środa, 27 marca 2013

Rozdział 10.




Kilka dni później życie trójki nastolatków wróciło do normy,po ostatniej wiadomości. Choć zewnętrznie wszystko było w porządku, Hemiona czasem zastanawiała się, czy choć w małym stopni może sobie wyobrazić, co oni czują.
Draco zamknął się w sobie, rzadko się odzywał, mało jadł.Eliza w ciągu dnia radziła sobie trochę lepiej od niego, ale co noc było słychać, jak płacze w poduszkę.
Gdy Hermiona obudziła się pewnego chłodnego dnia, mniej-więcej w połowie października, poczuła, że w niedługim czasie wydarzy się coś ważnego. Nie wiedziała jednak, co to takiego. Jedząc śniadanie, tego dnia przygotowane prze Elizę , cały czas zastanawiała się, co takie ważnego miało się wydarzyć, o czym zapomniała. Nie reagowała na próby zwrócenia uwagi przez rodzeństwo, pogrążona w swoich myślach. W pewnym momencie widelec, który trzymała, wypadł jej z ręki.
-Którego dzisiaj mamy?- spytała patrząc na Elizę, ale odpowiedzi udzielił jej brat dziewczyny.
-Dwunasty października- dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone. Odkąd dowiedział się o śmierci matki bardzo rzadko, wręcz nigdy nie odzywał się, gdy pytanie nie było skierowane bezpośrednio do niego.
-Dwunasty października, dwunasty października- powtarzała nagłos Hermiona. Zupełnie zapominając o jedzeniu, wstała i zaczęła spacerować po namiocie, co udzieliło jej się zapewne od Malfoya.
Cały czas mamrocząc pod nosem datę , krążyła po pokoju.
Eliza i Draco patrzyli na nią, dziewczyna zmartwiona,chłopak rozmyślają o tym, czy Miona może zwariowała.
-Wiem! Słuchajcie, jutro mamy spotkać się z Harrym i Ronem.– powiedziała, po czym usiadła, zadowolona, że doszła do tego, dlaczego ta data jest tak ważna.
-I właśnie dzisiaj to sobie przypomniałaś!?- spytał Malfoy.
Hermiona spojrzała na niego. Był wściekły.
-Ty, która wiedziała zawsze wszystko, zapominasz o tak ważnych rzeczach? I dopiero dzisiaj Ci się przypomniało . Ugh.. Pewnie nawet nie mamy zapasu Eliksiru Wielosokowego ..
-Było warto, zapomnieć. – powiedziała Hermiona, ku zaskoczeniu dwójki Malfoyów- Witamy wśród żywych, Panie Malfoy.
Na te słowa Malfoy może się nie zaczerwienił, ale jego policzki poróżowiały.
-Eliksir Wielosokowy mam, ale .. Wydaje mi się, że wystarczy tylko dla jednej osoby.
Uważam, że to Draco powinien go wypić. Nie miej mi tego za złe- powiedziała, zwracając się w stronę Elizy- Ale to właśnie na niego chłopcy rzucą Avadę, gdy tylko go zobaczą. Elizy nie znają- powiedziała, gdy Malfoy chciał zaprotestować, więc będzie bezpieczna. Zaufajcie mi, tak będzie najlepiej.
Eliza pokiwała głową, ale Dracon nie wyglądał na przekonanego.
-Dobrze, skoro się zgadzacie, to kto teraz pójdzie do tego mugolskiego miasteczka? Musimy zdobyć włos, dla Malfoya.
-Myślę, że to ja powinienem iść. Wolę nie zdawać się na Wasz gust.
-Uważasz, że mamy zły gust- spytała Hermiona, mrużąc oczy.
-Niech pomyślę.. Tak, chyba tak – po czym szybko wyszedł z namiotu, uprzednio rzucają tylko ‘Niedługo wrócę’ .


Dracona nie było od godziny, więc dziewczyny zaczęły się denerwować. Postanowiły jednak zrobić coś sensownego, żeby za dużo nie myśleć.Przeglądały więc swoje rzeczy, dzieląc je na te, które przydadzą się im jutro,oraz na te które nie będą im potrzebne. Rzeczy potrzebne lądował w torebce Hermiony. Dziewczyny przypominały sobie również zaklęcia, które w razie jakichkolwiek problemów mogą im się przydać. Gdy wszystko miały już gotowe Hermiona wzięła się za przygotowanie obiadu, a raczej kolacji, bo pora była dość późna. W połowie przygotowań do namiotu wszedł jak zawsze dumny i wyniosły Malfoy, tym razem z uśmiechem na twarzy.
-Gdzieś Ty był!? – zaczęła Eliza- Miałeś tylko wziąć włosy jakiegoś mugola i wrócić! A nie wałęsać się nie wiadomo gdzie iii.. Co Ty w ogóle robiłeś!?- przerwała, bo od krzyku zabrakło jej powietrza.
-Spotkałem koleżankę i trochę.. porozmawialiśmy- powiedział Draco, nadal się uśmiechając. 
Hermiona, która przeczuwała, jak ta rozmowa mogła wyglądać,a przede wszystkim, do czego zdolna jest wściekła Eliza, powiedziała :
-Kolacje macie gotową, ja nie jestem głodna, więc zjedzcie sami, ja idę trzymać wartę.
Po wyjściu z namiotu Hermiony, Eliza ponownie zaatakowała Dracona:
-Widzisz, co narobiłeś! Przecież już wszystko zaczynało się Wam układać. Miałam wszystko przemyślane, powinniście niedługo zostać parą, a Ty wyskakujesz nagle z tą ‘koleżanką’, co w Ciebie wstąpiło?
-Miałaś wszystko przemyślane? Co to w ogóle znaczy?Mieliśmy, nie mieliśmy, co to zmienia? W naszej sytuacji liczy się tu i teraz,  a jak wiesz, teraz nic między nami nie ma, więc dlaczego niby mam rezygnować z innych dziewczyn ..
-Chyba raczej z przyjemności, a nie z dziewczyn! Przecież Tobie nie zależy na tych dziewczynach. Ale baw się nimi dalej, a w końcu,zapamiętaj to sobie, kiedyś Tobie zacznie zależeć, a wtedy ta laska potraktuje Cię tak samo, jak Ty traktujesz te dziewczyny, i zobaczysz, jak wtedy nie będziesz mógł się pozbierać! – po tych słowach wyszła z namiotu, bo czuła, że jeśli tego nie zrobi, eksploduje.
-Mój brat to idiota- powiedziała tylko, siadając obok Hermiony.
Tamta, na te słowa uśmiechnęła się tylko smutno.


Następnego dnia, gdy byli już gotowi do drogi, dopiero świtało. Hermiona spojrzała jeszcze raz na Malfoya, który wypił już Eliksir Wielosokowy. Zamiast blondyna o stalowoniebieskich oczach stał brunet, dość przystojny, o piwnych oczach.
-Gotowi? – spytała, po czym dodała- Jeśli tak, to złapcie mnie za rękę.
-Powiesz nam, dokąd nas zabierasz?- spytała Eliza.
Hermiona zawahała się.
-Dowiecie się za chwilę, w każdym razie, myślę, że powinniśmy rzucić na siebie zaklęcie kameleona… Tak, to chyba będzie dobre.Przebranie Malfoya uchroni go przed Harrym, ale nie przed Śmierciożercami.
Po rzuceniu zaklęcia chwycili rękę Hermiony i po krótkiej chwili czuli już szarpnięcie towarzyszące teleportacji.
Znaleźli się przed domami na ulicy Grimmuald Place. Hermiona rozejrzała się i stanęła przed złączeniem domów z numerami 11 i 13.
Eliza i Draco stali zaskoczeni, ale nic nie mówili . Po chwili, pojawił się kilkupiętrowy dom, taki sam jak te znajdujące się obok niego. Drzwi do domu był zniszczone, w wielu miejscach poodpadała farba. Klamka przy drzwiach wyglądała, jakby była stworzona na kształt węża.
Hermiona ruszyła do drzwi i skinęła na Malfoyów, by weszli za nią.
Po przekroczeniu progu znaleźli się w długim, ciemnym,ponurym korytarzu. Jedyne światło, padało z okrytego pajęczynami żyrandola podwieszonego pod sufitem, oraz staroświeckie lampy gazowe, które biegły wzdłuż ścian. Ze ścian zerkały na nowo przybyłych poczerniałe ze starości portrety.
Nagle coś dziwnego stało się z ich językami i nie mogli nic powiedzieć, co więcej zaczęli się dusić. Gdy ich języki znalazły się na swoim miejscu, Hermiona wyjąkała :
-Z-zaklęcie j-język w supeł!
Po chwili, znikąd przed Hermioną i jej towarzyszami wyrosło mroczne widmo i zaczęło sunąc w ich stronę.
-Nie!- krzyknęła Hermiona, choć nie wiedziała, czy to coś da– To nie my Cię zabiliśmy- na słowo ‘zabiliśmy’ widmo zniknęło.
Cała trójka odetchnęła z ulgą, choć Malfoy nadal się trząsł.Nie zabił, ale miał zabić.. Ściągnęli z siebie zaklęcie kameleona.
Nagle na schodach rozległ się stukot, ktoś po nich zbiegał.Szybko chwycili różdżki.
-Kim jesteście?- krzyknęła pierwsza osoba, która zbiegła po schodach i Hermiona rozpoznała Harry’ego. Odetchnęła z ulgą. Nic mu się nie stało. Zaraz za nim znalazł się Ron.
-Hermiona Jean Granger, była Gryfonka, znaleźliśmy się tutaj, ponieważ odkąd zmarł Albus Dumbledore jesteśmy wszyscy strażnikami Zaklęcia Fideliusa. Ten dom należał kiedyś do Syriusza Blacka, ale przepisał go Tobie.
-Dobrze, Hermiono. Cieszę się, że Cię widzę i że nic Ci nie jest.
-A skąd mamy wiedzieć, że Wy to naprawdę Potter i Weasley? –spytał Malfoy.
W jego włosach można było już rozpoznać blond pasemka. Wydawało się, że Harry i Ron dopiero teraz zauważyli, że Hermionie ktoś towarzyszy.
-Oh, rzeczywiście- powiedziała Hermiona i wycelowała różdżkę w Harry’ego.
-Co wiesz o śmierci Dumbledora?- spytała Harry’ego, nadal celując w niego różdżką.
Harry zacisnął pięści.
-Severus Snape, który do 5 roku uczył nas eliksirów, później był nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Faworyzował Ślizgonów, a nienawidził Gryfonów. Zabił Dumbledore’a na szczycie wieży, a jedynymi tego świadkami byłem ja i dwójka Śmierciożerców.
Wiedziała, że to on, a teraz była tego pewna. Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Chodźcie za mną- powiedział, a oni za nim poszli.
Wchodzili po schodach, przy których na ścianach wisiał rząd wyschniętych, skurczonych głów skrzatów domowych. Gdy tylko Eliza domyśliła się, na co patrzy, skrzywiła się i odsunęła jak najdalej.
Weszli do pomieszczeniu, który Hermiona uznała za salon.Pokój był długi i wysoki, z zielonymi ścianami pokrytymi wyleniałymi gobelinami. W oknach wisiały długie zasłony, które kiedyś, według Dracona musiały być zielone. Na podłodze leżał wyleniały i zakurzony dywan. W pokoju znajdował się również kominek, obok którego stały oszklone serwantki, pełne wielu drogocennych przedmiotów. Harry zaproponował im, żeby usiedli i wskazał na kanapę i zapadnięty fotel, między którymi stał stolik.
-Opowiedz nam, co się z Tobą działo.. Ale chcielibyśmy wiedzieć też, kim są Twoi towarzysze- powiedział Harry.
Hermiona spojrzała na Elizę i Dracona, na co ten drugi pokiwał głową.
-To jest Eliza .. Eliza Malfoy- Harry i Ron spojrzeli na ni,jak na idiotkę- Tak, Ron – powiedziała widząc, że chłopak chce coś powiedzieć-Siostra TEGO Malfoya.
-Ty chyba zgłupiałaś!- krzyknął zdenerwowany Ron-sprowadzasz tu Jego siostrę i co Ty sobie myślałaś, ze przyjmiemy ją  z otwartymi ramionami, zapominając, jak przez sześć lat jej braciszek niszczył nam życie, jak Tobie je niszczył!?
-Ron! A Ty w ogóle myślisz? Ludzie się zmieniają, tak nawet Malfoy. TO jest jego siostra, a  ten tam- wskazała na Malfoya, który zaczął już przybierać swoją normalną postać –To Malfoy- powiedziała z ironicznym uśmiechem.
-Ty chyba żartujesz!
-Nie, nie żartuję Ronaldzie. A teraz może usiądziesz,  wytłumaczę Ci, co chcemy zrobić, a później sobie pójdziemy. I mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy.
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
-To ja, wysłuchasz mnie, czy masz zamiar nadal tak wrzeszczeć?
Ron usiadł i już się nie odzywał, a Hermiona zaczęła mówić.
Mówiła o wszystkim. O Draconie, Elizie, Blaisie, horkruksach. Eliza i Draco powiedzieli wszystko, co dowiedzieli się o Voldemorcie, a co mogło przydać się im w starciu z nim.
-To.. Bardzo miło z waszej strony, że chcecie nam pomóc-zaczął Harry, ale nie wiedział, jak skończyć. Nie chciał pomocy, a w szczególności nie chciał jej od Malfoyów. Bo gdyby przyjął pomoc, nie byłoby to równoznaczne z tym, że nie podołał zadaniu?
-Ale chyba Wasza pomoc nie będzie nam potrzebna- na te słowa spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Tak sądzisz, Potter?- spytał Malfoy- A ILE horkruksów udało Wam się zniszczyć?
-Taak, jakby to – tu Harry spojrzał na Rona – W drugiej klasie zniszczyłem dziennik Riddle’a.. a Dumbledore zniszczył pierścień..Hermiono!- wybuchnął nagle- My nawet nie wiemy gdzie ich szukać, nie poradziliśmy sobie, nie wypełniliśmy zadania..
-Harry, spokojnie – w tej chwili Hermiona czuła się, jakby znowu byli w Hogwarcie, jakby znowu byli Świętą Trójcą- Uspokójmy się i pomyślmy logicznie.
-Jak już powiedział Harry- tu spojrzała na Elizę i Dracona –Dwa horkruksy są już zniszczone: Pierścień Marvolo Gaunta i Dziennik Toma Riddla. Musimy się dowiedzieć, co jest pozostałymi horkruksami, według Dumbledore było ich sześć.
-My wiemy- zaczął Malfoy- że horkruksy, to niekoniecznie przedmioty, które kiedyś należały do Toma Riddla. Wręcz przeciwnie, on się tego wystrzegał. Sądzimy, że mogą to być przedmioty, które kiedyś należały, do założycieli Hogwartu. Oczywiście, prócz Gryffindora- tu spojrzał z uśmiechem na Hermionę.
-Niby dlaczego?- spytał naiwnie Ron.
-Bo Tom Riddla’e, Weasley, był przykładem normalnego Ślizgona, więc z reguły gardził Gryfonami, uważał ich za nic nie wartych,myślisz, że mógłby cząstkę swojej duszy umieścić w przedmiocie , który należał do założyciela domu, którego nie znosił? Czyli coś należącego do Salazara Slytherina, Roweny Ravenclaw i Helgi Hufflepuff..
-Musimy tylko dowiedzieć się, co to jest i będziemy mieli te horkruksy z głowy..
-Szóstym jest prawdopodobnie Nagini- powiedział Potter na co Eliza i Draco skrzywili się.
-Hermiono nie powiedzieliśmy Ci jeszcze, że wiemy już kim był R.A.B.
-Dopiero teraz to mówisz!?- Hermiona z przejęcia wstała z kanapy- Kto to, ktoś kogo znamy?
-Chodź…Chodźcie za mną- powiedział Potter. On tak samo , jaki Ron nie potrafił ukryć tego, że nie podoba mu się, że są tu Malfoyowie.
Weszli za nim schodami, i znaleźli się przed drzwiami z  przyczepioną tabliczką:
Nie wchodzić

Bez wyraźnego pozwolenia

Regulusa Arkturusa Blacka


-Regulus.. Brat Syriusza!?- spytała Hermiona spoglądając zszokowana na chłopaków.
Harry pokiwał głową.
-Hermiono, mogłabyś powiedzieć nam o co w tym chodzi i jak ten Regulus, czy jak mu tam, może nam pomóc przy horkruksach?
Harry i Ron spojrzeli na niego wilkiem.
-Nie teraz, później Wam wytłumaczę- powiedziała szybko Hermiona.
Jej myśli wirowały teraz szybko, nie zwracała już prawie uwagi na to, co kto do niej mówi. Ledwo zauważyła, że Potter coś powiedział i że wszyscy za nim idą. Sama ruszyła za nimi, ale nie rejestrowała tego, co robi.
Nie weszli z powrotem do salonu, ale weszli do pomieszczenia, w którym Hermiona rozpoznała kuchnię. Od razu, kiedy się pojawili, zjawił się przy nich Stworek.
-Czego sobie pan życzy, paniczu?- spytał Harry’ego.
Jednak gdy tylko zauważył, kto mu towarzyszy, jego oczy się rozszerzyły. Po chwili, przy zdziwieniu młodych czarodziei rzucił się na podłogę i zalał się łzami.
-S-Stworku, czy wszystko w porządku?- spytał zaskoczony Harry.
-Oh- powiedziała tylko Eliza, ale jej mina pokazywała, ze ledwo powstrzymuje się od śmiechu.
-P-panicz i p-panienka Malfoy w domu mojej Pani – wyjąkał Stworek i wybuchnął płaczem.
Harry, Ron i Hermiona nadal stali zdezorientowali, a Eliza i Draco tylko patrzyli na siebie i powstrzymywali się od śmiechu.
Po kilku minutach Stworek uspokoił się na tyle, żeby usiąść. Hermiona zauważyła wtedy na jego szyi medalion Regulusa.
-Stowrek jest taaki szczęśliwy, że państwo Malfoy chcieli Sworka oodwiedzić.
Nagle zerwał się z miejsca;
-Stworek przygotuje coś dobrego do jedzenia, dobrze paniczu?- spytał zwracając się do Harry’ego.
-Oczywiście Stworku- odpowiedział jego pan.
Stworek uszczęśliwiony zabrał się do przygotowywania posiłku. Harry wskazał gościom krzesła przy stole, na których wszyscy usiedli.
-Przeszukaliśmy cały pokój Regulusa, a także Syriusza-zaczął Harry- Ale nie znaleźliśmy medalionu.. Sądzimy jednak, że może być gdzieś tutaj, przecież nie przeszukiwaliśmy całego domu..
-Też tak uważam- teraz głos zabrała Hermiona- Niezależnie od tego, czy chciał go w końcu zniszczyć, czy nie, na pewno starał się go ukryć przed Voldemortem, prawda? Pamiętacie te wszystkie okropieństwa, które na nas czyhały, kiedy byliśmy tu ostatnim razem? Ten zegar, który wszystkich ostrzeliwał, te stare ciuchy, które próbowały udusić Rona? To mogła być robota Regulusa… żeby nikt nie dotarł do skrytki z medalionem.. chociaż wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego s…s…sprawy. 
-Hermiono?- spytał Harry –co się stało?
Ale Hermiona nie odpowiadała, pogrążona w swoich myślach.
Wszyscy patrzyli na nią zaniepokojeni.
-Hermiono- Draco delikatnie dotknął jej ramienia, co Ron skomentował jedynie przez ‘pfff’- wszystko w porządku?
Po chwili Hermiona poczuła dotyk, i spojrzała na niego.
-Pytałeś się o coś? –spytała nieprzytomnie.
-Hermiono, wytłumaczysz nam, co takiego odkryłaś?- spytał zdenerwowany Harry.
-Pamiętacie ten medalion? W sekretarzyku, w salonie? Każdy z nas miał go w ręce, ale nie mogliśmy go otworzyć i my..
Harry i Ron wciągnęli głośno powietrze.
-I my go wyrzuciliśmy. – skończyła Hermiona.
Eliza i Draco nie byli do końca wtajemniczeni, ale nie byli też głupi, wiedzieli, co to oznacza. 
-Stworek ukradł mnóstwo rzeczy- powiedział nagle Harry- może wziął i medalion. Pójdę go spytać.
Po jego wyjściu z kuchni, nagle zrobiło się cicho. Po chwili słyszeli lament i płacz Stworka. Hermiona wstała, chcąc w jakiś sposób pomóc skrzatowi, ale Draco złapał ją za rękę.
-On sam sobie poradzi- syknął .
Hermiona rzuciła mu zdziwione spojrzenie, które następnie przeniosła na Elizę.
Nie musiała pytać, czuli się tu nieswojo. Wyrzucała sobie,że mogła to załatwić sama, ze nie musiała ich ze sobą zabierać. Z drugiej strony wiedziała, ze nie puściliby jej samej.
-Stworek go wziął- nie zauważyli kiedy Harry wrócił, ale po tych słowach wstąpiła w nich nadzieja. Wiadomo, nadzieja matką głupich.
-Ale ktoś mu go ukradł.
-Kto? Komu mogło zależeć na medalionie, przecież nie mógł być aż tyle wart!- powiedział Ron.
-Mundungus- szepnęła Hermiona.
Draco spojrzał na nią, nie ukrywając zaskoczenia. Dopiero teraz spostrzegł, ze naprawdę ma do czynienia z najmądrzejszą dziewczyną z Hogwartu.
-Tak, masz rację Hermiono- powiedział Potter- Mundungus kradł tu wszystko, co uważał za wartościowe. Wysłałem Stworka, żeby o odnalazł.Może nadal ma ten medalion.
Hermiona pokiwała tylko głową.
-Pamiętacie, że ten medalion miał na wieczku literę ‘ S’ ..–spytała Hermiona.
-Czyli, że prawdopodobnie należał do Salazara..- zakończył jej wypowiedź Harry.
-W takim razie- zaczęła Hermiona i spojrzała po twarzach współtowarzyszy – My zajmiemy się przedmiotem, który mógł należeć do Helgi Hufflepuff i Roweny Racenclaw. Oczywiście, jeśli Wy wcześniej wpadniecie, co to może być, to to zniszczcie. A teraz .. Będzie lepiej, jak już pójdziemy.
-Zaczekajcie chwilę- powiedział Harry i zniknął za drzwiami.Po chwili wrócił z dwoma lusterkami, na których widok Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
-Jesteś genialny!- krzyknęła.
-Tak, wiem ale zawsze miło słyszeć- powiedział Harry, na co Hermiona się zaśmiała, po czym dodał poważniejszym tonem- dziękuję, że zdecydowaliście się nam pomóc, zwłaszcza, że wiecie, jak to się może skończyć..
Eliza uśmiechnęła się do Harry’ego,a  Malfoy posłała w jego kierunku coś, co chyba miało być uśmiechem.
Przy drzwiach Draco i Eliza rzucili na siebie zaklęcie kameleona, ale Hermiona zwlekała. P chwili rzuciła się na szyję, najpierw Ronowi, później Harry’emu .
-Uważajcie na siebie – powiedziała i również rzuciła na siebie zaklęcie.
Na najwyższym stopniu schodów odszukała rękę Dracona, którą mocno ścisnęła i po chwili czuła szarpnięcie towarzyszące teleportacji. Po jej oczach, niepohamowanym strumieniem ciekły łzy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz