„Uciekanie od problemów to wyścig,
którego nie wygrasz..”
~*~
‘Nie, nie, nie. Tylko nie to’- te
słowa powtarzałam, gdy zauważyłam, że Malfoy idzie w moją stronę. W idealnie
skrojonym garniturze, idealnie ułożonymi włosami, z wyrazem twarzy niczym
u zawodowego pokerzysty. Myśli tłukły mi się po głowie, serce waliło tak,
że przez chwilę poczułam irracjonalny lęk, że On zaraz je usłyszy. Kilka jego
szybszych kroków i chwilę później stał już naprzeciw mnie. Nie potrafiłam się
powstrzymać i spojrzałam w te jego przeklęte, ale piękne oczy. To
był mój kolejny błąd.
Draco Malfoy był niezaprzeczalnie
okrutnym człowiekiem, nie zwracającym uwagi na innych ludzi. Ale mimo to, nadal
pozostawała człowiekiem.
-Witaj- to pierwsze słowo, które po
tak długim czasie skierował w moją stronę. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, nie
panowałam nad swoim ciałem.
-Może się przejdziemy?- spytał, co
sprawiło, że się ocknęłam z tego dziwnego transu- Nie zajmę Ci dużo czasu,
obiecuję.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, więc
skinęłam głową i ruszyłam w stronę głównego wyjścia z kościoła.
Obiecuję. Jedno słowo, ale
jakże ważne. Draco złożył już tyle obietnic, ale czy którejś z nich dotrzymał?
Obiecywał, że nigdy mnie nie zostawi.
Obiecywał, że będzie przy mnie.
Obiecywał, że będziemy szczęśliwi- razem.
Nie wiem, co jest gorsze. Jego
obietnice, z których żadnej nie dotrzymał, czy to, że w ogóle mu w nie
uwierzyłam.
Ale już tego nie zmienię. Zbliżyłam
się do wroga. Zaufałam mu. Pokochałam. Jednak cena, którą za nią zapłaciłam
wydaje mi się za wysoka.
Kiedyś miałam szczęśliwą rodzinę,
przyjaciół, których bardzo kochałam, miałam do kogo zwrócić się z problemem i
miałam z kim świętować swój sukces.
Przez niego straciłam to wszystko. A
najgorsze jest to, że sama do tego doprowadziłam, że on do niczego mnie nie
zmuszał.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, Draco
zaprowadził mnie na tyły kościoła, gdzie drzewa tworzyły przyjemny cień, a
lekki wiatr targał moją misternie układaną fryzurę.
-Dawno się nie widzieliśmy- powiedział
lekko.
Zwyczajnie. Jakby nic się między nami
nie wydarzyło. Zabolało, i to mocno.
-Tak wyszło- powiedziałam i ułożyłam
usta w coś, co w zamyśle miało być uśmiechem, ale chyba nie bardzo mi to
wyszło.
Draco zaczął coś mówić, jednak jego
słowa zagłuszył gong dzwonu kościelnego.
-Mógłbyś powtórzyć?- spytałam cicho,
bo na nic więcej nie było mnie w tamtej chwili stać.
-Chciałbym Cię prosić, byś była na tym
weselu moją osobą towarzyszącą, jak to mówią mugole.
Odsunęłam głowę od samolotowego okna,
przerywając tym samym napływające wciąż do mojej głowy wspomnienia. Za oknem
robiło się coraz ciemniej, a mój lot miał trwać jeszcze około dwóch godzin. Nie
chciałam, by niechciane myśli po raz kolejny napełniły mi głowę, więc
wyciągnęłam z bagażu podręcznego książkę „Romeo i Julia” i zatopiłam się w
innym świecie.
Siedziałem w niewygodnym fotelu, w
samolocie, zły na siebie, na mugoli, na świat. Jednym słowem, na wszystko. Na
pięknej wyspie, gdzie miałem wypocząć spędziłem jedynie jeden dzień, po którym
to dowiedziałem się, że do mojego domu było włamanie. Niestety, nie takie
zwykłe, mugolskie, na tle rabunkowym. Blais stwierdził, że nic nie zginęło, ale
coś zostawiono. List, adresowany do mnie. Sprawą zajęli się aurorzy, jednak nie
mogłem już zostać w moim raju, musiałem wrócić. Mój urlop poszedł się kochać. A
miało być tak pięknie..
Tymczasem musiałem siedzieć zamknięty
w tym samolocie, niczym w pudełku, jeszcze około dwóch godzin. Gdy wyjrzałem
przez okno widziałem jedynie bezkres nieba. Uwielbiałem latać; czułem się wtedy
wolny- byłem jakby ponad światem, ponad innymi. Lubiłem to uczucie. Czułem się
wtedy taki inny, może nawet ważny? Takie same uczucia towarzyszyły mi podczas
przebywania z Granger, dlatego bardzo lubiłem spędzać z nią czas.
Dlatego wtedy, na weselu Blais’a
spytałem, czy będzie chciała mi towarzyszyć. Była bardzo zaskoczona, pewnie nie
spodziewała się tego. Ale mimo to się zgodziła. Zgodziła się wejść ze mną pod
rękę do kościoła. Zgodziła się przetańczyć ze mną prawie całą noc. Zgodziła
się, bym pocałował ją nad ranem, niedaleko małego jeziora. Zgodziła się na to
wszystko, a później zniknęła bez słowa. Uciekła. Zostawiła mnie. Po raz kolejny
zostałem sam.
Nie byłem już w stanie siedzieć na
miejscu, gdzie wciąż napływały do mnie wspomnienia z tamtej nocy, więc
odpiąłem pas i ignorując stewardessa’ę, która pytała czy wszystko w porządku,
ruszyłem w stronę toalet.
Chyba wariowałam. Tak, to pewnie to.
Inaczej nie potrafię wytłumaczyć faktu, dlaczego serce tak strasznie mi
przyspieszyło, gdy przejściem koło mojego miejsca przeszedł szybko jakiś blond-
włosy mężczyzna. Mężczyzna, którego zapach jeszcze chwilę po jego przejściu
utrzymywał się w powietrzu. Mężczyzna, który przyciągał wzrok kobiet
znajdujących się w samolocie. Mężczyzna, który pachniał i wyglądał tak, ja ten,
od którego wciąż uciekam.
Dobrze Cię tu widzieć :D Na ogół nie lubię onetowskich blogów, ale Twojego czytałam od samego początku :) Ech, zastanawiam się kiedy oni w końcu dojdą do porozumienia... Mam nadzieję, że niedługo :) Mogę wiedzieć ile rozdziałów jeszcze przewidujesz i czy po zakończeniu tego opowiadania będziesz pisać jakieś inne Dramione? Byłoby świetnie, bo każdy Twój rozdział pochłaniam w kilka minut :)
OdpowiedzUsuńPS. Dodałam Twój blog do zakładek, więc będę tu wpadać codziennie :D I czy mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową?
Bardzo Ci dziękuję za komentarz- tak miłe słowa od Ciebie sprawiają, że od razu się uśmiecham, i tak jakoś lepiej się pisze :*
UsuńCo do bloga, to prawdę mówiąc sama jeszcze nie wiem, ile będzie rozdziałów. Na pewno chcę, by było ich minimum trzydzieści, ale co będzie dalej, tego powiedzieć nie potrafię ;_;
Serdecznie Cię zapraszam do odwiedzania mojego bloga, mam nadzieję, że mój nowy rozdział przypadnie Ci do gustu, a teraz niestety muszę już zmykać- czeka na mnie chemia i niemiecki -.- Więc możesz życzyć mi powodzenia ;3