Kolejne godziny w domu Malfoyów były dość głośne. Draco
starał się przekonać siostrę, by z nimi nie wyjeżdżała. Ona przekonywała go, że
da sobie radę, bo jest tylko rok młodsza od niego . Prosiła, błagała, mimo to
jej brat był nie ugięty.
-A może
dalibyście wreszcie spokój?- spytał w końcu znudzony kłótnią Zabini.
-Oczywiście –
powiedziała z wyniosłą miną najmłodsza pociecha Malfoyów, Elizabeth.
-Skończę, kiedy
tylko on w końcu powie, że mogę z Wami jechać.
-Eliza, nie! Czy
Ty nie rozumiesz , że to jest niebezpieczne!?
-Niebezpieczne,
niebezpieczne! Czy Ty nie masz innego argumentu? Bo ten mnie jakoś nie
przekonuje! I wiesz, co Ci powiem ? I tak pojadę. Nie zostanę dłużej w
tym domu,nie ma mowy! Jeśli nie weźmiecie mnie ze sobą, wyjadę gdzieś sama, a
wtedy tona pewno mnie zabiją. A Ty ZAWSZE musisz postawić na swoim. ZAWSZE!
Jesteś taki sam jak ojciec!
Po tych słowach
dziewczyna wybiegła, trzaskając drzwiami.Drugie trzaśnięcie pokazywało, że
dziewczyna jest już w swoim pokoju.
Draco Malfoy
usiadł na swoim łóżku i schował głowę w dłoniach.
-Bracie.. –
zaczął Blais, ale Malfoy pokręcił głową.
-Ona ma rację..
Obie mają rację, Eliza i Gran.. Hermiona. Ale ja się o nią martwię, jest dla
mnie najważniejsza, nie chcę jej stracić..!
-Idź do niej. –
Draco spojrzał na niego jak na idiotę.
-Żeby mnie
zabiła? Jasne, dzięki, nawet Ty chcesz się mnie pozbyć.
-Nie zabije Cię-
powiedział Zabini – Ale powiedz jej to , co właśnie powiedziałeś mi. Że jest
dla ciebie najważniejsza, i że się o nią martwisz..
-I co myślisz, że
tak po prostu pójdę i jej to powiem?Zgłupiałeś do reszty!?
-A co ? – spytał
Zabini z jadowitym uśmieszkiem.- Boisz się, że ktoś się dowie, że Malfoy
ma uczucia?
-Skończ. – Malfoy
nie był w stanie powiedzieć nic innego .
-Dobrze. W takim
razie ja do niej pójdę, powiem, że może z nami jechać.
-Nie ma mowy! Czy
ja nie wyrażam się jasno?
-Słyszałeś ją!
Jeśli nie pojedzie z nami, wyjedzie sama! A dobrze wiesz, że to zrobi, jest tak
samo uparta jak Ty.
Malfoy nie odpowiedział,
więc Zabini wyszedł z jego pokoju i udał się do pokoju młodszej siostry swojego
przyjaciela, przeklinając w duchu iście Malfoyowski charakter rodzeństwa.
Hermiona Granger
siedziała przy biurku w swoim pokoju i pisała list . Pożegnalny. Miała zamiar
zostawić go dla cioci, żeby się nie martwiła. Z każdą kolejną linijką listu z
jej oczu wypływały łzy. Nie mogła uporządkować swoich myśli. Ciężko było jej to
wszystko zostawić, bo mimo wszystko, nie chciała, by ktokolwiek przez nią
cierpiał, a wiedziała, że jeśli zrobi to co chce, to tak będzie… Z każdą
podjętą przez nią decyzją pojawiały się nowe problemy, nowe cierpienia.. Czasem
chciała być taka jak Malfoy. Zimna,opanowana, nie okazująca więcej uczuć niż to
potrzebne. Ale tak się nie dało,ona nie była Malfoyem. Spojrzała na zegar,
którzy wskazywał 22:30. Żałowała, że umówili się tak wcześnie, nie była pewne,
czy jej ciocia będzie już wtedy spała.
Gdy skończyła
piać list, podeszła do łóżka i chwyciła malutką torebkę. Rozmiar tej torebki
mógł zmylić, ponieważ znajdowało się w niej dużo więcej rzeczy niż mogłoby się
zmieścić w największych torbach podróżnych. A to dlatego, że dziewczyna użyła
niewykrywalnego zaklęcia zmniejszająco- zwiększającego . W torebce znajdowało
się wszystko, czego mogli potrzebować.
W pewnym momencie
dziewczyna uśmiechnęła się. Przypomniała jej się mina Malfoya, gdy Blais
wspomniał o tym, że jego siostra też ma z nimi wyjechać.
-Nadopiekuńczy
braciszek- mruknęła pod nosem i zaczęła sprawdzać, czy w torebce jest wszystko.
Chwilę przed
północą dziewczyna wymknęła się ze swojego pokoju. Zaczęła kierować się ku
schodom, jednak w ostatniej chwili zmieniła zdanie i skręciła w przeciwną
stronę. Lekko uchyliła drzwi pokoju swojej cioci.Kobieta spała, nieświadoma, że
być już nigdy nie zobaczy swojej ukochanej Hermiony. Dziewczyna nie pozwoliła
sobie na płacz. Używając zaklęcia sprawiła, że list dla cioci przeleciał prze
pokój i opadł na szafkę obok łóżka, nie powodując żadnego, nawet najmniejszego
hałasu. Ostatni raz spojrzała na ciocię i wyszła z jej pokoju, wcześniej
cichutko zamykając za sobą drzwi.
Draco Malfoy nie
bawił się w podobne ceregiele. Po spakowaniu wszystkich rzeczy, pewny, że ma
wszystko i że jest gotowy trzy razy cicho zapukał do pokoju siostry. Eliza
wyszła z niego niemal natychmiast. Cicho przemknęli po korytarzach ogromnego
domu, nie zostawiając żadnej wiadomości rodzicom, wyszli z domu, znikając w
otaczającej go ciemności.
Blais Zabini,
podobnie jak jego przyjaciele, postanowił nie pozostawiać rodzicom żadnej
wiadomości. Odległość dzielącą jego pokój od drzwi wyjściowych pokonał bez
przeszkód. Będąc przy drzwiach chwyciła kurtkę i miał zamiar wyjść, jednak zza
jego pleców rozległ się głos:
-A Ty dokąd się
wybierasz, mój drogi?
Duży zegar, który
znajdował się w parku wybił północ. Po chwili do stojącej obok wysokiego drzewa
dziewczyny dołączyła dwójka innych ludzi. Po krótkiej rozmowie i przedstawieniu
sobie kobiet, cała trójka zaczęła rozglądać się, by zauważyć jeszcze jednego
chłopaka.
-To do niego nie
podobne- powiedział cicho Malfoy – Blais nigdy się nie spóźnia.
-Może .. Może
zaraz przyjdzie, przecież dopiero wybiła północ.- powiedziała młoda, ładna
blondynka.
-Myślicie, że
mogło mu się coś stać?- spytała drżącym głosem Hermiona.
-Nie, to przecież
Blais .. Radził sobie w wielu sytuacjach ,więc takie wyjście to.. – mówiła Malfoy,
ale przerwał, ponieważ przed trójką młodych ludzi pojawił się Patronus, który
po chwili przemówił :
-Rodzice mnie
złapali. Idźcie beze mnie. Malfoyowie już wiedzą, że Was nie ma. Nie martwcie
się o mnie, uciekajcie.
Po czym rozpłynął
się. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Nie do końca docierało do nich, że nie mogą,
że wręcz nie powinni tak stać.
-Złapcie się
mnie- powiedział cicho Malfoy. Hermiona pomyślała, że albo to światło latarni
daje takie złudzenie, albo Malfoy jest dużo bledszy niż zwykle, o ile to
możliwe.
Po chwili poczuli
znane szarpnięcie towarzyszące teleportacji i chwilę później zjawili się na
polance, obok lasu.
Hermiona
podniosła się, wyciągnęła różdżkę i zaczęła rzucać zaklęcia :
-Cave Inimicum.. Salvio Hexia .. Repello Mugoletum ..
-Hermiono, co Ty robisz? – spytał Malfoy.
-Rzucam na nas zaklęcia, a co myślałeś, że
będziemy tu siedzieć o czekać na Śmierciożerców? Nie mów, że o ty mnie
pomyśleliście ..
-Może coś, ale wiesz, to Blais się tym
zajmował .. – na wspomnienie przyjaciela, zamilkł. Nie wiedzieli, co się z nim
dzieje, nie mogli mu pomóc..
-Protego Totalum. – zakończyła Hermiona - To
już wszystko, co mogę zrobić.
-Skoro jesteśmy w miarę bezpieczni, to może
zaczniemy biwak? – spytał Malfoy, na co jego siostra i Hermiona zaczęły się
śmiać.
Malfoy wyciągnął ze swojej torby namiot
(Hermiona nie potrafiła ukryć zdziwienia, że Malfoy zna zaklęcie zmniejszająco-
zwiększające i tylko dzięki interwencji siostry Malfoya nie zaczęła kłótni)
-Erecto- mruknął Malfoy a namiot rozłożył
się. Jak na arystokratę przystało, namiot Malfoyów był duży. W środku
znajdowały się trzy pokoje, kuchnia, mała łazienka.
Chodź był dopiero październik,noce były
zimne, więc tak samo było w namiocie. Hermiona wyczarowała więc płomienie,
które umieściła w dużym słoiku, wokół którego usiedli.
Każde z nich wpatrywało się w inny punkt
namiotu. Ich myśli skupione były jednak na jednym. Martwili się o Blaisa.
-Jak myślicie..
Czy oni mogą mu coś zrobić ?- spytała drżącym głosem Hermiona.
Nie musieli
odpowiadać, wystarczyło, że Eliza spojrzała na nią oczami pełnymi łez. Draco
nawet na nią nie spojrzał, nie był w stanie.Zaczął wpatrywać się w swoje dłonie.
-Musimy teraz
uważać na siebie- powiedział pewnym głosem,choć nadal oglądał z
zainteresowaniem swoje dłonie.
-Chcesz tak
zostawić swojego najlepszego przyjaciela?-spytała z niedoważaniem w głosie
Hermiona.
-Nie możemy dla
niego nic zrobić, teraz my jesteśmy w jeszcze większym niebezpieczeństwie, nasi
rodzice już pewnie wiedzą, dlaczego uciekliśmy, a jeśli oni wiedzą wie też
Czarny Pan..- Draco wstał i zaczął krążyć po namiocie.
-Nie wierzę, żeby
Blais Was wydał- powiedziała z błyskiem w oczach Hermiona i też wstała.
-Nic nie
rozumiesz..- powiedział Malfoy i podszedł do niej –Oni nie będą bawili się w
jakieś głupie pytania, dokąd się wybierał, od razu podadzą mu Veritaserum!
-Ale przecież… –
dziewczyna spojrzała w jego oczy, chcąc coś w nich wyczytać. Zabrakło jej
argumentów.
-Jeśli on wie, że
będziemy szukali horkruksów .. Nie mamy czasu, Draco. Jeśli on zmieni miejsce
ich położenia.. NIGDY ich nie odnajdziemy..
-Posłuchajcie –
po raz pierwszy głos zabrała siostra Malfoya– Teraz już nic nie wymyślimy.
Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni, więc powinnyśmy choć trochę się przespać. Jutro.. To
znaczy dzisiaj, będzie nam się lepiej myślało, jeśli się wyśpimy.
-Może to i dobry
pomysł, ale przecież my nie mamy czasu-powtórzyła to Hermiona.
-Ale nawet nie
wiemy, gdzie ich szukać, więc przykro mi to mówić, ale to MUSI zaczekać.
Hermiona nie
wyglądała na przekonaną.
-Zgadzam się z
Tobą- powiedział Draco i uśmiechnął się do siostry.
Hemiona poczuła
się nagle strasznie samotna, więc odwróciła wzrok.
-Myślę, ze moje
zaklęcia są dobre, ale lepiej będzie, jeśli przed namiotem będziemy trzymać warty.
Ja idę pierwsza- powiedziała, po czym wzięła bluzę, różdżkę i wyszła.
Draco spojrzał na
siostrę, a ona pokiwała głową, po czym poszła spać.
Draco natomiast, zamiast udać się spać, narzucił na siebie bluzę, drugą
wziął do ręki i wyszedł za Hermioną.
Spełniłaś po części moje marzenie :')
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam być siostrą Draco, a kiedy Przeczytałam, jak ma na imię jego siostra w twoim opowiadaniu, aż poczułam motylki w brzuchu :D