Hermiona siedziała sama przed namiotem, pełniąc wartę. Za dwa dni mieli
iść na spotkanie z Lucjuszem Malfoy’em, ale ona nie czuła się na siłach. Niby
jak miało im się udać, skoro od kilku dni rozmawiała z Draco tylko za
pośrednictwem Elizy?
Była na niego wściekła, bo ją
pocałował . ZNOWU. Draco nie rozumiał jej wściekłości. Ale nie mógł jej
zrozumieć, bo nie wiedział, jakie myśli tak naprawdę przewijały się przez głowę
Hermiony. Starała się nie dopuszczać do siebie tych, które mówiły jej, że gdy ją
całować czuła się świetnie, że nie chciała tego przerwać, że tego chciała.
Prościej jej było być wściekłą na Dracona i całą winę zrzucić na niego, niż
borykać się ze złością nasamą siebie.
Ale wiedziała też, że nie może
dłużej się na niego wściekać.Dlatego, gdy Draco około drugiej w nocy przyszedł,
by ją zmienić, nie minęła go bez słowa, tylko go zatrzymała. Chłopak spojrzał na
nią zaskoczony, a ona spuściła wzrok.
-Chciałam.. Chciałam Cię tylko
przeprosić za moje zachowanie.. Nie.. Nie chciałabym, że teraz to tak wyglądało.
Draco udał, że się zastanawia
i powiedział:
-Wspaniałomyślnie Ci wybaczam
– po tych słowach oboje się uśmiechnęli, a następnie Hermiona odwróciła się,
żeby wejść do namiotu, ale tym razem to Draco ją zatrzymał.
-Jesteś bardzo zmęczona?-
spytał.
Hermiona zastanawiała się, o
co mu może chodzić.
-Bo jeśli nie, to może jeszcze
chwilę zostaniesz i posiedzisz ze mną?
Hermiona zastanawiała się
przez chwilę.
-Bardzo chętnie-
odpowiedziała, ku jego uciesze.
-Myślałaś kiedyś o tym..-
zaczął Draco- O tym, co będzie,gdy Czarny Pan zginie? Gdy skończy się ten cały
horror.. Co zamierzasz wtedy robić?
-A jeśli się nie skończy-
spytała Hermiona patrząc na niego smutnymi oczami- Jeśli ginę, dzisiaj, jutro
albo za tydzień?.. Nie chcę się zastanawiać nad przyszłością, której prawie na
pewno nie będzie.. Ale gdy już nadejdzie, najważniejsze, to odnaleźć moich
rodziców. Pogodzić się z Harrym i Ronem, odzyskać wszystkie stare znajomości..
Wieść spokojne, nudne życie. Tylko o to proszę. Tylko to chcę.. A Ty?
-Chcę, żeby Eliza była
szczęśliwa…
Hermiona milczała, czekając aż
Draco powie coś jeszcze, ale on również milczał.
-Tylko tyle?- spytała
zaskoczona- Żadnych szczególnych życzeń dla Ciebie?
Draco pokręcił głową.
-Jeśli ona będzie szczęśliwa,
ja też będę- powiedział i uśmiechnął się.
-A.. A Twoi rodzice? To
znaczy.. tata?
Chłopak zawahał się przez
chwilę.
-Może to są moi rodzice, ale
to znaczy dla mnie coś innego niż dla Ciebie. Dla Ciebie rodzice to szczęśliwe
życie, miłość, wspólnie spędzony czas, podczas którego świetnie się bawicie.
Wspieranie się. Cieszenie nawzajem z sukcesów. Mi rodzice kojarzą się z wiecznymi
kłótniami, biciem,obywaniem zaklęciami za nieposłuszeństwo, a czasem za nic.
Żadnych wspólnie spędzonych szczęśliwych chwil.Żadnej miłości. Nic, do
czego mógłbym chcieć wracać.
Przez dłuższą chwilę milczeli.
Nie była to jednak krępująca cisza, jaka czasem występują pomiędzy ludźmi,
którzy się nie znają. Cisz, która pomiędzy nimi zapadła w żaden sposób im nie
przeszkadzała. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie bez względu na to, czy
rozmawiali na poważne bądź też błahe tematy, lub też gdy milczeli.
Draco przewracał się z boku na
bok, ale nie mógł zasnąć.Mały zegar wskazywał godzinę 2:35. Za kilka godzin
mieli wyruszyć na spotkanie z Lucjuszem Malfoy’em. Chłopak strasznie się
denerwował na myśl o tym, że będzie musiał znowu spotkać się ze swoim ojcem.
Wiedział, że musi tam iść, ale jednocześnie chciał uciec gdzieś, gdzie już nigdy
nie musiałby się widzieć z Lucjuszem.
Niedaleko Dracona znajdowała
się Eliza, która również nie mogła zasnąć. Strasznie się martwiła, że coś
pójdzie nie tak. W swojej wyobraźni widziała już siebie i swojego brata, w
szatach Śmierciożerców i martwą Hermionę leżącą u ich stóp.
Eliza bardzo lubiła Hermionę,
ostatnio bardzo się zbliżyły do siebie, wiedziała jednak, że gdyby dostała
ultimatum- umrzeć, lub przystąpić do Czarnego Pana- wybrałaby drugą opcję. Nie
dlatego, że była zła, czy też pełna uwielbienia dla Voldemorta, ale dlatego, że
kochała Draco, a przyłączenie się do Czarnego Pana byłoby jedyną możliwością,
żeby go ocalić.
Hermiona jako jedyna z całej
trójki spała tej nocy, ale niespokojnie. Przed zaśnięciem dręczyły ją
wątpliwości. Tyle rzeczy mogło się nie udać, wiele mogło się wydarzyć rzeczy
niespodziewanych.
Gdy rano sprawdzali czy
wszystko mają Hermiona widziała potwarzach Elizy i Dracona, że w żadnym stopniu
nie są gotowi na spotkanie z ojcem. Podjęli jednak decyzję i za nic by jej nie
zmienili. Nie wiedzieli, że Hermiona też podjęła pewną decyzję. Była gotowa
chronić ich za wszelką cenę.
-Gotowi? – spytała, a oni
pokiwali głowami- Chwyćcie mnie za rękę. Nie zapomnijcie o zaklęciu kameleona.
Zanim się teleportowali
sprawdzili jeszcze, czy nie pozostawili po sobie żadnych śladów.
Po szarpnięciu towarzyszącym
teleportacji wylądowali w małej zaciemnionej uliczce na ulicy Nokturna. Tam,
gdzie wylądowali mieli doskonały widok na sklep Borgina&Burgesa. Znajdowali
się w takim miejscu, że zaklęcie kameleona nie było im już potrzebne, więc je z
siebie zdjęli.
-Może..?- powiedziała po
jakimś czasie Hermiona- Może on jednak nie przyjdzie?
Nie musieli jednak się nad tym
zastanawiać, bowiem Lucjusz Malfoy właśnie szedł ulicą.
Serce Dracona zaczęło bić
dwukrotnie szybciej niż normalnie.
-teraz czekamy, aż wyjdzie i
..- powiedziała Hermiona, lecz nie dokończyła, bo coś z tyłu uniosło ją za
kołnierz szaty, w górę. Krzyknęła,a jej krzyk odbił się echem w małej uliczce.
Draco i Eliza dopiero teraz zauważyli, że Hermiona nie stoi obok nich. Ręką,
która ją unosiła była większa,niż normalnie. Draco ze wstrętem spojrzał w
twarz, którą zdążył już dobrze poznać. W twarz Fenrira Greybecka. Wilkołak
uśmiechnął się złośliwie do rodzeństwa i wychrypiał:
-Wyrzućcie różdżki przed
siebie. Już! Albo ona zginie!
-Nie! Nie słuchajcie go!
Uciekajcie, już!
-No proszę, proszę, szlama,
ale jaka szlachetna.Przyjaciółka pana Pottera, nieprawdaż?- powiedział wilkołak
i wybuchnął szyderczym śmiechem. Zza wilkołaka wyłoniły się dwie postacie.
Kolejnych dwoje Śmierciożerców. Draco na chwilę spojrzał za siebie, ponieważ usłyszał
kroki. Za nimi stało kolejnych dwóch Śmierciożerców. Zostali otoczeni.
-Rzućcie te różdżki i bez
żadnych sztuczek.
Po chwili jeden ze
Śmierciożerców, w którym Draco rozpoznał Yaxleya pozbierał ich różdżki.
-To co, Ty jesteś tą szlamą
Pottera, tak?
-Nie, nie- odpowiedziała
Hermiona z paniką w głosie.
-A mi się wydaje, że jesteś do
niej baaardzo podobna-powiedział i podetknął jej pod nos wymiętą i brudną
kartkę wyrwaną z Proroka Codziennego, na której znajdowało się zdjęcie Hermiony.
Dziewczyna zdążyła zauważyć jeszcze napis ‘Komisja Rejestracji Mugolaków’ , ale
nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bowiem wilkołak zwrócił się już w
stronę Elizy i Dracona.
-To może powiecie mi, co
bachory Śmierciożercy robią ze szlamą?
-Nie nazywaj jej tak!- ryknął
Draco i wyrwał się do przodu.Było to lekkomyślne z jego strony, bo gdy zrobił
pierwszy krok od razu dopadło do niego dwóch Śmierciożerców. Tym razem, krzyk
strachu Elizy i wściekłości Draco zmieszały się i odbiły echem w uliczce.
-Spokój!- ryknął jeden ze
Śmierciożerców.
-Teraz zaprowadźmy ich do
Borgina i Burgesa. Może Lucjusz będzie miał szczęście i gdy się tam znajdziemy
jego dzieci nie spotka taki los, jak młodego Zabiniego.
Hermiona i Eliza spojrzały na
siebie przestraszonym wzrokiem.
-Co zrobiliście Blaisowi?-
krzyknął Draco.
-MALFOY!- ryknął Yaxley- Mamy
rozkaz nie zabijać dzieci Śmierciożerców, ale zaraz nie wytrzymam i coś Ci
zrobię, więc siedź cicho!Idziemy- rzucił do reszty Śmierciożerców.
Wilkołak prowadził Hermiona, a
właściwie ciągnął ją po ziemi. Dwóch Śmierciożerców pilnowało Dracona, ostatnich
dwóch Elizy.
-Zaraz zobaczymy, jak Lucjusz
ucieszy się na widok swoich dzieci-powiedział Greybeck z szyderczym śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz