuacjach ,więc takie wyjście to.. – mówiła Malfoy, ale przerwał, ponieważ przed trójką młodych ludzi pojawił się Patronus, który po chwili przemówił :
-Rodzice mnie złapali. Idźcie beze mnie. Malfoyowie już wiedzą, że Was nie ma. Nie martwcie się o mnie, uciekajcie.
Po czym rozpłynął się. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Nie do końca docierało do nich, że nie mogą, że wręcz nie powinni tak stać.
-Złapcie się mnie- powiedział cicho Malfoy. Hermiona pomyślała, że albo to światło latarni daje takie złudzenie, albo Malfoy jest dużo bledszy niż zwykle, o ile to możliwe.
Po chwili poczuli znane szarpnięcie towarzyszące teleportacji i chwilę później zjawili się na polance, obok lasu.
Hermiona podniosła się, wyciągnęła różdżkę i zaczęła rzucać zaklęcia :
-Cave Inimicum.. Salvio Hexia .. Repello Mugoletum ..
-Hermiono, co Ty robisz? – spytał Malfoy.
-Rzucam na nas zaklęcia, a co myślałeś, że będziemy tu siedzieć o czekać na Śmierciożerców? Nie mów, że o ty mnie pomyśleliście ..
-Może coś, ale wiesz, to Blais się tym zajmował .. – na wspomnienie przyjaciela, zamilkł. Nie wiedzieli, co się z nim dzieje, nie mogli mu pomóc..
-Protego Totalum. – zakończyła Hermiona - To już wszystko, co mogę zrobić.
-Skoro jesteśmy w miarę bezpieczni, to może zaczniemy biwak? – spytał Malfoy, na co jego siostra i Hermiona zaczęły się śmiać.
Malfoy wyciągnął ze swojej torby namiot (Hermiona nie potrafiła ukryć zdziwienia, że Malfoy zna zaklęcie zmniejszająco- zwiększające i tylko dzięki interwencji siostry Malfoya nie zaczęła kłótni)
-Erecto- mruknął Malfoy a namiot rozłożył się. Jak na arystokratę przystało, namiot Malfoyów był duży. W środku znajdowały się trzy pokoje, kuchnia, mała łazienka.
Chodź był dopiero październik,noce były zimne, więc tak samo było w namiocie. Hermiona wyczarowała więc płomienie, które umieściła w dużym słoiku, wokół którego usiedli.
Każde z nich wpatrywało się w inny punkt namiotu. Ich myśli skupione były jednak na jednym. Martwili się o Blaisa.
-Jak myślicie.. Czy oni mogą mu coś zrobić ?- spytała drżącym  głosem Hermiona.
Nie musieli odpowiadać, wystarczyło, że Eliza spojrzała na nią oczami pełnymi łez. Draco nawet na nią nie spojrzał, nie był w stanie.Zaczął wpatrywać się w swoje dłonie.
-Musimy teraz uważać na siebie- powiedział pewnym głosem,choć nadal oglądał z zainteresowaniem swoje dłonie.
-Chcesz tak zostawić swojego najlepszego przyjaciela?-spytała z niedoważaniem w głosie Hermiona.
-Nie możemy dla niego nic zrobić, teraz my jesteśmy w jeszcze większym niebezpieczeństwie, nasi rodzice już pewnie wiedzą, dlaczego uciekliśmy, a jeśli oni wiedzą wie też Czarny Pan..- Draco wstał i zaczął krążyć po namiocie.
-Nie wierzę, żeby Blais Was wydał- powiedziała z błyskiem w oczach Hermiona i też wstała.
-Nic nie rozumiesz..- powiedział Malfoy i podszedł do niej –Oni nie będą bawili się w jakieś głupie pytania, dokąd się wybierał, od razu podadzą mu Veritaserum!
-Ale przecież… – dziewczyna spojrzała w jego oczy, chcąc coś w nich wyczytać. Zabrakło jej argumentów.
-Jeśli on wie, że będziemy szukali horkruksów .. Nie mamy czasu, Draco. Jeśli on zmieni miejsce ich położenia.. NIGDY ich nie odnajdziemy..
-Posłuchajcie – po raz pierwszy głos zabrała siostra Malfoya– Teraz już nic nie wymyślimy. Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni, więc powinnyśmy choć trochę się przespać. Jutro.. To znaczy dzisiaj, będzie nam się lepiej myślało, jeśli się wyśpimy.
-Może to i dobry pomysł, ale przecież my nie mamy czasu-powtórzyła to Hermiona.
-Ale nawet nie wiemy, gdzie ich szukać, więc przykro mi to mówić, ale to MUSI zaczekać.
Hermiona nie wyglądała na przekonaną.
-Zgadzam się z Tobą- powiedział Draco i uśmiechnął się do siostry.
Hemiona poczuła się nagle strasznie samotna, więc odwróciła wzrok.
-Myślę, ze moje zaklęcia są dobre, ale lepiej będzie, jeśli przed namiotem będziemy trzymać warty. Ja idę pierwsza- powiedziała, po czym wzięła bluzę, różdżkę i wyszła.
Draco spojrzał na siostrę, a ona pokiwała głową, po czym poszła spać.

Draco natomiast, zamiast udać się spać, narzucił na siebie bluzę, drugą wziął do ręki i wyszedł za Hermioną.




1 komentarz:

  1. Spełniłaś po części moje marzenie :')
    Zawsze chciałam być siostrą Draco, a kiedy Przeczytałam, jak ma na imię jego siostra w twoim opowiadaniu, aż poczułam motylki w brzuchu :D

    OdpowiedzUsuń