Byłam głupia. Przez ostatni rok
łudziłam się, że on się zmieni. Myślałam, że się zmienił, że coś dla niego
znaczę. Wierzyłam. Ślepo ufałam
Dopiero teraz dostrzegam, że tacy jak
on się nie zmieniają. To, jaki był jest w nim głęboko zakorzenione, i choćby
nie wiem jak się starał, na zawsze w nim zostanie.
Przeszłość wciąż w nim żyje.
Przeszłość, która nigdy nie powinna mieć ze mną nic wspólnego. A jednak ma, i
to sporo. Jego przeszłość zniszczyła moją przyszłość. To przeszłość sprawiła,
że musiał zniknąć z mojego życia. Moja przyszłość bez niego nie istnieje. Mimo
to, muszę żyć. Nawet jeśli nie mam po co.
Pytasz gdzie jest wiara? Pomińmy to pytanie.
Życie toczy się dalej. Tyle, że teraz
jedynie na zewnątrz mnie. Wewnątrz jest pustka. Jedyne uczucie, które się we
mnie budzi czasem, to nienawiść, skierowana ku mnie samej. Bez niego nic nie ma
dla mnie sensu.
Większość ludzi, z którymi mam kontakt
codziennie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co przeżywam. Udaję, że jest
dobrze. Udaję szczęśliwą. Udaję, że wszystko jest w porządku. Udaję. Moje życie
to jedno wielkie przedstawienie.
Zaufałam mu. Pokochałam go. Straciłam
przez to swoje dawne życie. Straciłam siebie. A najgorsze jest to, że zrobiłam
to na własne życzenie. Miałam wybór. Dokonałam go.. Ja sama zniszczyłam swoje
życie.
Myślałam, że bez Ciebie umrę i chyba umarłam, a teraz jedynie udaję element scenografii.
Powinnam być z siebie dumna. W ciągu
niecałego roku dokonałam dużo więcej niż przeciętny człowiek. Nie potrafię
jednak. Bo odkąd go nie ma nie jestem sobą. Nie ma już dawnej mnie. Chyba już w
ogóle mnie nie ma. Cały swój wolny czas poświęcam pracy. Właśnie dlatego zostałam
najlepszym, i jednocześnie najmłodszym magomedykiem w Mungu. Cały czas spędzam
w tymże szpitalu. Niektórzy myślą, że to dlatego, że bardzo lubię swoją pracę.
Chyba po części mają rację. Inni powiadają, że w szkole zawsze byłam najlepsza,
i że teraz też chcę taka być. Możliwe, że się nie mylą. Ale to tylko marne
wytłumaczenia, które, choć nie mijają się z prawdą to nie przedstawiają jej
całej. Nie jest ona w żaden sposób skomplikowana. Po prostu, gdy ma się za dużo
wolnego czasu, to za dużo się myśli o tym, o czym nie powinno się myśleć. A ja
nie mogę sobie na to pozwolić; zbyt wiele czasu już na to poświęciłam.
Większość singli poświęca swój wolny czas rodzinie, przyjaciołom. Ja nie
potrafię. Jedyny kontakt, jaki utrzymuję z rodzicami, to rozmowa telefoniczna.
Moi przyjaciele? Próbowali mi pomóc.
Naprawdę się starali. Ale przez jakiś okres czasu można próbować pomóc komuś,
kto wcale tej pomocy nie oczekuje? Zwłaszcza, że mają swoje życie, swoje
problemy, swoje zmartwienia, które, prawdę mówiąc, w ogóle mnie nie interesują,
a oni chyba już o tym wiedzą.Moją jedyną towarzyszką jest moja praca, w której
całkowicie się zatraciłam.
Wokół tylko cisza, i moje wątpliwości, czy naprawdę już przywykłam do jebanej samotności?
Za dwa tygodnie Blais się żeni. Prawie
codziennie telefonuj i upewnia się, że naprawdę zgodziłam się przyjść, co
więcej, że zgodziła się zostać świadkiem jego przyszłej żony- prześlicznej,
bogatej arystokratki. Sama nie wiem, czemu się zgodziłam, bo od dawna już,
jedynym miejscem, w którym znajduje się dużo ludzi, i w którym bywam to miejsce
mojej pracy. Ale cóż, zgodziłam się, obiecałam…
Myślę, że gdyby nie było przy niej
Blaisa, to zmusiłaby mnie do złożenia przysięgi wieczystej. Współczuję
Zabiniemu. On będzie musiał znosić ją codziennie. To nie jest tak, że jej nie
lubię, bo prawdę mówiąc jest jedną z najlepszych osób, jakie dane było mi
poznać. Po prostu jej zazdroszczę. Nie, nie zazdroszczę jej Blaisa, tylko
ślubu. Tego, że może wyjść za mąć za przystojnego chłopaka, cudownego
mężczyznę, który kocha ją nad życie, i który zrobiłby dla niej wszystko.
Ona ma dla kogo żyć. Ja nie. Tego
zazdroszczę jej najbardziej.
Gdy spotykałam się z Harrym, Ronem lub
Ginny, zawsze powtarzali mi, że przecież nie jest jedynym, że będą lepsi,
bardziej odpowiedni dla mnie.
„Tego kwiatu jest pół światu”, jak
zwykła mawiać Ginny.
Nie mogli pojąć, że nie chcę nikogo
innego. Chcę jego, zimnego, wrednego chama, prawdopodobnie z sercem z kamienia.
Właśnie on jest mi potrzebny. Jedynie on byłby w stanie sprawić, bym stała się
szczęśliwa. Bez Niego nic nie jest takie, jak powinno.
Bo kiedy Ciebie nie ma, niewiele istnieje. Wiem, że tak trzeba, ale kurwa, oszaleję.
Kiedyś myślałam, że gdy człowiek
czegoś pragnie całym sercem, to prędzej, czy później mu się to uda.
Nie ma takiego czegoś. Życie nie jest
fair i najczęściej to czego najbardziej pragniemy jest nie do osiągnięcia.
Podobno wiara czyni cuda. Jeśli tak,
to u mnie nie wydarzy się żaden cud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz