środa, 27 marca 2013

Rozdział 17.



Ból. Cierpienie. Strach. Miłość. Nienawiść. Tęsknota.Jeszcze więcej bólu. To czuła Hermiona, ukryta pod peleryną niewidką wraz z Malfoyem, trzymając go za rękę, ponieważ, by było bezpieczniej, rzucili na siebie wcześniej zaklęcie kameleona.
Co jakiś czas zatrzymywali się, a Malfoy spoglądał na Mapę Huncwotów, by wiedzieć, gdzie są, oraz czy przypadkiem nikt nie wejdzie im w drogę.
Hermiona szła za nim, mocno ściskając jego lewą dłoń, by się nie zgubić. By nie zostać samą. Jednakże czuła, że z Malfoyem coś jest nie tak.Cały był spięty, podenerwowany , całkowicie nieobecny myślami. Jakby towarzyszył jej jedynie ciałem.


Był na wyciągnięcie ręki, a mimo to niedostępny niczym wytwór mojej wyobraźni.


W pewnej chwili zatrzymali się przy sali, w której kiedyś odbywały się ich lekcje transumatacji. Podczas gdy Draco sprawdzał, czy nikt nie nadchodzi, była Gryfonka patrzyła tęsknie na drzwi. Tyle się za nimi działo, tyle wspomnień było związanych z tą salą, z całym zamkiem, tęsknota rozpływała się po jej ciele, była uczuciem podobnym do miłości, uczuciem,którego nie mogła pojąć. Chociaż starała się zrozumieć miłość, tak naprawdę nico niej nie wiedziała. Ale czy ktoś wiedział o niej wszystko?


Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu?Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzi nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.


Nagle Hermiona spojrzała na swoją dłoń, zastanawiając się,co się dzieje. Po sekundzie doszła do wniosku, że to nie z nią ręką jest coś nie tak, tylko to ręka Malfoya cała się trzęsie, że on cały się trzęsie.
-Draco? – spytała przestraszona- Draco, co się dzieje?
Jednak Ślizgon nie chciał, albo po prostu nie mógł jej odpowiedzieć.
-Malfoy, do cholery!- pomimo, że szeptała, jej słowa zadudniły w jego uszach- powiesz mi, co się dzieje?
Dracon dalej nie odpowiadał, wyciągnął jedynie w jej stronę Mapę Huncwotów tak, by mogła ją zobaczyć. Dziewczyna zerknęła, zdenerwowana, co takiego zauważył chłopak, co wyprowadziło go z równowagi.
W ich stronę ktoś zmierzał. I to nie byle kto. Był to Blaise Zabini.
Draco zaczął się rozglądać i zastanawiać, co zrobić, dokąd się schować. Hermiona wręcz przeciwnie. Ekscytowała się perspektywą zobaczenia swojego przyjaciela, skoro był w Hogwarcie, to znaczyło, że nic mu się nie stało, że żyje, że jest bezpieczny!
-Chodź- szepnął do niej Malfoy i jednym machnięciem różdżki otworzył drzwi, obok których się znajdowali.
-Przecież tam jest Blais, Malfoy! Dlaczego na niego nie zaczekamy. Muszę, muszę z nim porozmawiać, rozumiesz?
-Uspokój się Granger, musimy gdzieś się schować, on nie może nas zauważyć!
-Co!? Niby dlaczego?- głos Hermiony stawał się coraz głośniejszy, odbijał się od ścian, niszczył panującą w zamku ciszę- Przecież to Twój przyjaciel? A może nie? Dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać? Nie cieszysz się, że żyje? Nie rozumiem Cię!
-Właśnie- odrzekł Malfoy, coraz bardziej zdenerwowany. -Nic nie rozumiesz i w tym jest problem. Ale teraz nie próbuj tego zrozumieć. Po prostu mi zaufaj- dokończył, ciągnąc ją delikatnie.
-Niby dlaczego?- spytała. Była wściekła na niego, a jednocześnie do oczy cisnęły jej się łzy. 
-Po prostu mi zaufaj. Ten jeden raz.
Po tych słowach dziewczyna mu uległa, a chłopak wciągnął ją do klasy, którą po wejściu zabezpieczył wszystkimi znanymi mu zaklęciami.
Później zrzucili z siebie pelerynę niewidkę, a następnie zdjęli zaklęcie Kameleona. Hermiona usiadła na podłodze, obejmując rękoma nogi. Draco, jak to miał w zwyczaju, zaczął spacerować w tę i z powrotem.
-Wytłumaczysz mi, o co chodzi?- spytała w pewnej chwili dziewczyna.
Chłopak zawahał się ma chwilę.


Czasami szczerość wchodzi w drogę lojalności. Czasami ten sekret nie jest do końca nasz i zdradzając go, można zaszkodzić innym.


-Nie wiem, czy mogę- powiedział po chwili namysłu. Gdy trochę ochłonął zdał sobie sprawę z tego, że Hermiona mogła źle zareagować na to, co chciał jej powiedzieć.
-Zaufałam Ci! Zaufałam Ci bezpodstawnie, dlaczego Ty nie możesz mi zaufać?
-Granger, uspokój się. Tu nie chodzi o zaufanie, tylko…
-Tylko o co?- spytała dziewczyna, uprzednio wstając z podłogi.
Następnie podeszła do niego i wyzywająco spojrzała mu w oczy. Jednak natychmiast tego pożałowała, bowiem stalowoniebieskie oczy chłopak przewiercały ją na wylot, czuła się, jakby odkrywał jej duszę, co więcej, jakby ją przejmował.
Gdy już myślała, że chłopak odpuści i spuści wzrok ten przybliżył się do niej i delikatnie dotknął jej policzka.
-Na pewno chcesz to wiedzieć?- szepnął.
Hermionę stać było jedynie na skinienie głową.
Draco odwrócił się tyłem i zaczął mówić.
-Wiesz, co się działo w jego domu, gdy rodzice domyślili się, że chce uciec? – nie czekając na odpowiedź dziewczyny, kontynuował – ja też nie. Ale w przeciwieństwie do Ciebie potrafię to sobie wyobrazić. Chciał opuścić nie tylko rodziców, ale i Czarnego Pana. A jego się nie opuszcza,wiesz? Chyba, że chce się umrzeć, rzecz jasna. Od niego nie można się od tak odwrócić i odejść. Nasi rodzice zgotowali nam taki, a nie inny los, a my musimy w nim trwać. Nie ma od tego odwrotu. Jednakże Blais… Czarny Pan bardzo chciał mieć go w swoich szeregach, zresztą podobnie, jak mnie i Elizę.. Nowe siły,młode siły mogłyby wspomóc jego oddziały. Blais mógł przeżyć, jednak najpierw On musiał wiedzieć, że będzie mu oddany. Już do końca. A wiesz, co jest symbolem przynależności do Jego popleczników?- kolejne pytanie, na które nie oczekiwał odpowiedzi- Mroczny Znak. A aby na niego zasłużyć, trzeba wypełnić misję. I tu wszystko sprowadza się do misji. Czarny Pan nie toleruje miłości.Ani przyjaźni. Wszystkie tego typu uczucia chce zniszczyć. I zazwyczaj mu się to udaje. I dlatego wydaje mi się, że darował mu życie, w zamian za to, że.. Że nas zabije.
-Nie, nie wierzę, nie wierzę Ci, Malfoy!- Hermiona rzuciła się na niego z pięściami- Jesteś taki sam, jak Sam-Wiesz- Kto. Nie znane są Ci uczucia, więc chcesz je zniszczyć. Chcesz zniszczyć więź, która jest pomiędzy mną i Blaisem! Tylko o to Ci chodzi. – po wykrzyczeniu mu tego w twarz odeszła od niego, usiadła w najdalszym kącie w tym pomieszczeniu i zaczęła cichutko płakać. Chłopak natomiast podszedł do okna i ukrył twarz w dłoniach.
Tak bardzo chciał ją chronić. Przecież chciał dobrze. Ale wszystko zepsuł. Znowu. Znowu on. Wszystko niszczył. Nawet siebie.



Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem.







1 komentarz:

  1. To jest bez sensu, dlaczego niby Malfoy wszystko zepsuł, skoro tylko ją poinformował o swoich przemyśleniach? A ta Hermiona jest jakaś psychiczna i nastawiona na siebie.

    OdpowiedzUsuń