Dwa serca, bijące na pozór innym, a
jednak tym samym rytmem. I te oczy. Jedne z nich piękne, choć całe zajęte przez
strach i niedowierzanie. Drugie jakby twarde, niczym lód, sprawiające wrażenie
nieprzeniknionych. Nikt jednak nie przyglądał im się bliżej, a szkoda. Bo
dopiero spoglądając w ich głębie, można było odczytać prawdziwe uczucie.
Draco i Hermiona przemykali
korytarzami Hogwartu, by jak najszybciej się stamtąd wydostać. Raz mało
brakowało, a wpadli by na Snape’a, kilka razy spotkali jakiś małych uczniów
błąkających się po korytarzach, a innym razem, Malfoy ledwo co powstrzymał
Hermione, by nie rzuciła się na ratunek małej Gryfonce, która męczona była
zaklęciem ‘Cruciatus’ przez jakiś dwóch Ślizgonów. Powstrzymał ją, a chwilę
później do chłopców podeszła McGonagall, pomogła dziewczynce i odesłała ją do
jej domu, a chłopców, ciągnąc za szaty, jak usłyszeli, zabrała do Snape’a.
Stali tam jeszcze chwilę, a w ich
głowach tłukła się jedynie myśl, że to nie był już ten sam Hogwart. Ich
Hogwart. Bez Dumbledore’a wszystko się posypało. A jedynymi osobami, które
mogły jakoś temu zaradzić byli właśnie oni.
W dalszej drodze nie natrafili już na
żadne przeszkody.
Hermiona w żaden logiczny sposób nie
potrafiła opowiedzieć, jak znaleźli się w miejscu, z którego mogli się
teleportować. Zamiast tejże drogi, w pamięci miała wielką lukę, która jednak
jej nie przeraziła, wręcz przeciwnie, raz jeszcze chciała się tak zapomnieć.
Wiedziała jednak, że od tej chwili
musi być bardzo uważna i działać szybko, choć z miejsca, w którym mieli się
znaleźć, raczej nie było ucieczki.
Po teleportacji znaleźli się w uliczce
w Wiltshire, niedaleko domu Malfoyów. Bez słowa ruszyli ku niemu, a gdy tam
dotarli, Draco zdjął z nich pelerynę niewidkę.
Stanęli przed bramą, ale gdy Draco
wyciągnął rękę, by jej dotknąć, usłyszeli głos Lucjusza Malfoya, który najpierw
im ją otworzył, a następnie, celując w nich różdżką powiedział im, żeby nie
próbowali uciekać.
Lucjusz Malfoy wprowadził ich najpierw
do przestronnego korytarza wejściowego, z portretami na ścianach i kamienną
posadzką, prawie w całości pokrytą wspaniałym dywanem. Chwilę później znaleźli
się w salonie. Hermiona zauważyła jedynie, że w salonie znajdowały się
fioletowe ściany, a z sufitu zwisał ogromny żyrandol.
Prawie od razu jednak, jej wzrok
skierował się na fotel obok kominka, z którego podniosła się Eliza i podbiegła
do nich, by ich uściskać.
Nie tego się spodziewali.
Oboje myśleli, że gdy tylko znajdą się
w tymże domu, zostaną zaatakowani.
Sądzili, że będzie w nim mnóstwo
Śmierciożerców, przed którymi nie będą w stanie się obronić, jednak czas
płynął, Eliza cały czas i przytulała, a nikt nie rzucił w nich zaklęciem
niewybaczalnym. Gdy Eliza ich puściła Draco obrócił się i spojrzał na ojca.
-I co teraz? Co z nami zrobicie?-
spytał, nerwowo rozglądając się wokół.
-Draco..- zaczęła cicho Eliza, jednak
przerwał jej Pan Malfoy.
-Nie mam zamiaru pozwolić, by coś się
Wam stało. Za dużo już czarodziejskiej krwi zostało przelanej.. O wiele za
dużo.. Zostawię Was teraz z Elizą- powiedział nagle- Macie pół godziny, później
spotykamy się z Czarnym Panem, właśnie tutaj.
Gdy Lucjusz wyszedł, Eliza, szlochając
zaczęła opowiadać.
-Musimy stąd jak najszybciej uciec,
jeśli Hermiona nie chce zostać Śmierciożerczynią. Harryego i Rona tu nie ma.
Nie nic im się nie stało- dopowiedziała szybko, widząc przerażone spojrzenie
Hermiony. -Udało im się uciec, wiesz Draco, pomógł im Zgredek, zabrali stąd
wytwórcę różdżek, jakąś Lunę i jednego Goblina, Ja nie zdołałam uciec, chociaż
chcieli mi pomóc, ale mnie nie przetrzymywali w lochu, właściwie, to mogłam
robić, co chciałam, oprócz oczywiście wychodzenia poza teren domu.. Wiem, że
Potter jakimś cudem dowiedział się, gdzie Czarny Pan ukrywa pozostałe
horkruksy.. Udało mi się też podsłuchać rozmowę ojca i cioci Belli, za kilka
dni.. Nie wiem dokładnie, ale mnie więcej na przełomie kwietnia i maja,
rozpocznie się bitwa. Jeśli Potterowi się nie uda.. Pewnie zginiemy-
powiedziała to tonem osoby, która jest na to przygotowana, i której sama śmierć
nie przeraża.
Hermiona i Draco stali, nie będąc w
stanie się ruszyć, nie wiedzieli, co powiedzieć, co zrobić.
-Jesteście mi strasznie pomocni w tym
momencie, wiecie o tym?- spytała z przekąsem młoda Malfoyówna.
-Ale nie martwcie się, mam pomysł-
powiedziała, widząc, że Draco chce się odezwać- Ale, do cholery musimy się
pospieszyć!
Podeszli za nią do kominka, a
dziewczyna wzięła w garść proszę Fiu.
Po chwili, gdy Dracon zorientował się,
jaki pomysł ma Eliza, zaczął się głośno śmiać. Jego śmiech odbijał się echem do
ścian, w tym domu był czymś niecodziennym, dziwnym, niespotykanym.
-Zwariowałeś?! Zamknij się, idioto-
powiedziała Eliza, po czym razem z Hermiona weszła do kominka.
-Wy naprawdę chcecie to zrobić..-
powiedział Malfoy.
-I zrobimy to, bez względu na to, jaką
decyzję Ty podejmiesz. To jest ten moment, Draco, w którym powinieneś
zadecydować, po której jesteś stronie- powiedziała Hermiona, odezwawszy się po
raz pierwszy od dłuższego czasu.
-Już dawno zdecydowałem- wycedził
Malfoy, wchodząc do kominka.
Później usłyszeli jeszcze głos Elizy
‘Dziurawy kocioł’, a salon Malfoyów zniknął.
Dracon był w zbyt dużym szoku, by we
właściwy sposób zarejestrować to, co się działo.
Bo ja logicznie wytłumaczyć fakt, że
jakimś cudownym sposobem bez problemu wydostali się z ich domu i, używając
kominka wylądowali z Dziurawym Kotle, skąd bezproblemu trafili do jakieś
opuszczonej uliczki w mugolskim Londynie, a stamtąd, po teleportacji wylądowali
na jakieś idealnie symetrycznej polanie? Jak udało im się ot tak stamtąd
wyjść? Nie wierzył, że poszło tak łatwo. Śmierciożercy czaili się
wszędzie, nie pozwoliliby im na takie działanie.. Chyba że..
-Oczywiście!- krzyknął Draco.
Znajdował się już w namiocie, obok
Hermiony, kawałek dalej, na fotelu siedziała Eliza. Na dźwięk jego głosu obie
podskoczyły, lekko zdziwione i przestraszone.
-Posłuchajcie..- zaczął młody Malfoy-
Nie chce mi się wierzyć, że Czarny Pan pozwolił by nam tak po prostu odejść.
Myślę, że to dlatego, że chciał żebyśmy odeszli. Niedługo będzie bitwa, więc
wie, że i tak się spotkamy, a teraz nie będzie miał skrupułów, żeby wydać
rozkaz do zabicia nas..
-Draco..- przerwała mu delikatnie
Hermiona- Uważam, że za dużo o tym myślisz. Nie sądzę, żeby to tak działało, po
prostu coś sobie..
-Wymyśliłem? Wiedz, że to nie jest dla
mnie nowy temat, dorastałem z nimi, wiem, jaki mają tok myślenia i ..
-Wydaje Ci się, Draco- Hermiona cały
czas przemawiała do niego delikatnie- Nie możesz przewidywać ich posunięć,
przecież mogło nam się udać dlatego, że Śmierciożercy po prostu nie pilnowali
nas tak, jak powinni..
-Nie rozumiesz! Oni popełnili już za
dużo błędów, nie mogą sobie pozwolić na kolejne nie pozwolili by..!
-Uspokójcie się!- powiedziała głośno
Eliza- Idę trzymać wartę, a Wy się już nie krępujcie, gdy wyjdę możecie kłócić
się dalej. Ale to i tak do niczego konkretnego nie prowadzi.
Hermiona i Draco stali jeszcze przez
chwilę nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa.
-Przepraszam- powiedziała Hermiona
patrząc mu w oczy- Wiem, że nie powinnam i wiem, co przeszedłeś..
-Okej, ja też przepraszam, ale
skończmy ten temat- powiedział, przerywając jej.
Następnie, niespodziewanie dla niej,
jak i dla samego siebie podszedł do niej i pocałował ją.
Dziewczyna, zaskoczona i zawstydzona
zarazem odsunęła się od niego.
-Draco, myślę, że..
-Och, ten jeden raz przestań myśleć,
po prostu czuj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz