Kilka dni po spotkaniu z Harrym i Ronem, Hermiona nadal chodziła przybita. Spotkanie z byłymi przyjaciółmi sprawiło, że wróciły wszystkie wspomnienia.
Wiedziała
jednak, że mają misję, dlatego starała się rzadko nich myśleć.
Niestety,
jak na razie nie wiedzieli, co takiego mogło należeć do dwóch założycielek
Hogwartu.
-Według
tego, co Dumbledore powiedział kiedyś Harry’emu uważam, że przedmiotem
należącym do Helgi mógł być puchar- w ten sposób Hermiona rozpoczęła pewnego
wieczora rozmowę z Draconem. Eliza w tym czasie trzymała wartę.
-Ale to nie
zmienia faktu, że nie wiemy, gdzie tego szukać.Przerabialiśmy to; omówiliśmy
wszystkie miejsca, w których Czarny Pan był,przebywał, lub kogoś zamordował. A
im dłużej omawiamy te wszystkie miejsca, tym bardziej nieprawdopodobne się one
stają! No bo co wspólnego on miał niby z Bankiem Gringotta? Przecież pewnie
nigdy tam nie był..
-Draco,
musimy sprawdzić WSZYSTKIE podejrzenia, wszystkie.
-To co
chcesz zrobić, wejść do Gringotta i powiedzieć, że chcesz przejrzeć wszystkie
skrytki, bo uważasz, że Czarny Pan mógł coś tam ukryć? Bezsensu.
-To co, mam
tu siedzieć i czekać, aż ktoś inny to wszystko zrobi? Wiesz co, niby nie chcesz
już służyć Sam-Wiesz-Komu, ale nadal nazywasz go Czarnym Panem. Myślałam, że
tak nazywają go tylko jego zwolennicy.. Czyli co, jak nam się nie uda i
przypadkiem umrę, to wrócisz do niego?
-Zgłupiałaś!?
To tak.. Tylko z przyzwyczajenia, ale proszę,mogę mówić na niego
Sama-Wiesz-Kto, jeśli tak Ci zależy.
-Przepraszam-
powiedziała Hermiona nagle nie patrząc na niego – Niepotrzebnie na Ciebie
napadłam.
-Niepotrzebnie
fakt- powiedział Draco- Ale wybaczam Ci. Znaj dobre serce chamskiego Casanovy-
powiedział z uśmiechem.
Siedzieli
chwilę w ciszy, Draco bawiąc się mugolską zapalniczką, którą znalazł u Hermiony
a ona przeglądając książkę.
-Draco..? –
spytała Hermiona cicho.
-Tak?
–spytał chłopak nie odrywając wzroku od zapalniczki.
-Nie. Już
nic – powiedziała, chowając głowę w książce.
Chłopak
oderwał wreszcie wzrok od zapalniczki i przeniósł go na dziewczynę.
-Jeśli
zaczęłaś, to skończ- powiedział.
-Ja chciałam
tylko.. Czy Ty masz już.. Czy masz już Mroczny Znak? ..
Twarz
chłopaka wykrzywiła się bólem.
-Przepraszam..
Nie powinnam była o to pytać. Pójdę zmienić Elizę.
-Nie,
zaczekaj- powiedział, co sprawiło że dziewczyna obróciła się- Tak.. Tak, mam
mroczny znak- mówił to wszystko nie patrząc na nią- Wiem, co możesz sobie
myśleć, ale uwierz mi, nie jestem… Staram się nie być taki, jak mój ojciec. A
już na pewno nie chce JEMU służyć. Wiem, że zachowuje się czasem tak, że
wątpisz w moją zmianę, ale nie da się zmienić mnie od raz z osoby, którą byłem
w taką osobę taką jak Ty czy Potter- swoją wypowiedź zakończył głośnym
westchnieniem.
Hermiona
patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
Następnie
wstała i nic nie mówiąc wyszła z namiotu.
Następny
wieczór był tak zimny, że żadne z nich nie trzymało warty. Zimno przenikało
ściany namiotu, a oni drżeli, choć poubierani byli wszystkie swetry i bluzy,
jakie mieli. Chodź był dopiero październik, namiot pokryła już duża warstwa
śniegu. W pewny momencie Hermiona zaproponowała, żeby się przenieśli, ale jej
pomysł został odrzucony, postanowili więc poczekać, aż choć trochę się ociepli.
Czas, który
mieli siedząc w namiocie, przeznaczyli na dalsze rozmyślania na temat
horkruksów. W pewnej chwili Draco zamilkł. Po paru minutach ocknął się i ku
zaskoczeniu obu dziewczyn, powiedział:
-Muszę porozmawiać
z moim ojcem, albo Snape’em.
-Draco.?-
spytała delikatnie Eliza, patrząc na niego- Dobrze się czujesz?
-Nie
rozumiecie.. –powiedział Draco, lekko rozkojarzony.
-To nam to
wytłumacz- powiedziała Hermiona, lekko zdenerwowana.
-Posłuchajcie,
jeśli Czarny Pan komukolwiek powiedział coś o horkruksach, to pewnie był to
ktoś, komu w jakimś stopniu ufał, więc pewnie to był Snape. Z drugiej strony,
dopóki .. Nasz ojciec nie popadł w .. Niełaskę, to przecież był jednym z
najbardziej oddanych mu sług.. Czarny Pan nie musiał mu mówić, ze to jest
horkruks, pewnie powiedział coś w stylu, że jest to dla niego bardzo ważne, a
on ma to chronić..
-Czy ja
dobrze rozumiem?- przerwała mu Hermiona- Chcesz iść,spotkać się z tatusiem,
powiedzieć mu’ Miło Cię widzieć, ale wiesz mam taką sprawę..’ A później
spokojnie odejść?
-Popieram
Hermionę. Jak Ty chcesz to załatwić.. Nie, to jest bezsensu. Zidiociałeś do
końca!
-Nie! To
może się udać- zaoponował Draco- A co, jeśli to jedyny sposób? Nie chcecie
nawet wysłuchać mnie do końca, a już twierdzicie, że to głupi pomysł.
-Dobrze,
Eliza uspokój się, a Ty mów.
-Mój plan
jest prosty. Eliza to pewnie przeoczyła, ale 2 razy w miesiącu, dokładnie 2 i
20 każdego miesiąca nasz ojciec pojawia się na Pokątnej, żeby pójść do Borgina
i Burkes’a. Wystarczy, że złapalibyśmy go wtedy i namówili do rozmowy.. Dno
dobrze, może zaciągnęli siłą i zmusili, żeby nas wysłuchał. Wtedy spytam go o
horkruksy, a jeśli nie będzie wiedział, to o coś związanego z
założycielkami Hogwartu.
-Ja chyba
nadal nie widzę tej genialnej części tego planu, Draco- powiedziała sceptycznie
Hermiona.
-Jeszcze się
nie domyślacie? Posłuchajcie, odkąd pamiętam Snape uczył mnie legilimencji,
więc jest to coś, co opanowałem bardzo dobrze.Gdy spytam się ojca o horkruksy,
będę penetrował jego umysł. Jestem prawie pewien, że on coś wie, a to że
nie powie nie będzie niczym szczególnym. Ale wtedy na pewno o tym pomyśli, a my
będziemy już wiedzieli- zakończył z triumfalnym uśmiechem.
Hermiona
wciągnęła głośno powietrze i zaczęła myśleć o ty,czy ten plan ma szansę się
udać; Eliza aż zaklaskała .
-Braciszku,
jestem z Ciebie dumna- powiedziała z nieukrywanym podziwem Eliza- A Ty
Hermiono, co o tym myślisz?
-Ryzykowne,
bardzo ryzykowne- zaczęła Hermiona- Ale co jeśli Draco ma rację? Jeśli to
jedyny sposób, żeby się czegoś dowiedzieć, to warto zaryzykować. Musimy się
dokładnie do tego przygotować
Przez
kolejne kilka dni starannie się przygotowywali. Przez długie godziny ćwiczyli
wszystkie znane im zaklęcia. Co jakiś czas Hermionę dopadał wątpliwości, które
jednak natychmiast znikały, przypominała sobie bowiem, że coś robić muszą, że
nie mogą stać w miejscu, choćby to, co mieli zrobić, mogłoby być strasznie
niebezpieczne. Podczas jednej z rozmów ustalili,że gdyby komuś stało się coś
złego, gdyby dostał się w szpony Śmierciożerców,to reszta ma uciekać. Hermiona
uważała, ze to bez sensu, bo była przekonana, że gdyby Elizie coś się stało,
Draco na pewno by nie uciekł, ale nie powiedziała tego na głos.
Kilka dni
później pogoda trochę się poprawiła, więc osiedlili się na osłoniętej od wiatru
polance, niedaleko małego miasteczka.Dzięki podkradanym mieszkańcom miasteczka
gazetom wiedzieli, jakim był dzień.Co jakiś czas pojawiały się wzmianki, o
nagłych zniknięciach, śmierci wielu ludzi z nieustalonych przyczyn, wybuchach i
innych sytuacjach, w których życie tracili niewinni mugole.
-Dla zabawy-
odpowiedział Hermionie pewnego wieczoru, gdy ta czytając gazetę, w pewnym
momencie rzuciła ją na ziemię i spytała się go wściekła, po co oni to robią.
-Dla
zabawy?- spytała zaskoczona.
Draco na to
pokiwał tylko głową z zasmuconą miną.
Mimo tych
wszystkich przygotowań, mnóstwa czasu spędzonych na czytaniu książek, ćwiczeniu
nowych zaklęć i robieniu innych potrzebnych rzeczy, Hermiona nie mogła nie
zauważyć, że coś się zmienia.
Eliza
rzadziej się odzywała, stała się przygaszona, smutna.Ona sama , coraz więcej
czasu spędzała z Draconem, co więcej coraz lepiej czuła się w jego
towarzystwie. Dużo rozmawiali, nie tylko na tematy dotyczące teraźniejszości,
ale też o przeszłości. O przyszłości, jeśli taka ich czekała,bali się rozmawiać.
Hermiona
śniła. Wiedziała o tym dobrze, wiedziała też, co w tym śnie ją czeka, bo
ostatnio nawiedzał ją często. Choć wiedziała, jak się skończy ten sen i przede
wszystkim, choć wiedziała, ze to sen, to nie potrafiła się obudzić. Szła więc
po polanie, w stronę lasu gdy nagle usłyszała krzyk.Poruszyła się niespokojnie,
bo ten krzyk nie był częścią jej snu. Poruszyła się jeszcze raz, a myśl, która
przebiegła przez jej głowę sprawiła, że się obudziła. Usiadł na pryczy, a
następnie szybko z niej wyskoczyła, chwyciła różdżkę i pobiegła tam, skąd
słychać było krzyk- z pomieszczenia, w którym spała Eliza. Wpadła do niego w
tym samym momencie, co Malfoy, oboje z uniesionymi różdżkami. Dopiero po chwili
zorientowali się, że nie mają w kogo celować, a Eliza krzyczała dlatego, że
śnił jej się koszmar, a nie dlatego, ze ktoś ją zaatakował.
Po chwili
oboje opuścili różdżki i podeszli bliżej Elizy.
-Eliza..-
zaczął Draco- Spokojnie to tylko sen, obudź się.-mówić to, delikatnie ją
potrząsał.
Po chwili
takich zabiegów jego siostra przestała krzyczeć i otworzyła oczy.
Przez chwilę
spoglądała na Dracona i Hermionę, po czym wtuliła się w swojego brata i zaczęła
płakać.
-T-to b-było
straaszne.. Draco, proszę nie zostawiaj mnie dzisiaj samej, błagam!- po tych
słowach jeszcze bardziej przytuliła się do niego. Cała się trzęsła.
-Nie
zostawię.. Nie zostawimy Cię samej- po tych słowach Hermiona usiadła w małym
fotelu, przy pryczy dziewczyny.
Patrzyła na
nią, ze współczuciem. Nie wyglądała, jak zwykle.Ale patrząc na to z innej
strony wiedziała, przecież zauważyła, że coś z nią jest nie tak. Spojrzała na
nią po raz kolejny. Zdecydowanie zmizerniała,schudła, miała podkrążone oczy. A
teraz, wystraszona snem, wyglądała jak mała,pięcioletnia dziewczynka.
Po kilku, a
może kilkunastu minutach Hermiona odważyła się spytać Elizy:
-Eliza..? –
zaczekała, aż dziewczyna przeniesie na nią wzroki dopiero wtedy kontynuowała –
Czy pamiętasz, co Ci się śniło? A może śniło Ci się to już wcześniej?
Eliza
rozpłakała się jeszcze bardziej, a Draco spojrzał na nią wściekłym wzrokiem.
Jednak Hermiona, za tą wściekłością ujrzała jeszcze ból. Draco cierpiał.
-T-to było
takie dziwne- odpowiedziała jej po pewnym czasie Eliza- Najpierw nasze
dzieciństwo. Tak, jakbym wróciła do przeszłości. Tata krzyczący na mamę.
Chwile, gdy ją bił… Czas, kiedy Draco obrywał Crucio, wciąż i wciąż, bez
przerwy… I jak mnie bronił, przed wszystkim… A później ..Zobaczyłam.. – tu
przerwała na chwilę, by otrzeć łzy i się uspokoić.
Hermionie
też łzy ciekł po policzkach, gdy wyobraziła sobie,jak mały Draco musiał
cierpieć. I jak musiała cierpieć Eliza, gdy była zmuszona na to patrzeć i nie
mogła nic zrobić, by mu pomów.
-A później…-
ponowiła swoją opowieść Eliza-Później zobaczyłam, jak on… Morduje mamę- po tych
słowach płakała przez kilka minut inie mogła się uspokoić. Hermiona zauważyła
jedną, samotną łzę, która spłynęła po policzku chłopaka. Gdy zauważył, że
Hermiona ją zauważyła udał, że to nic i odwrócił wzrok .
-Ale, ale …
To nie koniec- powiedziała jeszcze Eliza-Później on zabił…Zabił… - zaniosła się
spazmatycznym płaczem- Was ..
Hermiona i
Draco popatrzyli na siebie. Później Hermiona wstała, usiadła na pryczy obok
rodzeństwa i również przytuliła Elizę. Siostra Malfoya nie potrzebowała więcej,
nie były jej potrzebne słowa. Bo słowa nie są tak ważne, jak czyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz