Ból.
Cierpienie. Strach. Miłość. Nienawiść. Tęsknota.Jeszcze więcej bólu. To czuła
Hermiona, ukryta pod peleryną niewidką wraz z Malfoyem, trzymając go za rękę,
ponieważ, by było bezpieczniej, rzucili na siebie wcześniej zaklęcie kameleona.
Co jakiś
czas zatrzymywali się, a Malfoy spoglądał na Mapę Huncwotów, by wiedzieć, gdzie
są, oraz czy przypadkiem nikt nie wejdzie im w drogę.
Hermiona
szła za nim, mocno ściskając jego lewą dłoń, by się nie zgubić. By nie zostać
samą. Jednakże czuła, że z Malfoyem coś jest nie tak.Cały był spięty,
podenerwowany , całkowicie nieobecny myślami. Jakby towarzyszył jej jedynie
ciałem.
Był na wyciągnięcie ręki, a mimo to niedostępny niczym
wytwór mojej wyobraźni.
W pewnej
chwili zatrzymali się przy sali, w której kiedyś odbywały się ich lekcje
transumatacji. Podczas gdy Draco sprawdzał, czy nikt nie nadchodzi, była
Gryfonka patrzyła tęsknie na drzwi. Tyle się za nimi działo, tyle wspomnień
było związanych z tą salą, z całym zamkiem, tęsknota rozpływała się po jej
ciele, była uczuciem podobnym do miłości, uczuciem,którego nie mogła pojąć.
Chociaż starała się zrozumieć miłość, tak naprawdę nico niej nie wiedziała. Ale
czy ktoś wiedział o niej wszystko?
Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się
rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile
umysłu?Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe
się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzi nie znaleźli
odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej
nie ma.
Nagle Hermiona spojrzała na swoją dłoń,
zastanawiając się,co się dzieje. Po sekundzie doszła do wniosku, że to nie z
nią ręką jest coś nie tak, tylko to ręka Malfoya cała się trzęsie, że on cały
się trzęsie.
-Draco? – spytała przestraszona- Draco, co się
dzieje?
Jednak Ślizgon nie chciał, albo po prostu nie mógł
jej odpowiedzieć.
-Malfoy, do cholery!- pomimo, że szeptała, jej
słowa zadudniły w jego uszach- powiesz mi, co się dzieje?
Dracon dalej nie odpowiadał, wyciągnął jedynie w
jej stronę Mapę Huncwotów tak, by mogła ją zobaczyć. Dziewczyna zerknęła,
zdenerwowana, co takiego zauważył chłopak, co wyprowadziło go z równowagi.
W ich stronę ktoś zmierzał. I to nie byle kto. Był
to Blaise Zabini.
Draco zaczął się rozglądać i zastanawiać, co
zrobić, dokąd się schować. Hermiona wręcz przeciwnie. Ekscytowała się
perspektywą zobaczenia swojego przyjaciela, skoro był w Hogwarcie, to znaczyło,
że nic mu się nie stało, że żyje, że jest bezpieczny!
-Chodź- szepnął do niej Malfoy i jednym machnięciem
różdżki otworzył drzwi, obok których się znajdowali.
-Przecież tam jest Blais, Malfoy! Dlaczego na niego
nie zaczekamy. Muszę, muszę z nim porozmawiać, rozumiesz?
-Uspokój się Granger, musimy gdzieś się schować, on
nie może nas zauważyć!
-Co!? Niby dlaczego?- głos Hermiony stawał się
coraz głośniejszy, odbijał się od ścian, niszczył panującą w zamku ciszę-
Przecież to Twój przyjaciel? A może nie? Dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać?
Nie cieszysz się, że żyje? Nie rozumiem Cię!
-Właśnie- odrzekł Malfoy, coraz bardziej
zdenerwowany. -Nic nie rozumiesz i w tym jest problem. Ale teraz nie próbuj
tego zrozumieć. Po prostu mi zaufaj- dokończył, ciągnąc ją delikatnie.
-Niby dlaczego?- spytała. Była wściekła na niego, a
jednocześnie do oczy cisnęły jej się łzy.
-Po prostu mi zaufaj. Ten jeden raz.
Po tych słowach dziewczyna mu uległa, a chłopak
wciągnął ją do klasy, którą po wejściu zabezpieczył wszystkimi znanymi mu zaklęciami.
Później zrzucili z siebie pelerynę niewidkę, a
następnie zdjęli zaklęcie Kameleona. Hermiona usiadła na podłodze, obejmując
rękoma nogi. Draco, jak to miał w zwyczaju, zaczął spacerować w tę i z powrotem.
-Wytłumaczysz mi, o co chodzi?- spytała w pewnej
chwili dziewczyna.
Chłopak zawahał się ma chwilę.
Czasami szczerość wchodzi w drogę lojalności. Czasami
ten sekret nie jest do końca nasz i zdradzając go, można zaszkodzić innym.
-Nie wiem,
czy mogę- powiedział po chwili namysłu. Gdy trochę ochłonął zdał sobie sprawę z
tego, że Hermiona mogła źle zareagować na to, co chciał jej powiedzieć.
-Zaufałam
Ci! Zaufałam Ci bezpodstawnie, dlaczego Ty nie możesz mi zaufać?
-Granger,
uspokój się. Tu nie chodzi o zaufanie, tylko…
-Tylko o
co?- spytała dziewczyna, uprzednio wstając z podłogi.
Następnie
podeszła do niego i wyzywająco spojrzała mu w oczy. Jednak natychmiast tego
pożałowała, bowiem stalowoniebieskie oczy chłopak przewiercały ją na wylot,
czuła się, jakby odkrywał jej duszę, co więcej, jakby ją przejmował.
Gdy już
myślała, że chłopak odpuści i spuści wzrok ten przybliżył się do niej i
delikatnie dotknął jej policzka.
-Na pewno
chcesz to wiedzieć?- szepnął.
Hermionę
stać było jedynie na skinienie głową.
Draco
odwrócił się tyłem i zaczął mówić.
-Wiesz, co się działo w jego domu, gdy rodzice
domyślili się, że chce uciec? – nie czekając na odpowiedź dziewczyny,
kontynuował – ja też nie. Ale w przeciwieństwie do Ciebie potrafię to sobie wyobrazić.
Chciał opuścić nie tylko rodziców, ale i Czarnego Pana. A jego się nie
opuszcza,wiesz? Chyba, że chce się umrzeć, rzecz jasna. Od niego nie można się
od tak odwrócić i odejść. Nasi rodzice zgotowali nam taki, a nie inny los, a my
musimy w nim trwać. Nie ma od tego odwrotu. Jednakże Blais… Czarny Pan bardzo
chciał mieć go w swoich szeregach, zresztą podobnie, jak mnie i Elizę.. Nowe
siły,młode siły mogłyby wspomóc jego oddziały. Blais mógł przeżyć, jednak
najpierw On musiał wiedzieć, że będzie mu oddany. Już do końca. A wiesz, co
jest symbolem przynależności do Jego popleczników?- kolejne pytanie, na które
nie oczekiwał odpowiedzi- Mroczny Znak. A aby na niego zasłużyć, trzeba
wypełnić misję. I tu wszystko sprowadza się do misji. Czarny Pan nie toleruje
miłości.Ani przyjaźni. Wszystkie tego typu uczucia chce zniszczyć. I zazwyczaj
mu się to udaje. I dlatego wydaje mi się, że darował mu życie, w zamian za to,
że.. Że nas zabije.
-Nie, nie wierzę, nie wierzę Ci,
Malfoy!- Hermiona rzuciła się na niego z pięściami- Jesteś taki sam, jak
Sam-Wiesz- Kto. Nie znane są Ci uczucia, więc chcesz je zniszczyć. Chcesz
zniszczyć więź, która jest pomiędzy mną i Blaisem! Tylko o to Ci chodzi. – po
wykrzyczeniu mu tego w twarz odeszła od niego, usiadła w najdalszym kącie w tym
pomieszczeniu i zaczęła cichutko płakać. Chłopak natomiast podszedł do okna i
ukrył twarz w dłoniach.
Tak bardzo chciał ją chronić. Przecież chciał
dobrze. Ale wszystko zepsuł. Znowu. Znowu on. Wszystko niszczył. Nawet siebie.
Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą
noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem.
To jest bez sensu, dlaczego niby Malfoy wszystko zepsuł, skoro tylko ją poinformował o swoich przemyśleniach? A ta Hermiona jest jakaś psychiczna i nastawiona na siebie.
OdpowiedzUsuń