środa, 27 marca 2013

Rozdział 19.



Dwa serca, bijące na pozór innym, a jednak tym samym rytmem. I te oczy. Jedne z nich piękne, choć całe zajęte przez strach i niedowierzanie. Drugie jakby twarde, niczym lód, sprawiające wrażenie nieprzeniknionych. Nikt jednak nie przyglądał im się bliżej, a szkoda. Bo dopiero spoglądając w ich głębie, można było odczytać prawdziwe uczucie.
Draco i Hermiona przemykali korytarzami Hogwartu, by jak najszybciej się stamtąd wydostać.  Raz mało brakowało, a wpadli by na Snape’a, kilka razy spotkali jakiś małych uczniów  błąkających się po korytarzach, a innym razem, Malfoy ledwo co powstrzymał Hermione, by nie rzuciła się na ratunek małej Gryfonce, która męczona była zaklęciem ‘Cruciatus’ przez jakiś dwóch Ślizgonów. Powstrzymał ją, a chwilę później do chłopców podeszła McGonagall, pomogła dziewczynce i odesłała ją do jej domu, a chłopców, ciągnąc za szaty, jak usłyszeli, zabrała do Snape’a.
Stali tam jeszcze chwilę, a w ich głowach tłukła się jedynie myśl, że to nie był już ten sam  Hogwart. Ich Hogwart. Bez Dumbledore’a wszystko się posypało. A jedynymi osobami, które mogły jakoś temu zaradzić byli właśnie oni.
W dalszej drodze nie natrafili już na żadne przeszkody.
Hermiona w żaden logiczny sposób nie potrafiła opowiedzieć, jak znaleźli się w miejscu, z którego mogli się teleportować. Zamiast tejże drogi, w pamięci miała wielką lukę, która jednak jej nie przeraziła, wręcz przeciwnie, raz jeszcze chciała się tak zapomnieć.
Wiedziała jednak, że od tej chwili musi być bardzo uważna i działać szybko, choć z miejsca, w którym mieli się znaleźć, raczej nie było ucieczki.
Po teleportacji znaleźli się w uliczce w Wiltshire, niedaleko domu Malfoyów. Bez słowa ruszyli ku niemu, a gdy tam dotarli, Draco zdjął z nich pelerynę niewidkę.
Stanęli przed bramą, ale gdy Draco wyciągnął rękę, by jej dotknąć, usłyszeli głos Lucjusza Malfoya, który najpierw im ją otworzył, a następnie, celując w nich różdżką powiedział im, żeby nie próbowali uciekać.
Lucjusz Malfoy wprowadził ich najpierw do przestronnego korytarza wejściowego, z portretami na ścianach i kamienną posadzką, prawie w całości pokrytą wspaniałym dywanem. Chwilę później znaleźli się w salonie. Hermiona zauważyła jedynie, że w salonie znajdowały się fioletowe ściany, a z sufitu zwisał ogromny żyrandol.
Prawie od razu jednak, jej wzrok skierował się na fotel obok kominka, z którego podniosła się Eliza i podbiegła do nich, by ich uściskać.
Nie tego się spodziewali.
Oboje myśleli, że gdy tylko znajdą się w tymże domu, zostaną zaatakowani.
Sądzili, że będzie w nim mnóstwo Śmierciożerców, przed którymi nie będą w stanie się obronić, jednak czas płynął, Eliza cały czas i przytulała, a nikt nie rzucił w nich zaklęciem niewybaczalnym. Gdy Eliza ich puściła Draco obrócił się i spojrzał na ojca.
-I co teraz? Co z nami zrobicie?- spytał, nerwowo rozglądając się wokół.
-Draco..- zaczęła cicho Eliza, jednak przerwał jej Pan Malfoy.
-Nie mam zamiaru pozwolić, by coś się Wam stało. Za dużo już czarodziejskiej krwi zostało przelanej.. O wiele za dużo.. Zostawię Was teraz z Elizą- powiedział nagle- Macie pół godziny, później spotykamy się z Czarnym Panem, właśnie tutaj.
Gdy Lucjusz wyszedł, Eliza, szlochając zaczęła opowiadać.
-Musimy stąd jak najszybciej uciec, jeśli Hermiona nie chce zostać Śmierciożerczynią. Harryego i Rona tu nie ma. Nie nic im się nie stało- dopowiedziała szybko, widząc przerażone spojrzenie Hermiony. -Udało im się uciec, wiesz Draco, pomógł im Zgredek, zabrali stąd wytwórcę różdżek, jakąś Lunę i jednego Goblina, Ja nie zdołałam uciec, chociaż chcieli mi pomóc, ale mnie nie przetrzymywali w lochu, właściwie, to mogłam robić, co chciałam, oprócz oczywiście wychodzenia poza teren domu.. Wiem, że Potter jakimś cudem dowiedział się, gdzie Czarny Pan ukrywa pozostałe horkruksy.. Udało mi się też podsłuchać rozmowę ojca i cioci Belli, za kilka dni.. Nie wiem dokładnie, ale mnie więcej na przełomie kwietnia i maja, rozpocznie się bitwa. Jeśli Potterowi się nie uda.. Pewnie zginiemy- powiedziała to tonem osoby, która jest na to przygotowana, i której sama śmierć nie przeraża.
Hermiona i Draco stali, nie będąc w stanie się ruszyć, nie wiedzieli, co powiedzieć, co zrobić.
-Jesteście mi strasznie pomocni w tym momencie, wiecie o tym?- spytała z przekąsem młoda Malfoyówna.
-Ale nie martwcie się, mam pomysł- powiedziała, widząc, że Draco chce się odezwać- Ale, do cholery musimy się pospieszyć!
Podeszli za nią do kominka, a dziewczyna wzięła w garść proszę Fiu.
Po chwili, gdy Dracon zorientował się, jaki pomysł ma Eliza, zaczął się głośno śmiać. Jego śmiech odbijał się echem do ścian, w tym domu był czymś niecodziennym, dziwnym, niespotykanym.
-Zwariowałeś?! Zamknij się, idioto- powiedziała Eliza, po czym razem z Hermiona weszła do kominka.
-Wy naprawdę chcecie to zrobić..- powiedział Malfoy.
-I zrobimy to, bez względu na to, jaką decyzję Ty podejmiesz. To jest ten moment, Draco, w którym  powinieneś zadecydować, po której jesteś stronie- powiedziała Hermiona, odezwawszy się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
-Już dawno zdecydowałem- wycedził Malfoy, wchodząc do kominka.
Później usłyszeli jeszcze głos Elizy ‘Dziurawy kocioł’, a salon Malfoyów zniknął.
Dracon był w zbyt dużym szoku, by we właściwy sposób zarejestrować to, co się działo.
Bo ja logicznie wytłumaczyć fakt, że jakimś cudownym sposobem bez problemu wydostali się z ich domu i, używając kominka wylądowali z Dziurawym Kotle, skąd bezproblemu trafili do jakieś opuszczonej uliczki w mugolskim Londynie, a stamtąd, po teleportacji wylądowali na jakieś idealnie symetrycznej polanie?  Jak udało im się ot tak stamtąd wyjść? Nie wierzył, że  poszło tak łatwo. Śmierciożercy czaili się wszędzie, nie pozwoliliby im na takie działanie.. Chyba że..
-Oczywiście!- krzyknął Draco.
Znajdował się już w namiocie, obok Hermiony, kawałek dalej, na fotelu siedziała Eliza. Na dźwięk jego głosu obie podskoczyły, lekko zdziwione i przestraszone.
-Posłuchajcie..- zaczął młody Malfoy- Nie chce mi się wierzyć, że Czarny Pan pozwolił by nam tak po prostu odejść. Myślę, że to dlatego, że chciał żebyśmy odeszli. Niedługo będzie bitwa, więc wie, że i tak się spotkamy, a teraz nie będzie miał skrupułów, żeby wydać rozkaz do zabicia nas..
-Draco..- przerwała mu delikatnie Hermiona- Uważam, że za dużo o tym myślisz. Nie sądzę, żeby to tak działało, po prostu coś sobie..
-Wymyśliłem? Wiedz, że to nie jest dla mnie nowy temat, dorastałem z nimi, wiem, jaki mają tok myślenia i ..
-Wydaje Ci się, Draco- Hermiona cały czas przemawiała do niego delikatnie- Nie możesz przewidywać ich posunięć, przecież mogło nam się udać dlatego, że Śmierciożercy po prostu nie pilnowali nas tak, jak powinni..
-Nie rozumiesz! Oni popełnili już za dużo błędów, nie mogą sobie pozwolić na kolejne nie pozwolili by..!
-Uspokójcie się!- powiedziała głośno Eliza- Idę trzymać wartę, a Wy się już nie krępujcie, gdy wyjdę możecie kłócić się dalej. Ale to i tak do niczego konkretnego nie prowadzi.
Hermiona i Draco stali jeszcze przez chwilę nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa.
-Przepraszam- powiedziała Hermiona patrząc mu w oczy- Wiem, że nie powinnam i wiem, co przeszedłeś..
-Okej, ja też przepraszam, ale skończmy ten temat- powiedział, przerywając jej.
Następnie, niespodziewanie dla niej, jak i dla samego siebie podszedł do niej i pocałował ją.
Dziewczyna, zaskoczona i zawstydzona zarazem odsunęła się od niego.
-Draco, myślę, że..
-Och, ten jeden raz przestań myśleć, po prostu czuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz